Reklama

Polska droga ryba

3 zł – 8 zł – 70 zł. Tyle średnio kosztuje kilogram bałtyckiej świeżej flądry. Najpierw u rybaka, potem w hurtowni i na końcu w nadmorskiej smażalni. Dorsza zjemy jeszcze drożej, i raczej mrożonego.

Publikacja: 07.08.2017 22:00

Polska droga ryba

Foto: Fotolia

Gdynia, skwer Kościuszki, koniec lipca. Mężczyzna w klapkach powoli idzie z dwiema tackami w kierunku stolika. Na każdej widać sporej wielkości kawałki dorsza, frytki i surówkę. Za nim kroczy syn, niosąc kolejne dwie tacki. Do odbioru zostały jeszcze napoje – dla taty i mamy po piwie, a dla dwójki dzieci – soki. Zanim jednak całe zamówienie trafi na blat drewnianej ławy z parasolem, mężczyzna najpierw podchodzi do kasy. Ekspedientka sumuje na głos pozycje z listy.

– Dorsz, filet 300 g, dorsz 200 g… frytki cztery razy… cola… – wylicza i w końcu obwieszcza: 140 zł. Mężczyzna na chwilę zastyga zdziwiony, po czym bez słowa szuka pieniędzy w portfelu i płaci.

Takie scenki to letni standard polskiego wybrzeża. Setki tysięcy wczasowiczów okupują setki smażalni. Niezmiennie popularne są mintaj, flądra, morszczuk, halibut, łosoś, sola, kergulena. Choć niewątpliwie króluje dorsz. Ceny – zależą od miejscowości, a także od tego, gdzie smażalnia zaopatruje się w ryby.

W smażalni Pikling we Władysławowie – zarówno filet z dorsza, jak i flądry kosztuje 6 zł. Flądra niefiletowana to wydatek 5 zł za 100 g. Za ile więc zje obiad czteroosobowa rodzina?

– Załóżmy, że tata weźmie 300 g, a mama 200 g dorsza. Dzieci wspólnie może zjedzą ćwierć kilograma, bo wiadomo, jak dzieci lubią ryby – mówi Krzysztof Strachanowski, właściciel Piklinga. – Jeszcze frytki i surówki, do tego coś do picia. Myślę, że wyjdzie około 90 zł za taki rodzinny zestaw ekonomiczny. Bywa, że dajemy do zestawu zupę albo napój.

Reklama
Reklama

Im bliżej Trójmiasta, tym ceny mocniej szybują w górę. W Gdyni i Sopocie za tego samego dorsza trzeba już zapłacić 9 zł, a za flądrę 7, a nawet 7,50 zł.

Jeśli do tego dodać frytki za 6 zł, surówkę za 5 zł, piwo za 8 zł – to można przyjąć, że dorosła osoba za obiad z dorsza w smażalni zapłaci 45 zł. Trudno się więc dziwić, że w wakacje prawdziwe oblężenia przeżywają tzw. bary obiadowe czy pierogarnie. Tam obiad można zjeść już za 12 zł, co oznacza, że czteroosobowa rodzina może zjeść niewiele drożej od jednej osoby w smażalni ryb.

Prześledziliśmy, jak rosną ceny, na przykładzie dwóch bałtyckich ryb – flądry i dorsza. Od połowu do smażalni. Najbardziej rośnie cena flądry, bo akurat tą rybę zjemy teraz świeżą, gdyż trwa właśnie na nią sezon połowowy.

Kilogram flądry u rybaka kosztuje średnio 3 zł. To cena wyłącznie dla hurtowni, bo turysta kupujący z tzw. burty zapłaci więcej. Hurtownia po obróbce, która wiąże się ze spadkiem masy na sztuce, sprzeda ją do gastronomii za 8 zł.

A smażalnie klientowi? Od 50 nawet do 75 zł za kg. Z dorszem jest prościej. Latem w smażalniach królują mrożone z Norwegii, bo naszego dorsza łowi się głównie jesienią i zimą. Ceny? Za 28 zł za kg wyjeżdża z hurtowni, by dojść do 90 zł w smażalni.

Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej
Reklama
Reklama