Tenis po cesarsku

Do zmiany Zopotter Lawn–Tennisklub w Sopocki Klub Tenisowy trzeba było kilkudziesięciu lat i paru zakrętów historii. Ale miejsce pozostało to samo: korty przy Annestrasse, dziś Ceynowy, na których tenis rządzi jak za cesarza Wilhelma II.

Publikacja: 11.01.2016 17:51

Zopotter Tennisklub przyciągał śmietankę towarzyską nie tylko nadmorskiego kurortu. Grywał tu m.in.

Zopotter Tennisklub przyciągał śmietankę towarzyską nie tylko nadmorskiego kurortu. Grywał tu m.in. Kronprinz Friedrich Wilhelm, najstarszy syn cesarza Wilhelma II

Foto: PZT

Zachowała się niejedna pocztówka w sepii, na której widać kobiety z rakietami w ręku. Długie białe suknie kryjące gorsety, kapelusze z małym rondem. Mężczyźni także w długich białych spodniach, flanelowych koszulach, czasem z rękawami zawiniętymi powyżej łokci. Albo charakterystyczny budynek ze spadzistym dachem w stylu myśliwskim, drewnianym balkonem i filarami oraz herbem.

Podpis: Zopotter Tennisklub, data – może być 1911 (wtedy stanął domek klubowy), 1907, albo nawet wcześniej, bo pierwszy kort, a właściwie trzy, zbudowano w Parku Północnym w 1897 roku, na dawnym uroczysku. Budową zarządzał sprowadzony z Berlina Frenz Mech, który miał plany wzorowane na wskazówkach brytyjskich specjalistów. Tylko nawierzchnia była lokalna – mielony żużel, który nieco brudził biel strojów.

Chętnych do odbijania piłek było jednak wielu, reklama też już działała. „Tenis daje możność użycia przez kilka godzin pełni ruchu na świeżem powietrzu, a zarazem wyćwiczenia siły, zgrabności i bystrości w odgadywaniu zamiarów przeciwnika i oryentowaniu się w sytuacyi” – zachwalały ówczesne gazety.

Kolejne trzy place do gry z przebieralniami i niektóre z oświetleniem elektrycznym (!) powstają zatem rychło po drugiej stronie Nordstrasse (dziś Powstańców Warszawy), tam gdzie stanął budynek klubowy.

Srebrny serwis z figurą Neptuna

Sopot dopiero się rodził do roli sławnego kurortu (prawa miejskie cesarz Wilhelm II przyznał miejscowości w roku 1901), ale tenis już znalazł tam swoje bardzo ważne miejsce. Tak samo ważne jak budowane z energią Łazienki Południowe w stylu norweskim, jak molo, które wówczas miało całe 85 m. Turnieje tenisowe były wcześniejszą atrakcją, niż przedstawienia w Teatrze Leśnym (późniejszej Operze Leśnej), jeszcze nad morzem nie stanęło wielkie kasyno, po paru latach Kasino-Hotel, następnie Hotel Grand.

Gdy miejscowy pasjonat sportu nadporucznik Friedrich Schlepps oficjalnie zakładał z kolegami w 1900 roku Zoppoter Lawn-Tennisklub, z uzdrowiska wiodła już linia kolejowa do Gdańska oraz Słupska, Koszalina i Berlina. Komunikacja była potrzebna także dlatego, że domek przy Annestrasse stał się wkrótce siedzibą Wschodnioniemieckiego Związku Turniejów Tenisa Ziemnego łączącego kluby tenisowe Prus Wschodnich i Zachodnich.

Burmistrz Johannes Kollath dbał, by sława miasta rosła – także poprzez sport, który był rozrywką miejscowych, ale przede wszystkim przyjezdnych, bogatych kuracjuszy z Niemiec, Rosji i Skandynawii. Na początku XX wieku działa już w Ostseebad Zoppot tor wyścigów konnych, organizują się jeźdźcy, pływacy, żeglarze, strzelcy, cykliści, piłkarze i automobiliści. W lipcu 1907 roku po raz pierwszy odbył się Zoppoter Sportwoche, tydzień sportu, którego głównym punktem był rajd samochodowy połączony z paradą kwiatową.

