Lepiej niż w kinie

W Krakowie i Niepołomicach działa, być może największa na świecie, szkoła karate tradycyjnego. Chętnych do uprawiania tej dyscypliny ciągle przybywa.

Publikacja: 12.11.2017 23:30

Lepiej niż w kinie

Foto: materiały prasowe

Kto nigdy nie trenował karate, ten zapewne wyobraża sobie, że wygląda to tak jak w filmie „Karate Kid”, gdzie nauczyciel ma wiernych sobie uczniów, którzy zwykle są grzeczni i mili, a ich nadrzędnym celem jest wygrywanie zawodów oraz dokuczanie szkolnym kolegom. W Krakowie i Niepołomicach działa akademia, która stawia na rozwój uczniów. Przy okazji z każdych zawodów przywożą oni wiele medali.

Paweł Janusz, główny trener i założyciel Akademii Karate Tradycyjnego Kraków-Niepołomice, zapewnia, że ten sport wcale tak nie wygląda. – „Karate Kid” jest fajnym filmem, z pozytywnym przesłaniem, ale nie pokazuje, jak naprawdę wygląda trening. Przede wszystkim walka wygląda inaczej niż w filmie. Dzieci się nie nokautują. Sam proces nauki też jest inny, bo najważniejsze, by dzieciaki wyrosły na dobrych ludzi – wcale nie muszą w przyszłości być zawodnikami. Karate przygotuje je do życia, nauczy samodyscypliny. Treningi mają też wielkie walory zdrowotne, pomagają w wyrobieniu prawidłowej postawy, wzmacniają plecy, kolana, staw skokowy – mówi „Rz” Paweł Janusz.

Wpłynąć na życie dzieci

Poprzez takie ćwiczenia można rozwinąć całe ciało. Kiedy Krzysztof Guzowski, fizjoterapeuta Agnieszki Radwańskiej, zobaczył, jak pracują instruktorzy akademii, był pod wielkim wrażeniem i stwierdził, że wielu fachowców mogłoby się od nich uczyć.

– Karate oparte jest na biomechanice, pomaga wypracować odpowiednie reakcje. Można powiedzieć, że fizjoterapia jest obecna na każdym naszym treningu. Instruktorzy wykonują świetną pracę. Widzę też, jak na naszych obozach chłopcy pracują z dziećmi. Są lepsi niż niejeden pedagog po studiach. Mają wiedzę, a do tego także wyobraźnię potrzebną do tego, żeby bezpiecznie poprowadzić zajęcia – mówi Paweł Janusz.

Każdego, kto po treningach w jego akademii zdobędzie czarny pas, zachęca, by sam został instruktorem. Można się rozwinąć, zarobić pieniądze, a do tego również wpłynąć na życie dzieci, przekazać to, czego samemu się nauczyło w trakcie treningów w akademii.

Nic dziwnego, że chętnych do spróbowania swoich sił w karate jest coraz więcej. Najmłodszy uczeń akademii ma dwa i pół roku. W Niepołomicach przy akademii działa nawet przedszkole. Na początku treningi to w większości zabawa, ale już wtedy można maluchy uczyć dyscypliny, stawania na zbiórkach, ukłonów.

Karate tradycyjne to sport dla każdego. Często rodzice przyprowadzają na trening dzieci i kiedy widzą, jak pociechy się rozwijają, sami zaczynają próbować. Bywają nawet takie przypadki, że po rodzicach na salę trafiają jeszcze dziadkowie. Najstarszy uczeń ma 76 lat i radzi sobie bardzo dobrze. Z każdym trzeba jednak pracować inaczej.

– Dzieciaki mogą trenować od rana do wieczora, przez siedem dni w tygodniu, ale czasem trzeba z nimi pójść do parku i zacząć ćwiczenia, kiedy jeszcze trzymają w ręce lody. Na obozach wprowadzamy zakaz używania telefonów komórkowych. Mamy również grupę dorosłych osób i treningi z nimi też dają dużo satysfakcji. Dziecko nie rozumie, kiedy się mówi o połączeniach mięśni. Dorosły to zrozumie, bo go boli odcinek lędźwiowy, świadomość ciała jest dużo większa. Czasami podczas objaśniania różnych rzeczy słyszymy „wow” i pytanie: ja też mogę to zrobić? Nie ma niepotrzebnego skakania, bo każdy wiek ma swoje prawa. Taki uczeń też może zdobyć czarny pas. Powiem więcej, w Japonii 55-latek to jest młodziak. Trzeba mieć 55 lat, żeby mieć coś do powiedzenia. Mądrość życiowa nie bierze się znikąd – mówi „Rz” Paweł Janusz.

Obecnie w klubie trenuje około 2000 osób i prawdopodobnie jest to największa akademia na świecie – w Japonii ani w Brazylii, gdzie również karate jest bardzo popularne, nie ma tak wielkich szkół. Jedno dojo (w języku japońskim miejsce treningu sportów walki, obowiązują tu odpowiednie zasady, wchodząc i wychodząc, składa się ukłon) działa w Niepołomicach, ale jest też drugie w Tauron Arenie Kraków, bo chętnych nie brakuje. Zawodnicy zdobywają medale mistrzostw świata i Europy, startują w zawodach Pucharu Świata.

Burmistrz popiera

Paweł Janusz sam zaczął trenować karate, żeby stać się grzeczniejszy; ojciec był dyrektorem szkoły i nie wypadało, żeby jego synowie byli łobuzami. Kiedy rozsadzała ich energia, zabrał jednego na treningi judo, a drugiego (Pawła) na salę bokserską.

Kiedy w Wiśle Kraków nie można było już trenować, bo zawieszono sekcję bokserską, Paweł poprosił starszego brata, wtedy studenta AWF, o listę adresów, gdzie można uprawiać sztuki walki. Tak trafił na treningi karate, a po przeprowadzce do Niepołomic w 1996 roku właśnie tam założył swoją szkołę.

Od początku mocno tę ideę popierał burmistrz Niepołomic Stanisław Kracik, zwłaszcza kiedy zobaczył, jak chętnych do treningów przybywa, a klub się rozwija.

– Gmina odkupiła od wojska tereny po dawnej jednostce. Burmistrz wydzielił nam budynek i powiedział, że to będzie nasze miejsce. Kiedy wiedziałem, że moment otrzymania lokalu się zbliża, zacząłem organizować wielką imprezę. Do Niepołomic miało przyjechać 600 instruktorów z czarnymi pasami, z wielką postacią karate sensei Hidetaką Nishiyamą na czele. Impreza miała się odbyć w maju, a prace remontowe można było zacząć najwcześniej w lutym. Trzeba było się bardzo spieszyć – wspomina Paweł Janusz.

Wtedy naocznie można się było przekonać, jak bardzo ludziom zależy, by siedziba klubu powstała. Wiele osób przyjeżdżało prosto po pracy, drogimi samochodami, jeszcze w garniturach. Przebierali się i wchodzili na miejsce tych, którzy przyszli rano.

Sensei Nishiyama

Udało się zdążyć w ostatniej chwili. W nocy z piątku na sobotę jeszcze malowano ostatnie elementy, a rano zjawił się sensei Nishiyama i przeciął wstęgę. Dzięki temu w Niepołomicach jest jedyne w Polsce dojo otwarte przez słynnego Japończyka.

Skąd biorą się sukcesy akademii? Paweł Janusz przypomina, że podczas treningów wszyscy instruktorzy bardzo dbają o bezpieczeństwo uczniów i nie ma od tego żadnych odstępstw. Karate uczy jakości i stawiania sobie ambitnych celów Ważne były także odpowiednie działania marketingowe. W Krakowie instruktorzy prowadzili zajęcia w centrum handlowym, a nie w salach gimnastycznych przy szkołach. Dzięki temu tysiące osób mogło na własne oczy zobaczyć, jak wygląda trening. A potem, po zakupach, przyjść do domu i pomyśleć, że samemu warto spróbować.

Kto nigdy nie trenował karate, ten zapewne wyobraża sobie, że wygląda to tak jak w filmie „Karate Kid”, gdzie nauczyciel ma wiernych sobie uczniów, którzy zwykle są grzeczni i mili, a ich nadrzędnym celem jest wygrywanie zawodów oraz dokuczanie szkolnym kolegom. W Krakowie i Niepołomicach działa akademia, która stawia na rozwój uczniów. Przy okazji z każdych zawodów przywożą oni wiele medali.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej