Podkarpacie już od kilku lat stawia na turystów. Region ten to nie tylko drewniane kościoły i cerkwie, ruiny zamków czy niezwykłe krajobrazy Bieszczad i Beskidu Niskiego. Na Podkarpaciu jak nigdzie indziej można zasmakować kuchni kresowej.
– W kuchni Podkarpacia fenomenalne jest to, że jadąc z jednego końca regionu na drugi, możemy trafić na co najmniej cztery rodzaje tradycji kulinarnej. Są miejsca z doskonałą kuchnią dworską, gdzie króluje dziczyzna, ale także miejsca, gdzie zjemy ryby i potrawy z tego, co daje nam las, ogród i sad. A wszystko to na odcinku niespełna 250 km. – zachwala region Krzysztof Zieliński ze Stowarzyszenia Pro Carpathia.
Organizacja ta razem z Urzędem Marszałkowskim Województwa Podkarpackiego i Podkarpacką Regionalną Organizację Turystyczną utworzyła szlak kulinarny „Podkarpackie Smaki.” Składa się on z trzech tras „kulinarnych” – Bieszczadzka, Beskidzko – Pogórzańska i Północna. Łącznie na szlaku jest 51 obiektów takich jak gospody, karczmy, chaty, oberże, zajazdy, zagrody, gościńce, gospodarstwa agroturystyczne, bary – kawiarnie, restauracje, wille i dworki.– To obecnie największy szlak kulinarny w Polsce – mówi Zieliński.
Każdy z tych lokali otrzymuje specjalny certyfikat. Oceniane są nie tylko potrawy (przynajmniej trzy powinny być regionalne), ale także wystrój lokalu, obsługa czy np. czystość toalet. Certyfikat nie jest dany raz na zawsze, jeśli właściciele sobie odpuści i jego oferta nie trzyma wysokich standardów, jego obiekt znika ze szlaku.
Jednym z miejsc na kulinarnym szlaku jest Karczma Jadło Karpackie w Sanoku, która serwuje lokalne przysmaki już od 18 lat – najdłużej w regionie. Można w niej zjeść m.in. zalewajkę na maślance, fuczki (czyli placki z kapustą kiszoną), tradycyjne gołąbki z ziemniakami, hreczanyky czy fasolę po żydowsku. – Pomysł na serwowanie potraw regionalnych narodził się, gdy prowadziłam lokal tuż przy skansenie. Kiedy w 1998 r. przejmowałam to miejsce, serwowane tu były dania typu fast food. Pomyślałam sobie jednak, że nie można turystom po dwugodzinnym spacerze w parku etnograficznym podawać kebaba. I wtedy zmieniłam menu – opowiada właścicielka lokalu Teresa Martuszewska. Problem jednak w tym, że nie bardzo wiedziała, jak się do tego nowego/starego stylu gotowania zabrać. – Na szczęście dostałam przepisy na tradycyjne dania od starszej pracownicy muzeum budownictwa. Na ich podstawie mozolnie odtwarzałam stare receptury – wspomina Teresa Martuszewska.