Zmiany w służbie zdrowia idą jak po grudzie. "Tworzą się dodatkowe kolejki"

Samorządy czekają na konkrety w sprawie reformy ochrony zdrowia. A na co dzień borykają się z zadłużeniem szpitali.

Publikacja: 06.10.2024 13:27

Wielu samorządowców uważa, że potrzebna jest restrukturyzacja szpitali, ale bez zmian systemowych w

Wielu samorządowców uważa, że potrzebna jest restrukturyzacja szpitali, ale bez zmian systemowych w ochronie zdrowia może być to wysiłek daremny

Foto: Adobe Stock

Jestem ostatnią osobą, która chciałaby cokolwiek zamykać czy zmniejszać liczbę łóżek – zapewnia Robert Pieszczoch, starosta sanocki. Sanocki szpital miesięcznie przynosi 2–3 mln straty, a jego dług wynosi ponad 100 mln zł. Zaznacza, że ta sytuacja nie jest winą tylko złego dofinansowania, a wycena świadczeń jest niewystarczająca od wielu lat.

– Jakoś nie możemy w ochronie zdrowia znaleźć złotego środka – przyznaje. – To naprawdę najwyższy czas na to, abyśmy usiedli wszyscy do stołu i by powstała mapa potrzeb zdrowotnych. Nie jest to dobry pomysł, by samorządy czy szpitale powielały niektóre oddziały, pomiędzy którymi jest 30 km odległości – dodaje.

Zarówno on, jak i wielu innych samorządowców uważa, że potrzebna jest restrukturyzacja szpitali, ale bez zmian systemowych w ochronie zdrowia może być to wysiłek daremny. Potrzebne są zmiany w całym systemie. – Koncepcja, by BGK mogło dawać kredyty na restrukturyzację, nam się podoba, ale jeśli jego zabezpieczeniem miałby być majątek powiatu, to takiego nie mamy. Lepszym rozwiązaniem byłoby zabezpieczenie w postaci kontraktu na leczenie z NFZ – mówi Robert Pieszczoch.

Góra długów

Zadłużenie wymagalne szpitali publicznych na koniec zeszłego roku wynosiło 2,45 mld zł i miało je 417 szpitali działających w modelu SPZOZ (samodzielnych publicznych zakładów opieki zdrowotnej). W sieci szpitali jest 585 placówek, ale część działa jako spółki prawa handlowego lub państwowe instytuty badawcze. Resort zdrowia przekazał na jednym ze spotkań Rady Dialogu Społecznego, że skumulowany wynik finansowy szpitali SPZOZ w skali kraju w roku 2023 jednak był dodatni i wyniósł 139 mln zł. 45 proc. szpitali zakończyło ubiegły rok na finansowym plusie.

rp.pl

Szpitale, które długo czekają na opłacenie przez Narodowy Fundusz Zdrowia (NFZ) nadwykonań (czyli zabiegów i świadczeń wykonanych ponad liczbę zapisaną w umowie z NFZ), za drugi kwartał ograniczają programy lekowe, przesuwają wizyty i terminy zabiegów. Co prawda w najbliższych dniach mają otrzymać pieniądze za świadczenia ponad limit, ale tylko dlatego, że NFZ dostał ponad 3 mld zł obligacji, które właśnie spienięża BGK. Szpitale zmniejszają liczbę zabiegów, rosną kolejki i niepokój pacjentów.

Na niedawnym posiedzeniu sejmowej Komisji Zdrowia Marcelina Zawisza, posłanka Lewicy, przypomniała, że pomimo wzrostu finansowania systemu ochrony zdrowia nie rośnie liczba świadczeń. – Jeśli chcemy, by system ochrony zdrowia funkcjonował dobrze, to nie jest tylko kwestia zapłacenia za to, co jest zakontraktowane, ale poszukania źródeł do tego, by świadczeń było więcej. Nadwykonania wynikają z niedoszacowania kontraktów – dodała.

Tworzą się kolejki

– W zeszłym roku jeden z ministrów zdrowia zapowiedział, że ten rok będzie trudny, ale nikt z nas nie spodziewał się, że aż tak trudny. Powiedział, że nie zazdrości nam, dyrektorom, i my sobie też nie zazdrościmy – mówi nieco żartobliwie, ale ze smutkiem Waldemar Malinowski, prezes Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych (OZPSP). Jego zdaniem w ochronie zdrowia trwa kryzys finansowy, a przyczyn takiego stanu jest kilka.

Przypomina, że po pandemii politycy i władze centralne namawiały szpitale do szybkiego i efektywnego nadgonienia długu zdrowotnego, a to oznaczało przyjmowanie pacjentów bez względu na limity świadczeń podpisane przez placówki z NFZ. Równocześnie w roku wyborczym ci sami politycy znacząco uszczuplili Fundusz Zapasowy NFZ (praktycznie jest na wyczerpaniu) i dodatkowo przyjęto ustawę o minimalnych stawkach zarobków pracowników ochrony zdrowia bez odpowiedniego zabezpieczenia finansowego.

Czytaj więcej

Samorządy wspierają szpitale miliardami. A szpitale i tak są zadłużone

– Nie zabezpieczono pieniędzy na wynagrodzenia na pierwsze półrocze, a to niebagatelna kwota ponad 7 mld zł. To zrodziło problemy już od pierwszego kwartału. Teraz szpitale mają otrzymać pieniądze na nadwykonania za drugi kwartał. Nie wiadomo, co z kolejnymi kwartałami. Jeśli szpitale nie wiedzą, czy dostaną pieniądze, to przesuwają wizyty i zabiegi. Tworzą się dodatkowe kolejki – wylicza ekspert. Jego zdaniem potrzebny jest zastrzyk finansowy i zmiana logiki funkcjonowania całego systemu ochrony zdrowia, a nie tylko reforma szpitali.

Tłumaczy, że nawet jeśli zostanie zmniejszona liczba szpitali, to jeśli nie zmieni się praktyka wysyłania „swoich” pacjentów do szpitali przez lekarzy POZ i specjalistów, reforma nie poprawi efektywności opieki medycznej. – Opieka nad pacjentem musi być skoordynowana, a szpitale powiatowe powinny być jej centrum, ale współpracującym z innymi placówkami – mówi prezes OZPSP. Według związku zapisy na temat minimalnych stawek spełniły swoją rolę – doprowadziły do realnego podniesienia płac w ochronie zdrowia – i ustawa powinna przestać obowiązywać.

– Jeśli mamy ustawę o wynagrodzeniach, to pieniądze na podwyżki powinny być przekazane z budżetu, a nie z NFZ, czyli ze składki. Płace rosną, a składka nie – tłumaczy Waldemar Malinowski. – Często jest tak, że szpital jest najlepiej płacącym zakładem w powiecie. Niedawno na stanowisko sekretarki medycznej zgłosiło się w jednym ze szpitali powiatowych ponad 140 kandydatów. Byli to pracownicy samorządowi, urzędnicy, a nawet pracownicy sektora bankowego – dodaje.

Coraz większe straty

Wiesława Pawłowska, starosta inowrocławski, przyznaje, że sytuacja finansowa miejscowego szpitala jest trudna od kilku lat. – Wynika to ze wzrostów kosztów utrzymania placówki i wynagrodzeń pracowniczych. Podstawowe koszty: prądu, wody, gazu, ścieków, rosną w zatrważającym tempie, zwłaszcza dla placówek, które w pewnym momencie nawet nie były objęte tarczą ochronną. A gdy rząd postanowił im ulżyć, to na zapłacone nadwyżki czekaliśmy wiele miesięcy – relacjonuje samorządowczyni.

