Rzeczpospolita: Vistula jest na stałe zrośnięta z Krakowem, ale akurat tego wątku nie podkreślacie jakoś szczególnie, choćby w reklamach?
Grzegorz Pilch: Podkreślamy polskość, jesteśmy jedną z największych firm detalicznych w naszym kraju z przewagą polskiego kapitału. Działamy w dwóch głównych obszarach – mody (Vistula, Wólczanka, Deni Cler) oraz jubilerskim (W.Kruk). Grupa powstała z połączenia lub przejęcia kilku firm z siedzibami w różnych regionach Polski, ale wszystkie poza Deni Cler mają polskie korzenie.
Zdecydowanie stawiamy na patriotyzm. W Polsce konsumenci znacznie bardziej sympatyzują z polskimi markami niż jeszcze kilka lat temu. Dlatego też wybraliśmy do naszej nowej kampanii Roberta Lewandowskiego. Polak, odnosi sukcesy, nie tylko w kraju, ale i na świecie, jest dumny z tego, skąd pochodzi. Właśnie na takim patriotyzmie najbardziej nam zależy, we współczesnym stylu.
Związki z Krakowem są bardzo długie?
W 2017 r. będziemy obchodzić 50-lecie marki, ale historia firmy jest dłuższa, wywodzi się bezpośrednio od Krakowskich Zakładów Przemysłu Odzieżowego, założonych w 1948 roku. Jego produkcja stopniowo, aż do lat 60., była lokowana w adaptowanych i nowo powstających budynkach przy ul. Nadwiślańskiej. Powstał kompleks obiektów wchodzących od 1967 r. w skład Zakładów Przemysłu Odzieżowego Vistula. W latach 70. firma uzyskała charakter wielozakładowy, filie powstałych w Myślenicach, Staszowie, Przeworsku i Łańcucie. Wraz z nimi rosła renoma firmy, jeśli chodzi o klasyczną konfekcję męską, od 1966 r. jej profil nie obejmował już seryjnych kolekcji dla kobiet.