Od początku jako samorządowcy różnego szczebla postulowaliśmy, by środki, które mają trafić do naszego kraju, były rozdysponowane proporcjonalnie, według jasnych i przejrzystych zasad.
Nie mówiąc już o rozbudowie sieci tramwajowej w postaci torowisk i sieci trakcyjnej. Taki sposób potraktowania samorządów budzi w nas duże emocje. Uważamy, że samorządy przekonały nie tylko mieszkańców. Ale przede wszystkim rządzących, że potrafią sprawnie i bardzo dobrze wydatkować środki unijne i faktycznie realizować projekty ważne dla Polaków. Przecież żaden z włodarzy nie buduje drogi pytając, czy będzie przy niej mieszkał wyborca PiS, KO czy Lewicy. Nie! My budujemy dla naszych mieszkańców, nie pytając ich o żadne preferencje. Teraz boimy się jednak, że środki z KPO będą wydawane niekoniecznie z merytorycznego klucza.
Lewica twierdzi, że wynegocjowała 30 proc. środków, które trafią do samorządu i że to jej zasługa. Jak Pani to odbiera? Czy Polska potrzebuje dyskusji na temat tego, kto i co wynegocjował?
To błędna dyskusja. Powinniśmy skupić się na tym, co najważniejsze dla rozwoju Polski na następne lata, na obszarach, w których jako kraj ponieśliśmy największe straty. Straty, które trzeba zrównoważyć, by nasza gospodarka rozpoczęła intensywny rozwój. Trzeba też spojrzeć na to, czego oczekuje Komisja Europejska. W ramach nowej unijnej perspektywy, min. 30 proc. środków ma zostać przeznaczane na Europejski Zielony Ład. Kwestią strategiczną powinno być przypilnowanie, by środki te zostały właściwie rozdysponowane i by ich wykorzystanie na właściwe cele było odpowiednio nadzorowane. Byśmy rozmawiali o przyszłości, o tym, co jest najważniejsze dla każdego Polaka i każdej Polki. Z rozmów z mieszkańcami, choćby w formie zdalnej, wiem, że najważniejsza jest dla nich chęć życia w przyjaznym środowisku i zdrowym klimacie. W którym nie boją się oddychać, gdzie w trudnym czasie pandemii na stan ich płuc i możliwość funkcjonowania dodatkowo nie wpływają kopciuchy.
Przechodząc do szerszego kontekstu zmian. Jakie w życiu metropolii spowodowała pandemia, chciałbym zapytać, czy zmieniła ona oczekiwania mieszkańców Łodzi wobec samorządu? Czy zmieniło się ich nastawienie do samorządu?
Nastawienie się nie zmieniło, bo staramy się pomagać naszym mieszkańcom w tym trudnym czasie. Widzę duże zrozumienie dla sposobu funkcjonowania samego urzędu, tego, że nie każdy może do niego wejść z ulicy, że trzeba umawiać się na spotkania. Postrzeganie samego samorządu zmienia się już od kilku lat, co widzimy w badaniach i sondażach. Najlepszym barometrem są głosowania w ramach budżetu obywatelskiego, prowadzone w Łodzi od dekady. Na początku mieszkańcy głosowali głównie za naprawą drogi czy chodnika. Dziś dla ważne jest dla nich środowisko, w którym żyją.
Pandemia sprawiła, że mieszkańcy miast w swoich oczekiwaniach bardziej stawiają na rozwój swojego środowiska naturalnego.
To prawda. I już nie tylko wymagają zmian od nas, ale sami chcą uczestniczyć w zmienianiu przestrzeni wokół siebie. W głosowaniu w ramach budżetu obywatelskiego nadal pojawiają się projekty drogowe, ale łodzianie coraz częściej chcą uczestniczyć w zmienianiu przestrzeni wokół siebie, tworzeniu ogrodów społecznych, zieleńców czy łąk kwietnych. Mówią: „Dajcie nam narzędzia i sadzonki, a my ogrody urządzimy sami i będziemy się nimi opiekować”. Widzimy wyraźnie chęć współuczestnictwa mieszkańców w życiu metropolii już nie tylko na etapie wyborów. Chcą nie tylko wybierać swoich reprezentantów, ale być uczestnikami działań samorządu.
Czy duże projekty infrastrukturalne, takie jak dworce, będą potrzebne w dobie postpandemicznej?
Tak. Są one przecież konieczne, by myśleć o rozwoju gospodarczym. Bez rozwoju infrastruktury miasto będzie się wyludniało. Młodzi ludzie szukają bowiem nie tylko przyjaznej przestrzeni do życia, ale atrakcyjnej pracy, która da im szansę na rozwój zawodowy, osobisty i budowanie wspólnoty. Olbrzymie projekty infrastrukturalne służą przede wszystkim skomunikowaniu miasta wewnętrznie i zewnętrznie. Dworce to inwestycja na kolejne 50 lat. Wiele lat temu Łódź wypadła z czołówki polskich miast, dlatego że do Warszawy jechało się z niej przeszło 4 godz. Będąc w centrum Polski, w rzeczywistości znajdowała się na bocznym torze wszystkich szlaków komunikacyjnych i gospodarczo traciła z dnia na dzień, co spowodowało jej depopulację. Bez olbrzymich procesów rewitalizacji, które mieszkańcy nadal stawiają na pierwszym miejscu, Łódź nie będzie atrakcyjnym miejscem do życia. Nie można mówić, że nasze inwestycje są przeskalowane, zbyt duże.