Jeść małą łyżką

Reprezentanci Polski w piłce nożnej – Krzysztof Piątek i Jarosław Jach – wychowali się w Dzierżoniowie i Pieszycach. To kluby, które działają mądrze i zbierają tego efekty.

Publikacja: 05.11.2018 03:20

Jarosław Jach ma już za sobą debiut w reprezentacji Polski

Jarosław Jach ma już za sobą debiut w reprezentacji Polski

Foto: AFP

Fachowcy w całej Europie zachwycali się golami Piątka i mieli prawo pytać, skąd się wziął w Genoi taki napastnik. Jedno jest pewne: nie wyszedł z żadnej ze słynnych akademii, nie ma na swojej karierze stempla Ajaksu, Barcelony czy Juventusu, więc skąd u niego taka pewność siebie, mocny strzał, siła i przebojowość. Jak to się stało, że we włoskiej lidze, w której obrońcy potrafią najtwardszego napastnika doprowadzić do płaczu, on zdobywa gole?

Dzisiaj wszystko można znaleźć w internecie, więc może spragnieni wiedzy sprawdzają, gdzie zaczynał karierę i trafiają na nazwę, której nie są w stanie wymówić. Dzisiaj wszystko wygląda w Dzierżoniowie pięknie. W mieście są boiska, na których trenują dzieci, jest drużyna, która gra w III lidze, do klubu wpływają procenty od kolejnych transferów Piątka i Jacha. W Lechii zrozumieli, że w finale Ligi Mistrzów nie zagrają, ekstraklasy nie podbiją, bo są od nich kluby większe, z bogatszą tradycją, bardziej zasobnymi sponsorami, większą liczbą kibiców.

Nie każdy klub z niewielkiego miasta może być jak kiedyś GKS Bełchatów, który bił się nawet o mistrzostwo Polski. Zamiast porywać się z motyką na słońce, być może lepiej znaleźć swoje miejsce i skoncentrować się na tym, co realne. Można w futbolu znaczyć wiele, nawet jeśli drużyna seniorów będzie występowała na czwartym poziomie rozgrywkowym. Piłkarze, którzy stąd ruszą w szeroki świat, będą nosili metkę „made in Dzierżoniów”, jako znak jakości. A przy okazji będą znakomitą inwestycją. Kilku Piątków, albo Jachów, może zapewnić klubowi spokojny byt na długie lata. Jeśli będzie się ich „produkować” regularnie, to o przyszłość można być spokojnym.

Jeszcze kilkanaście lat temu w Dzierżoniowie było zupełnie inaczej. Na początku lat 90. Lechia występowała przez kilka sezonów na zapleczu ekstraklasy. Była chwilowa chwała, ale okazało się to początkiem wielkich problemów. Klub wpadł w kłopoty finansowe, protestowali piłkarze, kibice. Miasto wtedy nie pomogło i tak, sezon po sezonie, Lechia zaczęła osuwać się aż do klasy okręgowej. Sezon 2003/2004 był najgorszym w historii klubu. Lechia, nie odnosząc żadnego zwycięstwa, spadła z IV ligi. Bilans bramkowy 16-108 (m.in. porażki 0:7 z Zagłębiem II Lubin) pokazywały skalę upadku.

Akurat wtedy pojawiły się jednak pierwsze symptomy poprawy, nadzieja, że mogą przyjść lepsze czasy, chociaż mało kto widział przyszłość w różowych barwach. Wszystko za sprawą Andrzeja Bolisęgi, dzisiaj wiceburmistrza, który w 2005 roku przeprowadził się do Dzierżoniowa.

Pomysł na klub

– Około 2005 roku chciałem zapisać dzieci do klubu, ale akurat wtedy Lechia była w agonii i okazało się, że nie ma żadnej grupy trampkarzy w odpowiednim roczniku. Zawsze byłem zaangażowany w działalność społeczną, więc zaproponowałem, że sam stworzę odpowiednią drużynę, tylko chciałbym mieć szyld Lechii. Do rocznika 1998 ciężko było znaleźć odpowiednio dużą grupę, więc zebrałem trzy lata starsze dzieci. Po spotkaniu z ówczesnym burmistrzem ustaliliśmy, że mogę zająć się klubem, ale postawiłem sprawę jasno: musi on funkcjonować na moich zasadach – wspomina w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Andrzej Bolisęga.

Rozdzielił on piłkę juniorską od seniorskiej – dla tych najmłodszych stworzył Uczniowski Klub Sportowy, ale ściśle powiązany z Lechią – w statucie UKS jest zapis, że wychowankowie trafiają do Lechii bezpłatnie.

