W tym roku koszty funkcjonowania miejskiej komunikacji dalej będzie podnosić wysoka inflacja, drogie paliwa i rosnące płace. Fala podwyżek cen biletów, jaka przetoczyła się przez miasta w 2022 r., nie załatała dziur w budżetach miejskich spółek przewozowych. W rezultacie w tym roku pasażerowie będą musieli jeszcze głębiej sięgnąć do kieszeni.
Nowe ceny biletów autobusowych mają być kluczowym punktem najbliższej sesji Rady Miasta w Białymstoku, gdzie przejazd z biletem normalnym miałby kosztować 5 zł – o 1 zł więcej niż obecnie, natomiast ulgowym 2,5 zł. To nie wszystko, bo zdrożeć mają wszystkie rodzaje biletów, i to znacząco. 60-minutowy kosztowałby 7 zł zamiast 5 zł, weekendowy zdrożałby z 24 zł do 31 zł, miesięczny do 130 zł, podczas gdy teraz płaci się za niego o 30 zł mniej. Jeszcze większe podwyżki dotyczyłyby biletów okresowych na okaziciela. Według serwisu białystokonline.pl obecnie taki bilet kosztuje 40 zł, ale ma zdrożeć o 300 proc., do 120 zł.
Czytaj więcej
Najbardziej zakorkowanym w 2022 roku miastem świata jest Bogota, która niewiele wyprzedza Manilę i Sapporo. Polskie miasta też są mocno zapchane samochodami.
Według władz miasta podwyżkę wymusza inflacja oraz gwałtowny wzrost cen paliw. Według wiceprezydenta Zbigniewa Nikitorowicza skumulowany wskaźnik inflacji za lata 2020–2022 sięgnął 30 proc., a podwyżka cen biletów pozwoliłaby zmniejszyć o ok. 20 mln finansową dziurę w budżecie spółek komunikacyjnych, sięgającą 100 mln zł.
W Gdańsku wyższe ceny za przejazdy komunikacją miejską zaczną obowiązywać od kwietnia. – Mamy 77-proc. wzrost ceny energii i 49-proc. wzrost ceny paliwa w porównaniu do stycznia 2022 r. Wysoka inflacja wymaga również, żeby kierowcy i motorniczowie otrzymali godziwe wynagrodzenie za swoją pracę – tłumaczył w styczniu Piotr Borawski, wiceprezydent Gdańska.