Dla sopockiego tenisa największe znacznie miało to, że miłośnikiem gry został sam Kronprinz Friedrich Wilhelm, najstarszy cesarski syn. Hulaka i kobieciarz, grywał na sopockich kortach często, doczekał się własnej ulicy i w 1912 roku rezydencji Seehaus – magistrat wykupił niemal nową willę dla Kronprinza od gdańskiego przemysłowca i hotelarza Hugo Werminghoffa. Międzynarodowy turniej tenisowy o cesarską nagrodę Wilhelma II (srebrny serwis wykładany bursztynem z brązową figurą Neptuna) był corocznym ważnym punktem programu wizyty Friedricha Wilhelma, opisywanej następnie w szczegółach przez Zoppoter Zeitung. Przy okazji następca tronu był portretowany przez Wojciecha Kossaka.

Cyrk i inne atrakcje

Z tej przyczyny, a także licznych innych atrakcji, jakimi przyciągało miasto, klub tenisowy szybko rósł w siłę. W 1924 roku Zoppoter Tennisklub miał już drewnianą halę tenisową, trzy lata później dom klubowy powiększył się o dwa boczne skrzydła.

Na turnieje i gry pokazowe coraz częściej przybywali znakomici zawodnicy zagraniczni, sławy swoich czasów: William Tilden (w 1933 roku przyjechał ze swym „cyrkiem”), Hans Nüsslein, Ellsworth Vines, Adrian Quist albo Henner Henkel. Mniej wprawni amatorzy mieli okazję patrzeć i podziwiać, a potem mierzyć siły z rywalami z klubów w Królewcu, Elblągu lub Malborku. Czasem przyjeżdżały drużyny z Berlina, Warszawy, Oslo, Wiednia lub Budapesztu. W Sopocie grano o mistrzostwo Wolnego Miasta Gdańska i organizowano mecze drużyn związkowych ze Śląska i Zrzeszenia Wschodniopruskich Klubów Tenisowych.

Polski tenis też się w Sopocie pokazywał, w latach 30. miał już przecież niemałą siłę, przy Annestrasse wygrywali Józef Hebda, bracia Jerzy i Maksymilian Stolarowowie, Ignacy Tłoczyński, Adam Baworowski, Wanda Dubieńska, Jadwiga Jędrzejowska i Elżbieta Lilpopówna.

Tenisowego rozpędu Sopotu nie wstrzymał nawet wybuch II wojny światowej. Turnieje rozgrywano jeszcze w latach 1940 i 1941. Dopiero gdy korty stały się bazą wojsk niemieckich, potem radzieckich, gdy tereny i halę wykorzystano jako stajnie, tenis zamarł.

Powojenna rozpacz i odbudowa

Odrodził się dzięki pracy Jana i Stefana Korneluków, którzy z pomocą grupy podobnych im pasjonatów zaczęli pracę od podstaw. Najpierw zobaczyli ruinę domku klubowego, stosy nawozu końskiego i jamy po bombach. – Klub w Sopocie przedstawiał obraz nędzy i rozpaczy, ale mimo to jakoś od razu przypadł mi do serca. Sprawiło to piękne położenie w pobliżu morza, wśród drzew, no i to, że korty miały swoją wspaniałą historię – mówił Stefan Korneluk, przed wojną chłopak do podawania piłek, potem gracz z Powiśla, z warszawskiej „Elektryczności”. W Sopocie zjawił się w kwietniu 1945 roku (brat dwa miesiące później).

Byli z pokolenia grającego nawet podczas wojny, na zakonspirowanym korcie przy Instytucie Głuchoniemych i Ociemniałych w Warszawie, razem z braćmi Tłoczyńskimi, Władysławem Skoneckim, Jerzym Gottschalkiem i Bohdanem Tomaszewskim. Potem zostali powstańcami. Jan znalazł się w obozie w Schpelen nad Renem, uciekł po trzech tygodniach. Na Wybrzeże skierował Korneluków Państwowy Urząd Wychowania Fizycznego.

