Na razie Rada Miasta Kielce nie zajmie się wnioskiem o referendum w sprawie pana odwołania. Jak pan odebrał wniosek zgłoszony przez klub PiS, by to przełożyć?
W mojej ocenie ta sprawa powinna już zostać ostatecznie rozstrzygnięta, sam zresztą apelowałem o to w sierpniu do radnych. Ciągłe podnoszenie w debacie publicznej sprawy referendum nie służy dobrze miastu. Większość radnych zdecydowała jednak o zdjęciu wniosku z porządku obrad. Nie chcę oceniać czy radni PiS nie wiedzieli jak się zachować, w sytuacji gdy na Nowogrodzkiej rozstrzygane są sprawy przyszłości Zjednoczonej Prawicy, czy też faktycznie przestraszyli się głosowania w warunkach pandemii. Ważniejsze jest to, że przyznali w istocie, że miasto Kielce pozostaje w dobrych rękach i że wcześniejsze mówienie o referendum jako najbardziej pilnej potrzebie pozbawione było realnych podstaw.
Myśli pan, że ten wniosek o referendum w sprawie pana odwołania – to teraz będzie taki straszak na pana – prezydenta Kielc?
Mówiłem już o tym w sierpniu, że nie boję się oceny kielczan. To oni powierzyli mi stanowisko prezydenta miasta, i to oni mają prawo mnie z niego odwołać. Nie ma znaczenia czy decyzja w tej sprawie zapadnie we wrześniu czy w kolejnych miesiącach. Mieszkańcy sami zresztą potrafią dobrze ocenić czy nawoływanie do referendum miało sens i czy wpłynęło pozytywnie na funkcjonowanie władzy samorządowej. Nie ma dla mnie znaczenia, czy radni będą próbowali wykorzystywać jeszcze ten argument. Nigdy nie był on dla mnie straszakiem.
CZYTAJ TAKŻE: Kariera w sporcie, fiasko w polityce? Jaka przyszłość prezydenta Kielc