W brazylijskim finale Polka pokonała Chinkę Qian Yang, tę samą, z którą wygrała cztery lata temu w Londynie. Wtedy było 3-2 w setach, tym razem 3-0, chociaż po bardzo zaciętej drugiej partii – 11:8, 18:16, 11:5. Kiedy emocje opadły, mistrzyni uznała, że dopiero ten mecz zagrała na swoim poziomie. Wcześniej nie było tak łatwo – o półfinałowym zwycięstwie nad Brazylijką Bruną Costa Alexandre rozstrzygnął dopiero piąty set.
Cztery złote medale igrzysk to osiągnięcie historyczne, ale – jak zapewnia tenisistka – ta historia się nie kończy.
– 27 lat to świetny wiek. Wkrótce zacznę myśleć o Tokio 2020. Przecież nie pójdę w takiej chwili na emeryturę – zapowiada.
Zanim jednak myśli powędrują w stronę Dalekiego Wschodu, czeka ją przeprowadzka na bliskie południe. Po dwóch latach występów w zespole mistrzyń Polski, KTS Tarnobrzeg, przenosi się do drużyny mistrza Czech, SKST Hodonin. – To była nasza wspólna decyzja, nikt nie zamyka sobie drogi w przyszłości. Po prostu robimy krótką przerwę – mówi trener drużny Zbigniew Nęcek. – Natalii bardzo dziękujemy za te dwa sezony, zwłaszcza w tym roku bardzo pomogła zespołowi w Lidze Mistrzyń. Pozostajemy w kontakcie.
Za siostrą
Jej kariera trwa już dwadzieścia lat. Zaczęła grać jako siedmiolatka, w gdańskim Morskim Robotniczym Klubie Sportowym. Wcześniej treningi rozpoczęła starsza siostra, Sandra, i chyba to zdecydowało.