„Rzeczpospolita”: Pięć lat temu Polska patrzyła z podziwem, jak poznańskie zoo i jego dyrektorka Ewa Zgrabczyńska walczą o tygrysy, które utknęły na białoruskiej granicy. Teraz okazuje się, że dyrektor ogrodu ma prokuratorskie zarzuty, m.in. działania na szkodę miasta przez nadużycie swoich uprawnień, została zawieszona w obowiązkach służbowych. Nadzór ratusza nad ogrodem był właściwy?
Jacek Jaśkowiak: Nadzór nad zoo był właściwy. Kilka lat temu zleciłem przeprowadzenie tam kontroli i nie wykazała ona żadnych uchybień.
Sądzę, że pani dyrektor nie udźwignęła sławy i wielkiej popularności, którą w dużym stopniu wykreowały media. Wielkie serce i miłość do zwierząt to jedno, a kierowanie publiczną placówką to drugie.
To pierwsze nie może być usprawiedliwieniem dla braku poszanowania procedur czy dla nadużyć w dysponowaniu miejskim mieniem. Wielka popularność zdawała się dawać pani Ewie Zgrabczyńskiej poczucie, że te zasady jej nie dotyczą, że jej misja jest wobec nich nadrzędna.
Zbliża się studniówka rządu Donalda Tuska. Coś się zmieniło w relacji samorządów z władzami państwa?