Arka Gdynia awansowała do ekstraklasy i choć pierwotny plan zakładał powrót do najwyższej z lig dopiero w 2017 r., udało się go zrealizować już teraz, i to na cztery kolejki przed zakończeniem sezonu. W niedzielę 5 czerwca gdynianie rozegrali swój ostatni mecz w I lidze, a potem na ulicach miasta trwała wielka fiesta.
Powrót oznacza nowe wyzwania, przede wszystkim finansowe. Klub z 6 milionowym budżetem był wspierany przez miasto, które w tym sezonie dołożyło aż 4,5 mln zł. W ekstraklasie potrzebne są większe pieniądze, które – wszystko na to wskazuje – Arka zdobędzie. Wiadomo, że kasa pojawi się od Canal Plus, a miasto ustami prezydenta Szczurka zapowiedziało dalsze wsparcie. Trwają też rozmowy z nowymi sponsorami. Jej lokalny konkurent, czyli gdańska Lechia, także wspierana przez swój samorząd (3,8 mln zł w mijającym sezonie) zakończyła rozgrywki na 5. miejscu piłkarskiej elity.
I właśnie jednym z pierwszych pytań po awansie Arki było, jak ułoży się kalendarz w przyszłym sezonie. I nie chodziło o daty meczów z Legią, Śląskiem, czy Pogonią Szczecin, ale tych na lokalnym podwórku. Bo trójmiejskie derby budzą najwięcej emocji. Mają też długą historię. Rozegrano 36 spotkań, 12 wygrała Lechia, 12 Arka, a w 12 padł remis. Najwięcej emocji budzą jednak nie same mecze, ale wrogie relacje między kibicami. Tradycją stało się, że największym wrogiem są właśnie ci najbliżsi. Coś na wzór londyńskich klubów West Ham United i Millwall, których ponad 100-letnia wojna doczekała się nawet ekranizacji. Jej powodów nikt naprawdę nie zna, tak samo w przypadku Arki i Lechii. To jak zastanawiać się, dlaczego woda jest mokra. Taka tradycja piłkarska i już.
Na szczęście, jeżeli chodzi o Arkę i Lechię daleko im do londyńskiej zajadliwości. Choć w ubiegłym roku – gdy Pomorski Związek Piłki Nożnej postanowił uczcić swoje 70-lecie właśnie derbami – nie udało się ostatecznie ich zorganizować. Powód – kibice. Teraz już wyboru nie ma.
Pierwszy mecz obydwa kluby rozegrają w Gdyni pod koniec października, a drugi w połowie kwietnia w Gdańsku. Tak więc każdy szykuje się teraz po swojemu. Kibice na mecz, kibole na rozróby, transport miejski na szkody. Na samych stadionach powinno być spokojnie, bo poziom bezpieczeństwa w ostatniej dekadzie bardzo wzrósł. Nowoczesne systemy zabezpieczeń, monitoring, zakazy stadionowe dla chuliganów zrobiły swoje. Spółka Ekstraklasa, jako organizator rozgrywek może zacierać ręce, bo teraz emocje kiboli – o czym od dawna mówi policja – są wyładowywane poza stadionami. Tak więc trudno się dziwić, że daty derbów są ważne dla wszystkich mieszkańców Trójmiasta.