Przygotowali pierwsze korty na święto 3 Maja, zagrali między sobą. Klub nazwali KS Odwet. Zapał niósł ich niebywale. Już pod koniec czerwca 1945 roku zorganizowali pierwszy powojenny ogólnopolski turniej tenisowy z okazji Dni Morza. Przyjechała trzydziestka uczestników, single wygrali Jadwiga Jędrzejowska i Włodzimierz Olejniszyn, mikst Jędrzejowska i Jan Korneluk – pierwszy klubowy trener. Rok później odbyły się w Sopocie mistrzostwa Polski.

Ciąg dalszy to wytrwała budowa klubu, ale też boje z nową historią, w której miejsca dla wielkiego tenisa raczej nie widziano ze względu na „burżuazyjne obciążenia”. Odwet zmienił się w Ogniwo, Ogniwo w 1956 roku w Sopocki Klub Tenisowy (o tę nazwę też trzeba było stoczyć bitwę z władzami, bo władze wolały Spartę).

Tenis na kortach przy Ceynowy trwał jednak niezłomnie mimo politycznej niepoprawności i niekiedy braków finansowych. Były też chwile, które dawały nadzieję: w 1961 roku do Sopotu przyjechał Cyrk Jacka Kramera – grupa zawodowa znanego amerykańskiego mistrza, były turnieje o Puchar Bałtyku, były ciekawe mecze międzynarodowe z reprezentacjami innych miast albo drużynowe mistrzostwa Europy amatorów. SKT stał się też miejscem spotkań towarzyskich znanych postaci polskiej kultury, aktorów, piosenkarzy i pisarzy. Tenisistki i tenisiści z Sopotu rządzili w rywalizacji krajowej.

Czekanie na wzlot

Zapowiedź nowych czasów dał w 1977 roku Turniej Asów zawodowego tenisa, w którym udział wzięli Australijczyk Colin Dibley, Anglik Buster Mottram, Niemiec Juergen Fassbender, także Wojciech Fibak, Henryk Drzymalski i Czesław Dobrowolski. Trzeba było poczekać jeszcze tylko kilkanaście lat, by móc napisać, że do Sopotu na turnieje WTA i ATP przyjeżdżają największe postaci światowego tenisa.

Kto bywał, ten pamięta: pod szyldem Idea Prokom Open można było oglądać, jak grają na korcie centralnym Arantxa Sanchez-Vicario, Conchita Martinez, Anke Huber, Anastazja Myskina, Dinara Safina, Flavia Pennetta, Rafael Nadal, Marat Safin, Gael Monfils, Juan Carlos Ferrero, Nikołaj Dawydienko, Tommy Robredo, Carlos Moya, David Ferrer, Guillermo Coria i David Nalbandian, by wymienić tylko największych.

Te wydarzenia też minęły, choć wspominane będą długo i słychać od czasu do czasu, że ciąg dalszy, mimo przeszkód, kiedyś nastąpi. Sopocki Klub Tenisowy powinien doczekać kolejnych wzlotów, bo ma wspaniałą tradycję, znakomite położenie i wiele do ofiarowania miłośnikom tenisa. Genius loci – duch miejsca przy ul. Ceynowy – wciąż żyje, nawet jeśli Kronprinz z małżonką już do Ostseebad Zoppot latem nie przyjeżdża.

Zachowała się niejedna pocztówka w sepii, na której widać kobiety z rakietami w ręku. Długie białe suknie kryjące gorsety, kapelusze z małym rondem. Mężczyźni także w długich białych spodniach, flanelowych koszulach, czasem z rękawami zawiniętymi powyżej łokci. Albo charakterystyczny budynek ze spadzistym dachem w stylu myśliwskim, drewnianym balkonem i filarami oraz herbem.

Podpis: Zopotter Tennisklub, data – może być 1911 (wtedy stanął domek klubowy), 1907, albo nawet wcześniej, bo pierwszy kort, a właściwie trzy, zbudowano w Parku Północnym w 1897 roku, na dawnym uroczysku. Budową zarządzał sprowadzony z Berlina Frenz Mech, który miał plany wzorowane na wskazówkach brytyjskich specjalistów. Tylko nawierzchnia była lokalna – mielony żużel, który nieco brudził biel strojów.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej