W polityce też obowiązuje kultura kibolska?
Skoro mówimy o zasadach w życiu publicznym, to mogę przywołać przykład z Białegostoku. W trakcie uroczystości pośmiertnego nadania honorowego obywatelstwa mojemu bratu pojawił się prawosławny biskup. Nie pojawił się za to ani jeden z trzech biskupów katolickich. Ba, nie wydelegowano nawet proboszcza. A z kim sympatyzuje polski kościół – wszyscy wiemy.
Lekceważenie to oczywiście zła cecha, ale nie nie można tego ocenić jako zachowania typowo kibolskiego. Dlatego wracam do polityków, bo to oni wyznaczają standardy debaty publicznej.
Tak więc odpowiem, że kultura kibolska jeszcze nie obowiązuje, ale wszelkimi dostępnymi metodami działania, na granicy prawa, usiłuje się zbudować, zupełnie nową Polskę, z zupełnie nowymi elitami. Już bez hasła III RP, ale robi się to samo.
Śmierć Pawła Adamowicza jest jednak używana przez obydwie strony barykady politycznej. Szczególnie tutaj w Gdańsku.
Ja nie używam cepa. Mało tego, gdy padały propozycje organizowania cyklicznych spotkań przypominających o tragicznym wydarzeniu, to stanowczo powiedziałem, że to zły pomysł. Miałem w pamięci wszystko, co się działo na Krakowskim Przedmieściu po tragicznym wypadku w Smoleńsku. Przychodzili do mnie ludzie z propozycjami, by coś rozkręcić. Pytałem: tylko po co?
CZYTAJ TAKŻE: Gdańskie lotnisko wybuduje biurowce
Rozkręcić coś w sensie politycznym?
Różne osoby okazywały chęć publicznego okazania pamięci i sprzeciwu. Co mogło być wykorzystane politycznie. Właśnie tego chciałem uniknąć.
Gdańsk jest chyba dzisiaj miejscem konfliktu, jak mało które miasto w Polsce.
Na to wygląda. Gdzie się człowiek nie ruszy, to ekipa rządząca krajem widzi jakiś problem. Europejskie Centrum Solidarności, Muzeum II Wojny Światowej, Westerplatte, a nawet wokół nowej dzielnicy na terenach postoczniowych zwanej Młodym Miastem. Rzecz w tym, że Gdańsk jest miastem symbolicznym ze względu na wiele wydarzeń z najnowszej historii. Poza tym uważany jest za kolebkę PO, więc lokalni PiS-owcy chcą się wykazać przed Nowogrodzką, a sama Nowogrodzka chce napisać historię nie tylko Gdańska, ale i Polski na nowo.
CZYTAJ TAKŻE: Gdańsk rośnie w siłę
Te konflikty hamują miasto?
Myślę, że tak. W obecnej sytuacji nie ma jednak mowy o ich zakończeniu. Obecna ekipa rządząca chce zmienić Gdańsk i całą Polskę. Prosiłem premiera Morawieckiego, żeby coś zrobił w sprawie częściowego cofnięcia finansowania ECS przez Ministerstwo Kultury. Premier obiecał, że porozmawia z ministrem Glińskim. Jak to się skończyło – wiemy. Dodatkowej kasy na ECS nie będzie, ale na nowo powołany Instytut Dziedzictwa Solidarności będzie.
Może to zabrzmieć górnolotnie, ale jak się prześledzi wielowiekową historię, to Gdańsk był zawsze miastem z dużą dozą niezależności. Tak więc będziemy świadkami dalszej konfrontacji.
Przez lata politykę obserwowałeś i opisywałeś jako dziennikarz, m.in. w Rzeczpospolitej. Czemu zdecydowałeś się na wejście do niej?
Nie zabiegałem o umieszczenie na liście, długo się opierałem. Wiele osób, począwszy od starej opozycji w PRL, a skończywszy na samorządowcach, przekonywało mnie, że moje doświadczenie i wiedza przydadzą się w życiu publicznym.
A ty się w niej odnajdziesz?
Na razie próbuję zrozumieć, czy da się solidnie pracować będąc w chaosie. Żeby zrozumieć, czym jest chaos, wystarczy zapoznać się z organizacją pracy sejmu i porównać z Europarlamentem.