W obecnej kadencji parlamentarnej samorządowcy przeżyli zawrót głowy związany z przeprowadzonymi przez rząd głębokimi zmianami w systemie edukacji, pozbawiającymi ich dotychczasowych kompetencji. Ale ich przywrócenie może dać impuls do głębszej decentralizacji w oświacie.
Problem z siecią
Możliwość stanowienia o sieci szkół należała do podstawowych kompetencji samorządu terytorialnego. Obecny rząd poddał tę kompetencję kontroli kuratorów oświaty. Bez ich zgody samorządowcy nie mogą zracjonalizować sieci. Próby likwidacji szkoły kończą się konfliktem z kuratorem. To był wstęp do rozpoczęcia reformy oświatowej, podjętej woluntarystycznie i bez konsultacji z samorządem. Przy okazji zwiększono też rolę kuratorów oświaty przy obsadzaniu stanowisk dyrektorów szkół, a w nowej podstawie programowej ograniczono autonomię programową szkół. Stało się jasne, iż rząd dąży do centralizacji oświaty, a samorząd ma jedynie pełnić rolę wykonawcy tych pomysłów.
fot. AdobeStock
Pierwszym krokiem, zdaniem autorów raportu „Polska samorządów” przygotowanego przez Fundację im. Stefana Batorego, zmierzającym do odwrócenia tego trendu ma być „zwrócenie” szkoły wspólnotom lokalnym zarządzanym przez samorządowców. Jak wskazali, warto rozważyć uzależnienie sieci od wyboru danej szkoły przez rodziców poprzez wykorzystanie przez nich bonów oświatowych na wzór szwedzki. W ten sposób pieniądze podążyłyby za dziećmi.
CZYTAJ TAKŻE: Strajk wstrząsnął szkołami