Paradoksalnie to, że nie udało się zebrać rocznika 1998 i trzeba było dobierać chłopców starszych, dzisiaj okazało się błogosławieństwem, bo nie wiadomo, jak w innym wypadku potoczyłaby się kariera Krzysztofa Piątka. – Mniej więcej po roku działalności pojechaliśmy do Niemczy na mecz sparingowy. Tam zobaczyłem Krzyśka. Na drugi dzień był już zawodnikiem mojej drużyny. Nie jestem wielkim trenerem, chociaż mam uprawnienia instruktora, bardziej chciałem zarazić tych chłopców miłością do sportu. Przy okazji jestem chyba jedynym trenerem w Polsce, który miał udział w wychowaniu reprezentantów dwóch różnych dyscyplin. Z Piątkiem w drużynie grał przez kilka lat Jan Czuwara, który dziś występuje w kadrze piłkarzy ręcznych – mówi „Rz” Andrzej Bolisęga.

Wiceburmistrz Dzierżoniowa wspomina, że na początku największym wyzwaniem było stworzenie systemu szkolenia, zmiana wizerunku klubu, wprowadzenie nowych ludzi i odbicie się od dna sportowego, bo wówczas drużyna średnio sobie radziła w okręgówce. Nowy system udało się stworzyć przy współpracy trenerów i dziś widać efekty. Kilkanaście lat temu w klubie byli tylko seniorzy, a do tego ledwie dwie drużyny juniorskie. Obecnie w UKS Lechia jest 12 drużyn juniorskich, a działa jeszcze Akademia Piłkarska, gdzie można zapisać dzieci w wieku przedszkolnym. Zajęcia prowadzi około 20 szkoleniowców, a cztery boiska trawiaste i jedno ze sztuczną nawierzchnią (jedno z pierwszych w Polsce, z Górnikiem Zabrze przyjeżdżał tutaj kiedyś Adam Nawałka) tętnią życiem przez cały dzień. W planach jest remont stadionu, na którym grają seniorzy, i budowa sztucznego oświetlenia.

Pierwsza drużyna ma być oparta na wychowankach, do których dołączają najzdolniejsi gracze z okolicy. – Jakich piłkarzy sobie wyszkolimy, tak będziemy grać. Nie będziemy wydawać więcej pieniędzy, niż możemy sobie na to pozwolić. Jestem zastępcą burmistrza i wiem, jaką dotację możemy przekazać. Nie stać nas na drugą ligę, bo trzeba by mieć budżet o wiele większy niż ten, którym dysponujemy. To są rozgrywki centralne, wyjazdy po całej Polsce, to wszystko trzeba sfinansować – mówi „Rz” Andrzej Bolisęga.

W Dzierżoniowie wolą nastawiać się na szkolenie piłkarzy, bo dzięki temu klub może zdobyć środki na spokojne funkcjonowanie. To jest biznes, z jasno określonymi założeniami. Dzięki zasadzie „solidarity payment” do Lechii trafiają pieniądze z kolejnych transferów Piątka czy Jacha, a to już kwoty liczone w setkach tysięcy złotych. Jeśli napastnik Genoi zmieni klub po raz kolejny (jeśli nadal będzie strzelał bramki, ustawi się po niego długa kolejka chętnych, a cena wzrośnie), to do Lechii trafią następne przelewy.

Klub z Dzierżoniowa ma już swoje miejsce na futbolowej drabinie. Młodzi piłkarze trafiają stąd do większych klubów z województwa dolnośląskiego i dopiero stamtąd ruszają w szeroki świat. W Zagłębiu Lubin, Miedzi Legnica czy Chrobrym Głogów jest wielu zawodników, którzy przeszli przez szkolenie w Dzierżoniowie. Lechia podpisała umowę z Zagłębiem, którą bardzo sobie chwali Andrzej Bolisęga.

Do Lubina wychowankowie trafiają za stosunkowo niewielkie pieniądze, ale jeśli ich talent odpowiednio się rozwinie, to Lechia dostaje kolejne kwoty za debiut piłkarza w pierwszej drużynie i potem transfer z Zagłębia do innego klubu (to pieniądze niezależne od „solidarity payment”, gwarantowanej przez UEFA). Tak było w przypadku Piątka i Jacha, czyli dwóch najbardziej znanych wychowanków, reprezentantów Polski.

Ta drabina ma kilka szczebli i jeśli ktoś mądrze zarządza zasobami, to też może na niej zająć wygodne miejsce. Lechia też stara się obserwować okoliczne drużyny i ściągać do siebie najzdolniejszych chłopców. W taki sposób do Dzierżoniowa z Pogoni Pieszyce trafili m.in. Jach oraz Damian Niedojad, który występuje teraz w drugoligowym Rozwoju Katowice.

Rozwój organiczny

Pogoń to klub mniejszy niż Lechia, z dużo mniejszej miejscowości, ale właśnie takie zespoły powinny stanowić podstawę piłkarskiej piramidy. Pierwsza drużyna gra w lidze okręgowej i jest na dobrej drodze do awansu, chociaż nie musi się to stać za wszelką cenę. W Pieszycach stawiają przede wszystkim na rozwój bazy i szkolenie.

