Dziś, jako katowiczanie, Polacy i Europejczycy czujemy dumę z tego, jaką przeszliśmy drogę. Patrząc na trzy minione dekady zastanawiamy się jednak przede wszystkim, co przed nami? Oczywiście nasze myślenie tu i teraz jest mocno zdeterminowane walką z koronawirusem. Nie chodzi tylko o wysiłki zmierzające do wyeliminowania choroby i ochrony zdrowia i życia naszych mieszkańców, ale także o walkę z jej skutkami społecznymi i ekonomicznymi, z którymi zapewne będziemy się zmagać przez wiele miesięcy, a być może kilka lat. Wielu samorządowcom przyjdzie teraz niestety rewidować śmiałe plany inwestycyjne i zaciskać pasa. Ciężko się mówi o podnoszeniu jakości życia, gdy tak naprawdę toczy się walka o przywrócenie status quo sprzed epidemii.
NOSPR. Fot./Radosław Kazimierz
Foto: regiony.rp.pl
Zastanawiając się nad przyszłością polskiego samorządu, czy też moich rodzinnych Katowic, zawsze przypominam sobie znakomitą książkę Benjamina Barbera „Gdyby burmistrzowie rządzili światem”. Jest ona bez wątpienia jedną z najważniejszych lektur dla każdego samorządowca. Jako członek Globalnego Parlamentu Burmistrzów (GPM) miałem okazję spotkać się kilkukrotnie z autorem wspomnianej pozycji, który jednocześnie zainicjował utworzenie GPM. Dr Barber podkreślał, że rola ośrodków miejskiej we współczesnym świecie powinna nieustannie rosnąć, gdyż mieszkańcy właśnie od nas – gospodarzy tych miast – oczekują zapewnienia bezpieczeństwa, spokoju, dobrobytu, możliwości rozwoju i skutecznego zmagania się z sytuacjami kryzysowymi. Nie chodzi o to, że miasta powinny zastępować rządy swoich krajów, ale o pokazanie, że potrafimy szybko i skutecznie działać, bo jesteśmy najbliżej ludzi. Być może zostanę posądzony o naiwność, ale mam nadzieję, że ktokolwiek będzie rządzić w najbliższych dekadach będzie przychylnie patrzył na potrzeby samorządowców. Prezydentom, burmistrzom i wójtom wystarczy pozwolić działać. A jeśli dorzuca się nam dodatkowe zadania, to powinny iść za tym adekwatne środki. Nie wydaje się to skomplikowane, ale niestety poprzednie dekady pokazały, że czasem z ław rządowych i poselskich jest zbyt daleko, by dostrzec potrzeby regionalne i lokalne.
Przez minione 30 lat pokonaliśmy wiele trudności, ale mamy też świadomość wyzwań, które stoją dziś przed nami. Trzy kwestie, kluczowe z punktu widzenia pokolenia naszych dzieci czy wnuków, to konieczność przełamania negatywnych trendów demograficznych, walka ze smogiem oraz zapobieganie negatywnym konsekwencjom zmian klimatycznych. Oczywiście w każdym ze wspomnianych aspektów możliwości miast w zakresie implementacji zmian, które przyniosą pożądane efekty, są bardzo ograniczone. Jakość powietrza to wyzwanie dla całej Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii, kwestie demografii muszą być podejmowane w kontekście ogólnopolskim, a klimatyczne – globalnym. Nie oznacza to oczywiście, że mamy siedzieć z założonymi rękami. Trawestując słowa prezydenta Johna Kennedy’ego, nie możemy czekać na to, co inni zrobią dla nas – tylko koncentrować się na tym, co my możemy zrobić dla innych – a tym samym dla nas wszystkich, bo przecież w zglobalizowanym świecie granice zacierają się coraz bardziej.
Fot./Radosław Kazimierz
Foto: regiony.rp.pl
W kolejnych latach będziemy odchodzić od filozofii „posiadaj i korzystaj”, na rzecz hasła „pożyczaj i korzystaj”. Zapewne za 15 lat większość z nas nie będzie miała swojego samochodu. Będziemy mogli go wypożyczyć – choć zasadniczo będziemy woleli poruszać się tramwajami i autobusami, którym systemy inteligentnego sterowania ruchem będą zapewniać „zieloną falę”. Trudno to dziś sobie wyobrazić? Przecież 10 lat temu w Polsce prawie nikt nie myślał o wypożyczalniach rowerów, hulajnogach elektrycznych czy car sharingu. Dlaczego o tym piszę? By pokazać, jak mocno postęp technologiczny i nowoczesne rozwiązania z zakresu smart city pomogą nam, samorządowcom, skutecznie odpowiedzieć na opisane wyzwania. Wzmocnienie komunikacji publicznej i jednoczesne ograniczenie ruchu samochodowego pozwoli ograniczyć emisję CO2 i szkodliwych pyłów. Zdaję sobie sprawę, że kupno ponad 100 nowoczesnych autobusów, w tym elektrycznych, oraz fakt posiadania największej sieci rowerów miejskich w województwie śląskim nie uratują planety przed globalnym ociepleniem. Ale jeśli podobne działania podejmą tysiące miast na całym świecie, to efekty odczujemy wszyscy. Podobnie jest z jakością powietrza. Wymiana blisko 1200 starych kotłów węglowych w Katowicach w zeszłym roku oraz realizacja projektów termomodernizacji o wartości ponad 100 mln zł nie sprawią, że w kolejną zimę będziemy oddychać alpejskim powietrzem, bo powietrze nie zna granic. Ale jeśli przez kolejne kilka lat takie działania solidarnie podejmie kilkanaście miast w naszej metropolii – zapewniam, że dojdzie do trwałej i odczuwalnej poprawy jakości powietrza.