Dziś Morawica to naprawdę ładna, zadbana miejscowość. Zawsze tak było?
Bardzo dobrze pamiętam gminę Morawica sprzed lat, ponieważ pełnię swoją funkcję, najpierw jako wójt, a późnej jako burmistrz, od 1990 r. Po transformacji ustrojowej byliśmy jednym z biedniejszych samorządów w Polsce. Pieniędzy w budżecie było więc bardzo mało, a potrzeby ogromne. Wówczas jednak samorządy uzyskały samodzielność, do tego pojawił się wielki zapał do działania wśród zwykłych ludzi. Mieszkańcy organizowali się w komitety społeczne, razem budowaliśmy wodociągi, sieci telefoniczne czy szkoły.
Trzeba było zaczynać od zera?
Praktycznie tak, bo brakowało podstawowej infrastruktury. W 1990 r. wodociąg był tyko w jednej miejscowości, ale w bardzo krótkim czasie, bo w ciągu pięciu lat, wybudowaliśmy sieć o długości 160 km, która obejmuje już całą gminę. Gdy uporaliśmy się z problemem dostarczania wody, pojawił się kolejny – odbioru ścieków. Wówczas nie było u nas w ogóle kanalizacji, a w tym przypadku trzeba było już znacznie więcej zainwestować. Przyznaję, że to zadanie zajęło nam więcej czasu, ale po kolejnych kilkunastu latach cała gmina była już podłączona do sieci kanalizacji. Zbudowaliśmy też wiele dróg, równolegle powstawała infrastruktura społeczna. Dziś, gdy przyjeżdżają do nas goście z miast partnerskich z USA, Niemiec, ze Słowacji czy z Włoch, podziwiają nasz rozwój. Chyba nawet nam zazdroszczą infrastruktury społecznej, bo w naszej niewielkiej gminie mamy pełnowymiarową halę sportową, klimatyczną, krytą pływalnię, nowoczesny dom kultury z biblioteką, sieć przedszkoli, żłobki itp. Wiem, że nawet w Europie Zachodniej nie wszędzie tak jest.
CZYTAJ TAKŻE: Prezydent Sopotu: Myślimy o przyszłym pokoleniu