– Dwa lata temu własnymi siłami zrobiliśmy boisko treningowe, do tego mamy boisko główne. To treningowe to był nieużytek rolny. Dzięki pomocy lokalnych firm nawieźliśmy tam 30 tysięcy ton ziemi, której przedsiębiorca chciał się pozbyć, bo wybudował zakład na terenie specjalnej strefy ekonomicznej. Z rodzicami wybieraliśmy kamienie. Na pozostałe prace sami pozyskaliśmy pieniądze. Okoliczni mieszkańcy mieli fajne miejsce do wyjścia z psami, więc boisko ogrodziliśmy, postawiliśmy piłkochwyty. Mamy dużo bramek, które są niezbędne do treningów. W listopadzie oddamy do użytku budynek o powierzchni 400 metrów kwadratowych z szatniami i salką fitness. Latem na boisku głównym zamontowaliśmy system podlewania, a w planach mamy zainstalowanie go także na boisku treningowym. Na wiosnę musimy zrobić renowację płyty głównej i boiska treningowego. W planach mamy oświetlenie obu boisk, jeśli awansujemy – wylicza w rozmowie z „Rz” Radosław Drążczyk, prezes, zawodnik i jednocześnie jeden z trenerów w Pogoni.

W Pieszycach mają nadzieję, że system certyfikacji szkółek piłkarskich, który właśnie wprowadza Polski Związek Piłki Nożnej (PZPN), pomoże im wyróżnić się na tle konkurencji. Wiedzą, że wykonują dobrą pracę i liczą na złotą gwiazdkę. Wszyscy trenerzy pracujący w klubie mają stosowne uprawnienia. Sam Drążczyk ma licencję UEFA A, był na stażu w Zagłębiu Lubin. Na seminarium z metodologii, które odbywało się we Wrocławiu, poznał trenerów z Realu Madryt. Teraz wybiera się na staż do Hiszpanii, czeka tylko na potwierdzenie terminu. Jeśli dobrze pójdzie, to pojawi się też na stażu w Ajaksie Amsterdam.

Pieniądze skąd się da

Inwestuje nie tylko w siebie. Dwóch młodych chłopców z klubu wysyła w najbliższym czasie na kurs UEFA C. Mają po 18 lat, pomagali od kilku miesięcy przy treningach dzieci jako wolontariusze i chcą się rozwijać, łączyć grę w piłkę z trenowaniem. Skąd w Pieszycach pieniądze na to wszystko? Znaczną część środków przekazuje gmina, ale Drążczyk pisze też wnioski o dofinansowanie z województwa dolnośląskiego, a nawet Ministerstwa Sportu i Turystyki. Pomagają też prywatni sponsorzy, największym dobroczyńcą jest firma Henkel.

– Jak często w takich sytuacjach pomógł przypadek. Pocztą pantoflową dowiedzieliśmy się, że można się zwrócić o wsparcie różnych projektów. Dzięki m.in. tym pieniądzom sfinansowaliśmy system nawadniania czy budowę ogrodzenia wokół boiska treningowego – mówi „Rz” Drążczyk. W Pogoni stawiają na naukę podstaw, rozwój techniki indywidualnej, czyli tego, czego polskim piłkarzom brakowało w ostatnich czasach. Nie patrzą na wyniki w grupach dziecięcych i juniorskich, choć te, dzięki dobrej pracy, przychodzą przy okazji. Oprócz treningów całych grup, dwa razy w tygodniu prowadzą zajęcia z tzw. techniki fundamentalnej.

– Podpatrzyłem to w Zagłębiu Lubin. Oni są prekursorami takiej pracy w Polsce. Wcześniej prowadziłem skrzatów i żaków, ale zatrudniliśmy trenera, więc oddałem te grupy i zająłem się zajęciami dodatkowymi. Przychodzi tam po około sześciu, ośmiu zawodników. Ćwiczymy czucie piłki, prowadzenie, grę jeden na jednego. To, co się przydaje w piłce seniorskiej. Umiejętności polskich piłkarzy są pod tym względem bardzo niskie. Chłopców na te zajęcia typują trenerzy, ale jeśli ktoś z własnej woli chce przyjść, to też może. Na takich dzieciach, które bardzo chcą, najbardziej nam zależy – mówi „Rz” Drążczyk.

W Pieszycach też skorzystano na sukcesie Jarosława Jacha. W lipcu angielski klub Crystal Palace przelał Pogoni około 130 tysięcy złotych, które zostały zainwestowane w poprawę bazy treningowej. Jak podkreśla prezes klubu, to pieniądze wydane w najlepszy możliwy sposób, bo będą pracować przez wiele lat. Oczywiście, można by za to kupić nowe komplety strojów, ale one, koniec końców, kiedyś się podrą i wyblakną. A boisko zostanie i pomoże wychować kolejnego zdolnego juniora, który z Pieszyc ruszy w świat. ©?

Fachowcy w całej Europie zachwycali się golami Piątka i mieli prawo pytać, skąd się wziął w Genoi taki napastnik. Jedno jest pewne: nie wyszedł z żadnej ze słynnych akademii, nie ma na swojej karierze stempla Ajaksu, Barcelony czy Juventusu, więc skąd u niego taka pewność siebie, mocny strzał, siła i przebojowość. Jak to się stało, że we włoskiej lidze, w której obrońcy potrafią najtwardszego napastnika doprowadzić do płaczu, on zdobywa gole?

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej