Przed startem rozgrywek ambicje Kancelarii Andrysiak Stali Gorzów – bo pod taką nazwą formalnie zespół występował – wcale nie sięgały Superligi. – Zawsze mówię, że pierwsza liga to jest minimum, które Gorzów powinien mieć. Osiągnęliśmy to minimum i na pewno będzie potrzeba jednego czy dwóch sezonów, żeby się zaaklimatyzować, popatrzeć co dalej – mówił dla „Sportowych Faktów” po sezonie 2015/2016 ówczesny szkoleniowiec Janusz Szopa.
Po jego wodzą drużyna awansowała do pierwszej ligi w efektowny sposób – przez cały sezon przegrała tylko jedno spotkanie – z GKS Żukowo, który na finiszu wyprzedziła… o punkt.
Czas zmian
Zaplecze Superligi to już jednak inny poziom. Dlatego przed startem rozgrywek w zespole doszło do wielu zmian. Szopę na stanowisku trenera zmienił doświadczony Dariusz Molski, były bramkarz, zachwycający kibiców ułańską fantazją w kontrach i efektownie wykonywanymi rzutami karnymi. Razem z nim z Mebli Wójcik Elbląg przyszli obrotowy Oskar Serpina (przy okazji przejął opaskę kapitańską) oraz rozgrywający Stanisław Gębala. Z kolei z MMTS Kwidzyn dołączył skrzydłowy Aleksander Kryszeń. Transfery okazały się trafione – była to trójka najskuteczniejszych zawodników Stali w pierwszej lidze. Duże znaczenie miało też pozyskanie bramkarza Nielby Wągrowiec, wychowanka Wisły Płock, Cezarego Marciniaka.
Początek sezonu Stal miała dobry, bo po raz pierwszy przegrała dopiero w dziesiątej kolejce, po drodze jednak trzy razy remisując. Ostatecznie w 13 meczach pierwszej rundy zgromadziła 18 punktów, plasując się na czwartej pozycji. Start – jak na beniaminka – lepiej niż dobry, ale trener Molski nie był do końca zadowolony. – Między sobą zakładaliśmy, że zdobędziemy 20 punktów i trochę to boli, jeśli coś się planuje i się tego nie realizuje. Trzeba wyciągnąć wnioski. Pretensje możemy mieć jednak tylko do siebie – mówił szkoleniowiec. Skomentował też sporą liczbę remisów. – Te remisy w piłce ręcznej to rzecz raczej rzadko spotykana. Dużo było szczęścia, dlatego że dwa mecze mogliśmy przegrać, a szczęśliwie zremisowaliśmy – powiedział.
Lewoskrzydłowy Stali Mateusz Stupiński był o wiele bardziej zadowolony. – Wydaje mi się, że czwarte miejsce jest troszeczkę zaskoczeniem i dla nas, i dla kibiców czy klubu. Przed sezonem chyba nikt się nie spodziewał, że będziemy aż tak wysoko. Pierwsza runda na pewno na plus – mówił.