Szczęśliwie jest coraz lepiej. W ramach naszego miejskiego programu „Zmień piec” już drugi rok z rzędu ci, którzy zdecydują się usunąć kopciucha, mogą otrzymać 15 tys. zł dotacji, dodatkowo 5 tys. zł na wymianę starych okien, a także zwolnienia z czynszu w mieszkaniach komunalnych.
Oferujemy też dopłaty dla najuboższych, jeśli wzrosną im rachunki za ogrzewanie. Przeznaczamy na ten program grubo ponad 300 mln złotych.
Co jednak ważne: smog nie zna granic i swobodnie przemieszcza się po kraju. Zdecydowane działania, ze wsparciem rządu, powinny podejmować wszystkie miasta i miasteczka. Inaczej nie osiągniemy jako kraj sukcesu w tym obszarze. Niestety, rządowy program nie obejmuje zabudowy wielorodzinnej, a we Wrocławiu źródłem smogu są głównie kopciuchy w starych kamienicach.
CZYTAJ TAKŻE: Ewa Leniart: szczepienia w Rzeszowie bez związku z wyborami
Wrocław i wiele innych, nie tylko dużych, miast nie dostało żadnego wsparcia w II turze Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych. Jak pan odbiera tę decyzję?
Odbieram to wprost: pieniądze Polaków rozdawane są tam, gdzie samorządy sympatyzują z PiS.
To ocena generalna, choć są drobne wyjątki. Jako samorządowcy poprosiliśmy o wytyczne dotyczące tego rozdania.
Wnioskowaliśmy o 73 mln zł na budowę i rozbudowę naszych placówek szkolno-przedszkolnych. Nie dostaliśmy nic.
Oczywiście te inwestycje będziemy realizować, ale mam nadzieję, że mieszkańcy będą pamiętali takie decyzje ekipie rządzącej. Nie chodzi tu przecież o mnie, ale o miejsca służące dzieciom i rodzicom.
Z Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych do Wrocławia nic nie trafiło. A Fundusz Odbudowy? Widzi pan tu jakieś zagrożenia?
Szczegółowo analizujemy zapisy zaproponowane przez Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej.
To, co jest najważniejsze: samorządy powinny być partnerem w procesie decyzyjnym, na co przeznaczyć pieniądze, a nie wyłącznie finalnym klientem. To my, samorządowcy, wiemy, jakie są potrzeby mieszkańców, co należałoby usprawnić czy zmienić.
Domagamy się, abyśmy byli współgospodarzami i współautorami KPO na każdym etapie jego tworzenia i wdrażania.
Aktualnie czekamy na najnowszą wersję KPO po uwagach wnoszonych przez uczestników konsultacji.
O Nowym Ładzie – rządowym planie odbudowy gospodarki po pandemii – wciąż mało wiadomo. Pana zdaniem może z nim być tak, że dostaną ci, którzy popierają rząd?
Dotychczasowe działania rządu mogą na to wskazywać. Mam zresztą przekonanie, że zamiast zajmować się Nowym Ładem, politycy PiS powinni wzmocnić swoje działania związane z pandemią.
Prawie 1000 zgonów w ciągu doby to wynik przerażający. Przy systematycznym osłabianiu samorządów decyzjami rządowymi to jednak dalej właśnie samorządy są miejscem, które jest najbliżej ludzi. To my wiemy precyzyjnie, jakie są potrzeby naszych mieszkańców.
Wspomniane możliwości szczepienia, czy skuteczne docieranie do najbardziej potrzebujących dobitnie pokazują, że potrafimy działać, że mamy pomysły i chęć do pracy. Mam nadzieję, że rząd wsłucha się w nasz głos – służymy pomocą przy konstruowaniu KPO.
Był pan jednym z inicjatorów stowarzyszenia Dolny Śląsk – Wspólna Sprawa. Zaczęło ono swoją działalność? Jakie pierwsze decyzje podjęło?
Stowarzyszanie, zrzeszające niemal 60 samorządowców z Dolnego Śląska, powstało właśnie po to, by jeszcze skuteczniej pracować na rzecz mieszkańców. Wymieniamy się doświadczeniami, inspirujemy do działania i strzeżemy naszych małych ojczyzn.
Protestujemy wspólnie przeciw podziałowi środków z Funduszu Inicjatyw Lokalnych, patrzymy na ręce tym, którzy dzielą środki w ramach KPO czy RPO.
W stowarzyszeniu są burmistrzowie, wójtowie i prezydenci miast, których głos dzięki zrzeszeniu się jest słyszalny także w Warszawie. W sumie w miejscowościach samorządowców, którzy współtworzą stowarzyszenie, mieszka ponad 1,5 mln Dolnoślązaków na 2,9 mln mieszkańców całego województwa.
Nie ukrywamy także, że planujemy w tym formacie, pod szyldem Dolny Śląsk – Wspólna Sprawa, skorzystać z praw demokracji i wystartować w wyborach samorządowych do sejmiku województwa za dwa lata.
CZYTAJ TAKŻE: Rusza bój o Podkarpacie. „Tu monarchii dziedzicznej nie ma”
Pan i inni prezydenci dużych miast wesprą Konrada Fijołka w wyścigu o fotel prezydenta Rzeszowa? Czy nie ma takiej potrzeby?
Mogę mówić za siebie – ja popieram pana Konrada Fijołka. To samorządowiec z krwi i kości. Człowiek oddany mieszkańcom Rzeszowa, zaangażowany od lat w lokalne sprawy. Jednak decydować – jak zawsze – będą mieszkańcy. Na tym właśnie polega demokracja, na tym polega samorząd. Pracujemy dla naszych mieszkańców i żyjemy wśród nich. Sam z zainteresowaniem będę przyglądał się rozstrzygnięciom w Rzeszowie.