Poruszyły pana słowa prezydenta Bydgoszczy dotyczące pomysłu utworzenia drugiej w regionie uczelni medycznej. Pana zdaniem nie jest ona potrzebna? Dlaczego?
Już 16 lat temu senaty dwóch uczelni: UMK i Akademii Medycznej w Bydgoszczy, podjęły jednogłośnie decyzję o połączeniu. Przez ten czas Collegium Medicum jest częścią UMK – uniwersytetu, który jest jedną z dziesięciu polskich uczelni badawczych, mającego olbrzymi dorobek naukowy. Collegium Medicum pod tymi skrzydłami znakomicie się rozwinęło. Posiadało jeden szpital kliniczny, dziś są dwa. Przybyło też studentów, pracowników naukowych, a wartość aktywów tej części UMK wzrosła trzykrotnie: ze 150 do 450 mln zł. To było możliwe właśnie w tej wspólnocie uniwersyteckiej. Collegium Medicum jest bardzo ważną częścią UMK. Nie można psuć czegoś, co dobrze funkcjonuje, co przynosi efekty w postaci wysokiego poziomu kształcenia. Dalsze funkcjonowanie CM UMK w niezmienionej, sprawdzonej formule jest szczególnie ważne w sytuacji, gdy kadry medyczne w Polsce są tak potrzebne. Budowanie czegoś przez niszczenie, to nie jest dobry kierunek myślenia.
CZYTAJ TAKŻE: Rafał Bruski: Takie czasy, że Bydgoszcz nie planuje nowych zadań
Ostatnio pięcioro absolwentów UMK odebrało klucze do mieszkań w Toruniu. Od kiedy trwa ta akcja? Przynosi efekty?
Już szósty rok przekazujemy mieszkania dla najlepszych absolwentów, którzy zostają w Toruniu i tu pracują. Mieszkanie przyznajemy na pięć lat. Przez ten czas absolwent musi pracować w naszym mieście. Po tym okresie możemy z nim podpisać umowę najmu na czas nieokreślony. Poza tym funkcjonuje u nas system stypendialny dla studentów. W tym roku przyznaliśmy 55 takich stypendiów, w tym 8 studentom pierwszego roku. To 500 zł miesięcznie, a dla najlepszych – 600 zł miesięcznie.
Jak wygląda sytuacja demograficzna w Toruniu: więcej osób umiera czy się rodzi?
Od trzech lat mamy równowagę w tej dziedzinie. Poziom urodzin i zgonów jest taki sam. Obserwujemy natomiast dużą migrację lokalną: np. mieszkańcy miasta wyprowadzają się na tereny podmiejskie. Stąd system stypendialny i mieszkaniowy dla absolwentów, by zatrzymać młodych w Toruniu. Ta migracja jest na poziomie 300 osób w 200-tysięcznym mieście, więc nie jest to coś budzącego daleko idące obawy.
Czy władze miasta mają jakąś specjalną ofertę dla młodych ludzi? Dla młodych rodzin?
To przede wszystkim oferta firm i przedsiębiorców, którzy oferują pracę na miejscu. Mamy bardzo rozproszoną przedsiębiorczość, bo w Toruniu jest zarejestrowanych 27 tys. firm, a zakładając, że w mieście 100 tys. mieszkańców jest w wieku produkcyjnym, widać, że są to głównie firmy małe i średnie. Jest kilku potentatów, ale oni także mają swoją branżową specyfikę.
Bardzo zależy nam na rozwoju segmentu obsługi biurowej, czyli – co dziś zaczyna być popularne – pracy zdalnej, z biur położonych w Toruniu na rzecz firm w innych miastach czy nawet krajach.
A jak pan widzi przyszłość bydgosko-toruńskiego lotniska? Toruń też jest udziałowcem spółki, a zdaje się, że wycofał swoje dotychczasowe wsparcie?
Mamy tylko 0,03 proc. akcji w lotnisku. W 2016 roku zadeklarowaliśmy dość istotne zwiększenie naszego udziału w spółce, ale Bydgoszcz się na to nie zgodziła, a jest jednym z dwóch wiodących akcjonariuszy portu lotniczego. Do ubiegłego roku, a jeszcze nawet w tym, finansowaliśmy działania o charakterze promocyjnym. Tajemnicą poliszynela jest, że na lokalnych lotniskach operują głównie tanie linie lotnicze. Są tanie, bo zainteresowane podmioty, w tym samorządy, wykupują u nich różne działania o charakterze reklamowo-promocyjnym. To się później przekłada na cenę biletu lotniczego. My również w tym uczestniczyliśmy, ale od przyszłego roku nie będziemy w stanie tego kontynuować. Musimy oszczędzać na wszystkim, dlatego nie stać nas na dopłacanie do tanich linii lotniczych poprzez wykup reklam. Jeśli sytuacja się poprawi, będziemy mogli znowu ten milion złotych dopłacać.
Jak pan widzi 2021 rok dla Torunia? Co ważnego w nim się może zdarzyć, a jakie plany może pokrzyżować pandemia?
Wiemy, że to nie będzie rok radosnego rozwoju i fajerwerków. W Toruniu zawsze działo się wiele i ciekawie. Oprócz zabytków magnesem dla turystów były też duże imprezy. Badania pokazują, że w 2019 roku przyjechało do nas 2,5 miliona ludzi. Gdy dodamy do tego ponad 30 tys. studentów, mamy obraz miasta tętniącego życiem. Dlatego sporo środków z budżetu miasta szło na wspieranie turystyki, kultury, rekreacji oraz imprez sportowych. Przyszły rok pod tym względem będzie dużo spokojniejszy, ale z czasem, gdy szczepionka na koronawirusa zadziała, będziemy mogli wrócić do aktywnego funkcjonowania.