Lecha potraktowałem priorytetowo

Na nasze mecze w Verii przychodziło po kilkaset osób. Na Lecha po kilkadziesiąt tysięcy. Brakowało mi tego – mówi Radosław Majewski, nowy piłkarz Kolejorza.

Publikacja: 05.06.2016 23:00

Lecha potraktowałem priorytetowo

Foto: Przemysław Szyszka

Radosław Majewski został zawodnikiem Lecha. Z klubem z Poznania związał się do czerwca 2019 roku. 29-letni ofensywny pomocnik to już trzeci letni nabytek Lecha. Wcześniej Kolejorz pozyskał słowackiego bramkarza Matusa Putnocky’ego i środkowego obrońcę, Duńczyka Lasse Nielsena.

Nowy gracz Lecha w ostatnim sezonie występował w PAE Veria, ale z greckim klubem rozwiązał kontrakt za porozumieniem stron. Do Poznania przyszedł na zasadzie wolnego transferu. Będzie miał za zadanie zastąpić w składzie Karola Linettego, który po mistrzostwach Europy ma zostać sprzedany zagranicę. Konkurentami 29-latka do miejsca na boisku będą też Maciej Gajos i Darko Jevtić, choć ten ostatni ma ofertę z Partizana Belgrad i też może opuścić Kolejorza. – Potrzebowaliśmy zawodnika kreatywnego, który jednocześnie jest też typem walczaka. Radek ma doświadczenie z twardej ligi angielskiej. Liczymy, że to będzie dobre wzmocnienie drużyny – powiedział prezes klubu Karol Klimczak.

Poznański klub po tym, jak nie zakwalifikował się do europejskich pucharów, przechodzi rewolucję kadrową przed nowym sezonem. – Doszliśmy do wniosku, że z tym zespołem nie osiągniemy więcej, stąd restrukturyzacja – mówił podczas niedawnej konferencji na Uniwersytecie SWPS prezes Klimczak. Z klubu odeszli m.in. Denis Thomalla, Gergo Lovrencsics, Vladimir Volkov i Sisi. Przyjść za to ma jeszcze m.in. Maciej Makuszewski z Lechii Gdańsk.

– Godzimy się na to, by odeszli od nas zawodnicy, na których odejście w innej sytuacji nie wyrazilibyśmy zgody. Zabrakło bowiem chemii, która mogła poprowadzić nas do sukcesu. Teraz zatrudniliśmy kilku piłkarzy, ale wyścigu zbrojeń z Legią Warszawa nie planujemy. Z tej przyczyny, że byśmy go przegrali. – podsumował Klimczak.

Rz: Ostatnie dni miał pan chyba zwariowane?

Radosław Majewski: Zdecydowanie. Najpierw musiałem przejść testy medyczne w Poznaniu, potem czekało mnie podpisywanie papierów związanych z kontraktem, a następnie prezentacja w roli piłkarza Lecha. No i udzielanie wywiadów. Przyznam, że od rozmów przez telefon już boli mnie głowa. Ale nie martwię się tym, wiedziałem, na co się piszę. Lech to bardzo medialny klub, kibice interesują się tym, co dzieje się w zespole.

Zdążył pan już urządzić sobie życie w Poznaniu?

Jeszcze nie. Przyjechałem do Poznania w poniedziałek, wtorek spędziłem na badaniach i oglądaniu mieszkań, ale nic nie wpadło mi w oko. W środę było podpisanie kontraktu. Zaraz potem wróciłem do Warszawy pozałatwiać swoje prywatne sprawy. Tak minęły pierwsze dni mojego urlopu. Na szczęście dziś (rozmowa miała miejsce w piątek – red.) wyjeżdżam na wesele moich przyjaciół, a zaraz potem wylatuję na wakacje naprawdę odpocząć. Mam nadzieję, że jak wrócę, to szum medialny już trochę ustanie i będę mógł spokojnie zacząć przygotowania do sezonu.

Czemu wrócił pan do Polski? W wywiadach tłumaczył pan, że gra w lidze polskiej to ostateczność.

Ale ja miałem oferty z Zachodu. Jednak od czasu, gdy odezwali się do mnie działacze Lecha, zacząłem zastanawiać się nad tym, czy aby powrót do Polski nie jest najlepszym rozwiązaniem. Z jednej strony oznaczało to powrót do ekstraklasy, ale z drugiej znów grałbym o najwyższe cele i to w jednym z największych polskich klubów. Lech ma wysokie aspiracje, chce grać w Europie, jest trochę jak PAOK Saloniki w Grecji. Brakowało mi tego – atmosfery, presji, rywalizacji. No i w końcu podaliśmy sobie ręce. Potem, gdy dostawałem oferty w trakcie sezonu, to już tylko grzecznie dziękowałem i odmawiałem. Najważniejsze było dla mnie to, że dałem słowo w Poznaniu. Niby nie chciałem wracać do Polski, ale swojej decyzji nie żałuję.

