Druga strona „Głosu Lubelskiego” z listopada 1930 roku była upstrzona ingerencjami cenzury – ocalały jedynie drobne ogłoszenia, recenzja teatralna, program radiowy i dywagacje nad tym, dlaczego Unia nie weszła do ekstraklasy. Komisarz Zygmunt Maciejewski – bohater „lubelskich” kryminałów pióra Marcina Wrońskiego – przeglądał ten właśnie numer „Głosu”, jednak nie zamierzał tracić czasu na lekturę.
A może warto by się pochylić nad tekstem sportowym, bo chociaż w okresie międzywojennym Unia Lublin była wielokrotnym mistrzem okręgu, to ani razu nie udało się jej awansować do ligi – jak mówiło się wtedy na rozgrywki o mistrzostwo Polski.
Wojskowy dryl
Wiele wskazuje na to, że moda na futbol przywędrowała do Lublina już w latach 1913-1914 – przywieźli ją wracający tu na wakacje studenci krakowskich uczelni.
Na pewno wiadomo, że w roku 1921 powstał tu Wojskowy Klub Sportowy, co zbiegło się z „Instrukcją o prowadzeniu pracy sportowej w wojsku” wydaną przez Ministra Spraw Wojskowych generała porucznika Kazimierza Sosnkowskiego. „U szeregowych często zauważyć można brak realnego poczucia celu tych żmudnych ćwiczeń, które trzeba wykonywać, aby osiągnąć przygotowanie bojowe. Środkiem, który pozwala nie tylko rozświetlić życie żołnierza i podnieść go moralnie, ale również okrasić mozół ćwiczeń przez wniesienie psychicznego momentu współzawodnictwa jest sport” – pisał generał.
Z początku w lubelskim WKS działały sekcje piłki nożnej i lekkoatletyczna (chociaż zapowiadano też tenisową). Lekkoatletyka musiała być, bo organizatorem życia sportowego w klubie był porucznik Felicjan Sterba, mistrz Polski w biegu na 400 metrów z 1920 roku. Ten reprezentant Pogoni Lwów był nawet nominowany do kadry na igrzyska olimpijskie ’20, na które Polska, walcząca akurat z bolszewikami, nie wysłała ostatecznie reprezentacji.