W poniedziałek 3 kwietnia wystartowała kolejna edycja programu „Z Kujawskim pomagamy pszczołom”, którego celem jest poprawa warunków życia owadów pszczołowatych w Polsce. W tym roku organizatorzy zachęcają Polaków do zakładania Miejsc Przyjaznych Pszczołom, czyli „stołówek”, w których owady mogą znaleźć pożywienie. Założenia takiego miejsca jest proste – wystarczy posadzić w ogrodzie, na balkonie lub w doniczce na parapecie kwiaty pyłko- i nektarodajne (tzw. rośliny miododajne). Organizatorzy programu chcieliby, aby powstało 20 tys. Miejsc Przyjaznych Pszczołom (MPP).
– To ambitny cel, ale wierzymy, że uda się go osiągnąć. Polacy nie są obojętni na los pszczół. Świadomość, że owady te są zagrożone, jest coraz większa. To skłania do działania – uważa Katarzyna Dytrych, przyrodniczka związana z programem. – Poza tym, sadząc kwiaty przyjazne pszczołom, nie tylko pomagamy owadom, ale tworzymy piękne, kolorowe miejsca. MPP można zgłaszać na stronie programu www.pomagamypszczolom.pl. Tam również znajduje się wiele informacji przydatnych przy zakładaniu takich miejsc, m.in. listy kwiatów, terminarze kwitnienia, przykładowe aranżacje czy przepisy na naturalne środki ochrony roślin.
Brak pokarmu to jedna z głównych przyczyn wyraźnego spadku liczby pszczół w Polsce. Potrzeby owadów w tym względzie są ogromne. W ciągu dnia pszczoła odwiedza 10–15 tys. roślin. Dobrze, aby kwiaty znajdowały się jak najbliżej gniazda lub ula. Pszczoła miodna może wprawdzie przelecieć ok. 13 km, ale w praktyce nie odlatuje od ula dalej niż 1,5 km. Trzmiele wolą jeszcze krótszy dystans i pracują w odległości kilkuset metrów od gniazda. To dlatego tak ważna jest gęsta sieć Miejsc Przyjaznych Pszczołom.
Przyrodnicy oceniają, że na ok. 470 gatunków owadów pszczołowatych żyjących w Polsce wyginięciem zagrożone są 222. Tymczasem w naszej szerokości geograficznej ok. 80 proc. roślin jest owadopylnych. Bez pomocy owadów nie byłyby one w stanie wytworzyć nasion, a co za tym idzie, również owoców. Organizacja ds. Wyżywienia i Rolnictwa ONZ (FAO) szacuje, że spośród 100 gatunków roślin uprawnych, które zapewniają 90 proc. żywności na świecie, aż 71 jest zapylanych przez pszczoły. Gdyby zabrakło pszczołowatych, musielibyśmy pożegnać się m.in. z jabłkami, czereśniami, dyniami i porzeczkami. Z pracy pszczół korzysta nie tylko człowiek. Bez zapylenia przez owady nie byłoby owoców głogu, derenia, berberysu czy jarzębiny, którymi tak chętnie żywią się różne gatunki ptaków i innych zwierząt żyjących wokół nas.
Polska jako jedyny kraj UE podjęła też próbę przywrócenia na swoim terenie bartnictwa. Największym przedsięwzięciem w tym zakresie jest projekt „Tradycyjne bartnictwo ratunkiem dzikich pszczół w lasach”, realizowany przez cztery nadleśnictwa z północno-wschodniej Polski. Próba przywrócenia bartnictwa w Polsce ma na celu przede wszystkim odtworzenie w lasach gospodarczych i leśnych parkach narodowych – przynajmniej lokalnie – zespołu owadów-zapylaczy. Jest również szansą na przywrócenie do ekosystemów leśnych prymitywnej rodzimej rasy pszczoły środkowoeuropejskiej. – Pszczoły są ważnym ogniwem w biocenozie lasu i mają wpływ na zwiększenie ilości nasion produkowanych przez liczne gatunki drzew. Ich obecność sprzyja naturalnemu odnawianiu się drzewostanu. Zapylane kwiaty drzew i krzewinek leśnych zwiększają plony ich owoców, które z kolei stanowią pokarm wielu gatunków ptaków – mówi dr hab. Beata Madras-Majewska, prof. SGGW, kierownik Pracowni Pszczelnictwa Wydziału Nauk o Zwierzętach SGGW.