Jej zdaniem szpital otrzymuje niedoszacowane wyceny świadczeń, pomimo że ma oddziały specjalistyczne, ma drugi poziom referencyjności, nie tylko chirurgię ortopedyczną, onkologię, chemioterapię, ale także SOR. Zeszły rok szpital zakończył z 21 mln zł straty: – Nie posiadamy płynności finansowej. Na koniec tego roku strata planowana jest na 24 mln zł. Przychody szpitala za zeszły rok to 260 mln zł, a koszty – 280,9 mln zł. Strata to 8,3 proc. przychodów. I to jest poważny problem, bo podmiot tworzący, czyli samorząd, może pokryć stratę do poziomu amortyzacji.

Czytaj więcej

Oświata i ochrona zdrowia bolączką dla budżetów lokalnych

Kłopotem jest także brak personelu. Starosta przypomina, że szpitale dostały pieniądze na podwyżki płac dla personelu, ale tylko do wysokości pensji zasadniczej – jeśli pracownicy mają nadgodziny, a tak się zdarza, to pieniądze na nie musi wykładać powiat.

Starosta, tak jak inni samorządowcy, czeka na zmiany systemowe w ochronie zdrowia. Jest członkiem samorządowego zespołu, który opracował program transformacji potrzeb zdrowotnych dla województwa kujawsko-pomorskiego. Ma nadzieję, że efekt pracy tego gremium, jak i podobnych w pozostałych województwach, zostanie zaakceptowany przez resort zdrowia. Ma niestety złe doświadczenia – przez lata administracja centralna nie zwracała uwagi na propozycje i argumenty samorządowców. Na przykład na to, iż wciąż nie ma w Polsce instytucji koronera.

Jej zdaniem potrzebna jest jakaś forma oddłużenia i urealnienie wysokości umów między szpitalami a NFZ. Ale ważne są też inne – poza reformą całego systemu – zmiany. Zmorą placówek (i powiatu jako organu założycielskiego) jest skomplikowany system rozliczeń z NFZ. Zajmuje się nim w szpitalu aż kilkanaście osób. Starosta uśmiecha się smutno, gdy dodaje: – Sztuczna inteligencja by temu nie podołała. – Zwraca także uwagę na to, jak bardzo urosły koszty pracy w ochronie zdrowia – często stawka godzinowa na dyżurze to 150–200 zł.

Zaniżone stawki za usługi, problemy z finansowaniem placówek powodują także to, iż nie jest możliwe unowocześnienie placówki, tak by była bardziej przyjazna dla pacjentów. Pieniądze są inwestowane w sprzęt, ale już nie w unowocześnienie wnętrz.

Jestem ostatnią osobą, która chciałaby cokolwiek zamykać czy zmniejszać liczbę łóżek – zapewnia Robert Pieszczoch, starosta sanocki. Sanocki szpital miesięcznie przynosi 2–3 mln straty, a jego dług wynosi ponad 100 mln zł. Zaznacza, że ta sytuacja nie jest winą tylko złego dofinansowania, a wycena świadczeń jest niewystarczająca od wielu lat.

– Jakoś nie możemy w ochronie zdrowia znaleźć złotego środka – przyznaje. – To naprawdę najwyższy czas na to, abyśmy usiedli wszyscy do stołu i by powstała mapa potrzeb zdrowotnych. Nie jest to dobry pomysł, by samorządy czy szpitale powielały niektóre oddziały, pomiędzy którymi jest 30 km odległości – dodaje.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Społeczności lokalne
Po powodzi szkoły wracają do zajęć. "Powoli wracamy do normalności"
Społeczności lokalne
Miasta budują nowe szkoły. Co ze starymi? „Aż żałość bierze”
Społeczności lokalne
Rodzice do pracy, dziecko do darmowego żłobka
Społeczności lokalne
Aby mogli się spokojnie uczyć. Jak samorządy wspierają uczniów
Społeczności lokalne
Po tragedii w Poznaniu: Czego nie wolno trzymać w piwnicach?