Start do finałowego biegu Grand Prix Australii w Melbourne, a zarazem ostatniego wyścigu sezonu 2016, nie wyszedł Bartoszowi Zmarzlikowi najlepiej – po pierwszym łuku był na ostatnim miejscu. Na drugim okrążeniu Polak wyprzedził Szweda Antonio Lindbaecka, by na kolejnym zbliżyć się do Taia Woffindena. Atak na Brytyjczyka się nie powiódł, choć młody gorzowianin ścigał go do ostatnich metrów.
Trzeci na pudle
Kończący Grand Prix Australii wyścig zdecydował, że debiutujący w tym cyklu Zmarzlik nie zdobył srebrnego medalu, tylko musiał zadowolić się brązem. Nie ma jednak mowy o porażce. Przed sezonem niewielu oczekiwało, że to właśnie Zmarzlik będzie najlepszym z trójki Polaków jeżdżących w indywidualnych mistrzostwach świata. Przecież w cyklu dla najlepszych żużlowców globu startował po raz pierwszy. Miał wprawdzie już jakieś doświadczenie, bo kilkakrotnie występował z „dziką kartą” w turniejach Grand Prix. Jeden nawet wygrał, stając się najmłodszym zawodnikiem, który tego dokonał.
Gdy triumfował w rodzinnym Gorzowie w 2014 roku, miał dokładnie 19 lat i 140 dni. Ale to był turniej w Polsce, na torze, który dobrze znał, natomiast w tym roku niemal połowa turniejów GP miała odbyć się na torach układanych kilka dni przed zawodami. Taka nawierzchnia sprawia problemy nawet doświadczonym zawodnikom. Sukcesem miało być miejsce w czołowej ósemce, co oznacza zakwalifikowanie się do cyklu GP na następny rok. Tymczasem rezultat przerósł najśmielsze oczekiwania.
Ta historia rozpoczęła się na przełomie wieków. Malutki Bartuś (do tej pory nazywany tak pieszczotliwie przez kibiców) przypadkiem dostał ulotkę o pokazowych zawodach żużlowych, które miały miejsce w Barlinku, z którego pochodzi. – Pojechaliśmy na tę imprezę i zobaczyłem jak po torze na małym motorku jeździ chłopiec w moim wieku. Zapytałem taty, dlaczego ten chłopiec może sobie tak jeździć przy wszystkich kibicach, a ja nie mogę. Kilka tygodni później ja też już jeździłem, a w międzyczasie okazało się, że tym małym chłopcem był Adrian Cyfer – mój aktualny kolega ze Stali Gorzów – wspominał Zmarzlik w wywiadzie udzielonym dla Radia ZET. Później była słynna szkółka miniżużla w Wawrowie, ale już w wieku 13 lat Bartosz przesiadł się na duży motocykl.
Pierwsze starty
Debiut w wieku 16 lat (i 13 dni) w Lesznie rozpoczął pierwszy, od razu rekordowy sezon w karierze Zmarzlika – w pierwszym roku startów zdobył w ekstralidze 51 punktów. Wcześniej nie udało się to żadnemu debiutantowi. – Kariera Bartka rozwijała się wręcz modelowo – mówi Krzysztof Cegielski, niegdyś również świetnie zapowiadający się gorzowski zawodnik, którego karierę przerwała bardzo poważna kontuzja, obecnie ekspert telewizyjny Canal+.