Zbyszek, Henio i Stefek

Pierwsze skojarzenie związane z Bydgoszczą: obiekty klubu sportowego Zawisza i Wenecja Bydgoska. Z Toruniem: Mikołaj Kopernik i stare miasto. Nie jestem oryginalny.

Publikacja: 24.05.2017 23:00

Stefan Szczepłek

Stefan Szczepłek

Foto: Fotorzepa / Dariusz Golik

Ale mam też przed oczami obrazek, którego w rzeczywistości nigdy nie widziałem. Może nawet nie było takiego przypadku, ale mógł się zdarzyć. W latach 50. największą gwiazdą bydgoskiego futbolu był stoper Zawiszy i Polonii Józef Boniek. Powiedzieć, że grał ostro, to nic nie powiedzieć. Jednak szanowano go, ponieważ nie przekraczał zasad fair play. W 1959 r. w Polonii Boniek poznał kolegę, który przyjechał do Bydgoszczy z Warszawy. Nazywał się Ryszard Kulesza i grał na lewym skrzydle.

Mimo że byli charakterologicznymi przeciwieństwami, polubili się. Któregoś dnia Józef zaprosił Ryśka na Osiedle Leśne, żeby zobaczył, jak grają w piłkę i walczą ze sobą czteroletni chłopcy. Wyróżniali się trzej: syn Bońka Zbyszek oraz Henio Miłoszewicz i Stefek Majewski. Wszyscy urodzili się zimą 1956 roku w odstępie kilkudziesięciu dni.

Upłynęło 20 lat. Chłopcy zostali pierwszoligowymi zawodnikami Zawiszy, Widzewa, Legii i Lecha, a Ryszard Kulesza, już jako selekcjoner, powoływał ich do reprezentacji Polski. Józef Boniek był świadkiem wszystkich ich wzlotów i upadków. Zbigniew Boniek jest prezesem PZPN, a Stefan Majewski – dyrektorem sportowym. Henryk Miłoszewicz odszedł przedwcześnie, po meczu prowadzonego przez siebie Kujawiaka Włocławek z Wisłą Nowe. Rano, w dniu meczu, trafił do szpitala. Wypisał się na własną prośbę, żeby być ze swoimi zawodnikami. W czasie meczu serce się zatrzymało. Miał tylko 47 lat.

Tam, gdzie grali, na stadionie Zawiszy, wykuwały się złote medale olimpijskie Zdzisława Krzyszkowiaka i Teresy Ciepły. Obok Legii i Śląska to był najpotężniejszy wojskowy klub w Polsce. Na stadionie im. Zdzisława Krzyszkowiaka Irena Szewińska pobiła rekord świata w biegu na 400 m, a Władysław Komar pierwszy raz pchnął kulę na odległość ponad 21 m. Zbigniew Boniek spytany, co przychodzi mu do głowy na dźwięk słowa Zawisza, odpowiedział: „spacery Alejami 1 Maja z moją narzeczoną, która została później moją żoną, i ten czas młodości, w którym marzyłem, że zostanę wielkim piłkarzem”.

Zawisza jest wielki siłą lekkoatletów, piłkarzy, strzelców, ale to przedwojenny wioślarski klub Bydgostia ma więcej medalistów olimpijskich. Robert Sycz dwukrotnie na igrzyskach zdobywał złoto, Magdalena Fularczyk-Kozłowska jest złotą i brązową medalistką. Kiedy pierwsi wioślarze-olimpijczycy z Bydgoszczy, Jerzy Broniec i Alfons Ślusarski trenowali w roku 1964 na Brdzie, obok, w Filharmonii Pomorskiej śpiewał początkujący młody tenor Luciano Pavarotti.

Z grupą włoskich muzyków pojechał z Bydgoszczy zwiedzić Toruń. Gdyby mógł tam być dzisiaj, zobaczyłby Motoarenę – najpiękniejszy stadion żużlowy na świecie.

Ale mam też przed oczami obrazek, którego w rzeczywistości nigdy nie widziałem. Może nawet nie było takiego przypadku, ale mógł się zdarzyć. W latach 50. największą gwiazdą bydgoskiego futbolu był stoper Zawiszy i Polonii Józef Boniek. Powiedzieć, że grał ostro, to nic nie powiedzieć. Jednak szanowano go, ponieważ nie przekraczał zasad fair play. W 1959 r. w Polonii Boniek poznał kolegę, który przyjechał do Bydgoszczy z Warszawy. Nazywał się Ryszard Kulesza i grał na lewym skrzydle.

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej