Orientuje się pan ile jest firm związanych z turystyką na terenie miasta? Ile rodzin żyje z turystyki?
Większość. Można powiedzieć, że jesteśmy monokulturą. Turystyka to nasza główna dziedzina przemysłu. To jest to, z czego żyje miasto Darłowo i cała okolica. Kiedyś żyliśmy z rybołówstwa, z przetwórstwa rybnego, a dziś jest to margines aktywności gospodarczej, choć ciągle istotny, ale coraz mniej. W 80 proc. to jest turystyka.
Jaka jest kondycja tych firm, zwłaszcza małych?
Naruszona. Taka jak kondycja wielu firm turystycznych w Polsce. Co prawda lato było udane, i niektóre firmy odnotowały bardzo dużo obroty, nawet ponad standardowe w lipcu i w sierpniu, ale miały straty wiosną, bo nie było wówczas ruchu turystycznego. A obecny czas zimowy – to jest dla nich klęska.
Ten stereotyp, że firmy turystyczne znad morza działają tylko w wakacje, już od dawna jest nieprawdziwy. Jest wiele firm, które prowadzą działalność całoroczną.