Kontury być może najważniejszego cyklu wyborczego od 1989 r. nabierają powoli kształtu. W ubiegłym tygodniu Sejm przyjął ustawę, która przedłuża kadencję samorządów do 30 kwietnia 2024 r. Wybory do Sejmu odbędą się w październiku 2023 r., pół roku później zakończy się kampania samorządowa, w maju 2024 r. odbędą się wybory do PE, a w 2025 r. – wybory prezydenckie.
To przesądzone, bo termin wyborów PiS w nieoficjalnych konsultacjach ustalił z Pałacem Prezydenckim, co oddaliło groźbę weta. Z kuluarowych informacji i nie tylko wynika, że prezydent Andrzej Duda sprzeciwiał się dłuższemu przesunięciu terminu wyborów. A PiS do obalenia weta prezydenta nie ma głosów.
Za i przeciw
Przesunięcie terminu wyborów niesie liczne konsekwencje, ale też jest na wiele sposobów komentowane przez samorządowców. – Wybory samorządowe powinny odbyć się w konstytucyjnym terminie. Wyborcy zdecydowali o swoim wyborze i terminie trwania kadencji samorządowców. Taki wybór został wyrażony udziałem w głosowaniu. Wyznaczanie nowego terminu przez Sejm i wydłużanie kadencji samorządu jest kombinowaniem politycznym – powiedział w piątek burmistrz Wieliczki Artur Kozioł, szef małopolskiego regionu Ruchu Samorządowego Tak! Dla Polski, który gromadzi pod wspólnym szyldem 550 wójtów, burmistrzów i prezydentów z całej Polski. Samorządowcy z tego stowarzyszenia od samego początku sprzeciwiali się idei przesunięcia terminu wyborów.
Ale są też samorządowcy z dużym doświadczeniem, którzy mieli inne zdanie. – Dla samorządu to dobre rozwiązanie. Jestem w samorządzie od 1998 roku. 24 lata. Wszyscy mówili od samego początku, że lepiej gdy wybory odbywają się na wiosnę, bo wtedy samorządowcy mają możliwość kształtowania swojego budżetu i budżetu na rok kolejny. Jak wiadomo, każdy idzie ze swoim programem wyborczym i musi mieć środki, by go realizować – mówi nam Grzegorz Pietruczuk, burmistrz dzielnicy Bielany w Warszawie. – Podchodzę do tematu racjonalnie. Nałożenie się dwóch kampanii byłoby mordercze dla samorządowców. Bo wybory parlamentarne mają inną specyfikę. Samorządowcy zajmują się kwestiami lokalnymi, a nie wielką polityką. W kampanii parlamentarnej nie ma miejsca na tematy lokalne – dodaje Pietruczuk.
Kwestia strategii
Rozdzielenie wyborów niesie określone konsekwencje strategiczne.