Rz: Cieszy się pan, że nie dojdzie do powstania TTIP – największej na świecie strefy wolnego handlu Unia–USA? Od początku był pan jej przeciwnikiem. Co zyskamy, jeżeli strefa nie powstanie?
Piotr Kulikowski: Mówiąc szczerze, nie jestem zmartwiony tym, że wizja wejścia w życie niekorzystnej dla branży drobiarskiej w Polsce umowy TTIP rozmywa się. Umowa o wolnym handlu pomiędzy Wspólnotą Europejską a Stanami Zjednoczonym stanowi zagrożenie dla dorobku polskiego i unijnego drobiarstwa, zwłaszcza w zakresie jakości i bezpieczeństwa drobiu. USA kierowałyby na rynek europejski nadwyżki drobiu w niskich cenach, prowadząc do deregulacji naszego rynku.
Do tej pory USA nie były znaczącym partnerem dla polskich firm drobiarskich, ponieważ ich warunki produkcji i uboju są zdecydowanie mniej restrykcyjne od stosowanych w Polsce i innych krajach europejskich. Koszty produkcji drobiu w USA są niższe niż w UE między innymi z powodu istotnych różnic w organizacji procesów tuczu i uboju drobiu. Najważniejsze z nich to stosowanie w USA mączek mięsno-kostnych i antybiotyków w żywieniu drobiu oraz używanie chloru do dezynfekcji tuszek w ubojniach.
Dopuszczenie do obrotu na rynku unijnym amerykańskiego drobiu zaszkodziłoby przede wszystkim polskim i unijnym konsumentom. Nie byliby oni w pełni świadomi obecności na rynku mięsa drobiowego produkowanego w dwóch, bardzo różnych, standardach jakościowych. Na półkach sklepowych byłyby bowiem obecne droższe produkty drobiarskie produkowane zgodnie z wysokimi standardami unijnymi oraz tańszy drób amerykański produkowany w zupełnie innej technologii i o zdecydowanie gorszych parametrach jakościowych.
Szansę w odbudowie koniunktury polskiego drobiarstwa widzi pan w eksporcie. Obecny poziom eksportu polskiego drobiu przekracza całkowitą produkcję z roku 2004, czyli rośnie z roku na rok. Polskie firmy także tutaj konkurują między sobą. Jeżeli nie USA, to jakie rynki są perspektywą dla branży?