Czyli miał pan inne oferty, ale z różnych względów panu nie pasowały?

Tak, nawet lepsze pod względem finansowym. Od początku nie bałem się o oferty. Wiedziałem, że mam za sobą ciekawy, całkiem udany sezon i nie zabraknie na mnie chętnych. Dostawałem sporo sygnałów. Najmocniej naciskali na mnie działacze jednego z klubów w Grecji. Oglądali, dzwonili, dopytywali, chcieli, bym się określił. Ale dość szybko zdecydowałem się na Lecha. Miałem powyżej uszu zamieszania, które panowało w Verii. To zresztą inna półka niż Lech. Na nasze mecze przychodziło na stadion 800 osób. A na spotkania w Poznaniu? Po kilkadziesiąt tysięcy. Inna skala.

Niejeden polski piłkarz sparzył się na lidze greckiej…

Można powiedzieć, że i ja się na niej zawiodłem. A dokładnie na ludziach, którzy namówili mnie na transfer do Verii. Mówili, że drużyna będzie walczyła o europejskie puchary, że w klubie jest porządek organizacyjny. Zaufałem im, ale z czasem okazało się, że to był błąd. Pojawiły się problemy finansowe, liga zweryfikowała też nasze cele, musieliśmy bronić się przed spadkiem, ale i to się nie udało. Miałem tego dość i zdecydowałem się na powrót do Polski.

Kiedy pierwszy raz skontaktował się z panem Lech?

Na początku lutego. Ucieszyłem się, bo z Poznania co i rusz dostawałem sygnały, że im na mnie zależy, że są zainteresowani. Jeszcze nie wróciliśmy do gry, a ja już miałem za sobą pierwsze rozmowy. Poznaniacy przyjeżdżali na moje mecze, oglądali mnie w akcji, dużo rozmawialiśmy. Wyglądało to bardzo profesjonalnie. Pokazali, że zależy im na mnie. W takich sytuacjach odwdzięczam się i pokazuję, że mi także zależy. Takie mam podejście w życiu. Dlatego potraktowałem Lecha priorytetowo.

Z jakim celem przychodzi pan do klubu? Przechodząc do Verii mówił pan, że chce się odbudować i jeszcze raz zaatakować Zachód.

I nie jest powiedziane, że już tam nie wrócę. To się okaże. Ale na razie moim celem jest gra o najwyższe cele, czyli o mistrzostwo w barwach Lecha.

Lech zaoferował panu to, czego zabrakło w Grecji, czyli stabilizację. Podpisał pan trzyletni kontrakt.

Jestem chłopakiem, z którym można się dogadać. Stabilizacja to był jednak jeden z moich priorytetów, jeśli chodzi o nową umowę. Poza tym chciałem też wiedzieć, jak będzie wyglądał zespół w nowym sezonie, jakie będzie miał priorytety. Działacze zaspokoili moją ciekawość i szybko się dogadaliśmy. Wszystkie strony są zadowolone z warunków współpracy.

Z polskiej ligi bliżej do reprezentacji…

Zupełnie teraz o tym nie myślę! Kiedy grałem w Verii nei było zainteresowania ze strony selekcjonera, mimo że grałem dobrze. Może teraz faktycznie Adam Nawałka będzie miał okazję widywać mnie częściej w grze. Jeśli znów się wykażę, to zacznie się mną interesować. To oczywiście jest mój cel, ale teraz wydaje się on zbyt odległy. Chcę być jednak w stu procentach gotowy, jeśli powołanie w końcu otrzymam.

Na koniec: jeśli mógłby pan zmienić jedną rzecz w dotychczasowej karierze, to co by to było?

Myślę, że po pierwszym sezonie w Nottingham Forest, bardzo dla mnie udanym, wstrzymałbym się z szybkim podpisaniem kontraktu na kolejne lata. Przychodziły ciekawe oferty, ale ja bardzo szybko chciałem mieć już pewność. Może gdybym poczekał, dostałbym propozycję z jeszcze lepszego klubu? Mam jednak zasadę, by niczego w życiu nie żałować. Dlatego nie żałuję czasu spędzonego w Anglii.

Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Materiał Promocyjny
Sieci, czyli wąskie gardło transformacji energetycznej
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej