Reklama
Rozwiń

Polska szkoła chaosu

Reforma edukacji nie uspokoiła sytuacji w szkolnictwie. Na nowy system narzekają nauczyciele i rodzice. Uczniowie klas VII i VIII spędzają w szkole nawet po 9 godzin dziennie.

Publikacja: 11.03.2019 05:25

Polska szkoła chaosu

Foto: materiały prasowe

Likwidacja gimnazjów i zastąpienie ich przez ośmioklasową szkołę podstawową stała się faktem. W tym roku naukę zakończy ostatni rocznik gimnazjalistów (w szkołach średnich będą uczyć się innym trybem niż absolwenci podstawówek) i nauka na podstawowym poziomie będzie odbywała się już jednym i tym samym trybem.
Nawet przeciwnicy reformy przyznają, że nasz system edukacji jest już zmieniony. I raczej trudno się spodziewać, że w ciągu najbliższych kilku lat system oświaty mogłaby czekać kolejna rewolucja.

Sondaże pokazują, że Polacy przyzwyczaili się do nowego systemu edukacji. Z przeprowadzonego przez IBRiS dla „Rzeczpospolitej” w czerwcu ubiegłego roku badania wynika, że niemal połowa Polaków (48 proc.) pozytywnie wypowiada się o wprowadzonej reformie. Krytycznie wypowiedziało się o niej 46 proc. respondentów. Zdania w tej sprawie nie miało 6 proc. ankietowanych.

Największe poparcie reforma zebrała wśród wyborców PiS. Najgorzej wypowiedzieli się o niej beneficjenci programu 500+, którzy w szkołach swoich dzieci widzą efekty tych działań. W czym jest największy problem?

Przepełniona podstawa programowa

Nauka w zreformowanej szkole podstawowej ruszyła od września 2017 r. na nowych zasadach. Przybyło m.in. lektur i zadań otwartych na końcowym egzaminie. Cykl kształcenia na poziomie ogólnym, w porównaniu z poprzednim systemem, skrócił się o rok. W efekcie uczniowie klas VII i VIII spędzają w szkole nawet po 9 godzin dziennie, a potem odrabiają prace domowe.

Często sami muszą nauczyć się nowych zagadnień, bo nauczyciel nie jest w stanie omówić wszystkiego na lekcji. A ze znajomości treści programowych uczniowie są rozliczani podczas egzaminów kończących każdy etap edukacji. Kiepski wynik z automatu zamyka szansę na naukę w dobrej szkole.

Sprawie przeciążenia uczniów przyjrzał się poprzedni rzecznik praw dziecka Marek Michalak. Na jego zlecenie naukowcy z Uniwersytetu im. Marii Curie-Skłodowskiej przepytali uczniów, nauczycieli i rodziców siódmoklasistów z 76 szkół w całej Polsce. W badaniu wzięło udział 3328 uczniów z klas VII, 617 rodziców uczniów klas VII, 959 nauczycieli uczących w klasach VII i 76 dyrektorów szkół podstawowych.

Okazało się, że aż 91 proc. rodziców zauważyło, że nauka zajmowała ich dzieciom więcej czasu niż w poprzednich latach. A 60 proc. wskazało, że nauczyciele zadają zbyt dużo prac domowych. W rezultacie blisko połowa dzieci z powodu braku czasu i nadmiaru nauki była zmuszona zrezygnować z uczestnictwa w zajęciach rozwijających zainteresowania. A co drugi uczeń stwierdził, że w ogóle nie rozumie tego, o czym się uczy.

Na domiar złego ostatnia diagnoza umiejętności ósmoklasistów, przeprowadzona przez Centralną Komisję Egzaminacyjną, pokazała, że absolwenci ósmej klasy nie są wcale lepiej przygotowani do egzaminów i nauki w szkołach średnich niż gimnazjaliści. Ósmoklasiści mają problem z czytaniem literatury ze zrozumieniem, tworzeniem wypowiedzi, gramatyką i interpunkcją. Podobnie jest z językiem obcym, w których problemem jest zapisanie nawet bardzo prostych fraz. W zakresie matematyki uczniowie powinni popracować nad sprawnością rachunkową oraz nad zadaniami na dowodzenie.

Więcej miejsc w zawodówkach

Jak podaje MEN, w przyszłym roku szkolnym więcej będzie miejsc w szkołach dających zawód niż w liceach ogólnokształcących. W tych pierwszych (szkoły branżowe I i II stopnia) przygotowano ponad 400 tys. miejsc. W drugich – o 80 tys. mniej. Zdaniem niektórych osób podwójny rocznik to celowy zabieg MEN, by zmusić młodzież do nauki w szkołach zawodowych. Jest to uzasadnione potrzebami rynku pracy, na którym coraz bardziej brakuje pracowników.

""

materiały prasowe

Foto: regiony.rp.pl

Na plus można zaliczyć obecnej szefowej MEN Annie Zalewskiej to, że rozpoczęła się reforma szkolnictwa zawodowego. Teraz kształcenie będzie odbywało się we współpracy z przedsiębiorcami. Będzie więc większa szansa na to, że absolwenci zreformowanych szkół branżowych będą posiadali kwalifikacje wymagane przez pracodawców i szybciej znajdą zatrudnienie. A pracodawcy nie będą narzekać na to, że absolwenci nie są przygotowani do pracy zawodowej.

Trudniej dzieciom wiejskim

Swego czasu jednym z celów skrócenia edukacji na poziomie podstawowym i wprowadzenia gimnazjów było wyrównanie szans edukacyjnych dzieci z małych ośrodków. Była to szansa dla zdolnych dzieci wiejskich, by wyrwały się z dotychczasowych miejsc zamieszkania i zaczęły naukę w miastach. Gimnazja z założenia miały znajdować się przy liceach, co też miało podnieść poziom nauczania z uwagi na kadrę i lepiej wyposażone pracownie.

To nie do końca się udało, bo wiele gimnazjów powstało przy dotychczasowych podstawówkach i tak naprawdę uczniowie w ogóle nie zmienili budynku. Ale ci, którzy chcieli zmienić szkołę na lepszą, mogli to zrobić. Ostatnia reforma edukacji im tę szansę odebrała.

Awantura z nauczycielami

Reforma edukacji dała nie tylko w kość dzieciom, ale także nauczycielom. Nie dość, że to na nich w pierwszej kolejności skupia się gniew rodziców niezadowolonych z tego, że dzieci muszą pracować dłużej i ciężej niż niejeden dorosły, to w dodatku sami musieli wdrożyć w szkołach założenia w pośpiechu przygotowanej reformy.

Coroczne zmniejszanie się o jeden rocznik liczby uczniów w gimnazjach to mniej potrzebnych nauczycieli, godzin pracy, a co za tym idzie – także niższe uposażenie. W rezultacie część nauczycieli musiała uzupełniać etaty w innych placówkach, jeżdżąc między szkołami nawet po kilkanaście kilometrów.

Najbardziej dotkliwy okazał się brak nauczycieli przedmiotów ścisłych – fizyki czy chemii. Podzielenie godzin nauczania tego przedmiotu między szkołą podstawową a gimnazjum spowodowało, że wielu nauczycieli tych przedmiotów odeszło ze szkół albo nie było zainteresowanych zatrudnieniem w podstawówce, gdzie oferowano im np. cztery godziny pracy w tygodniu.

Są więc szkoły, w których od początku roku nie udało się znaleźć nauczycieli i funkcjonują one w systemie zastępstw.
Wydłużona została o pięć lat ścieżka awansu zawodowego (z 10 na 15), zagmatwano zasady oceniania nauczycieli (po kilku tygodniach je… uproszczono), a szkoła obrosła w biurokratyczne obowiązki. Nadmiaru pracy nie zrekompensowały płacone w trzech transzach podwyżki (po ok. 5 proc.). Finał jest taki, że wkurzeni na zmiany nauczyciele domagają się znaczących podwyżek na drodze strajku. Według planów ZNP ma się on rozpocząć 8 kwietnia, tuż przed egzaminami gimnazjalnymi i na zakończenie ósmej klasy.

Niskie wynagrodzenia spowodowały także, że w szkołach coraz bardziej widoczna jest tzw. selekcja negatywna. Do szkół coraz rzadziej trafiają dobrzy nauczyciele i pedagodzy z prawdziwego zdarzenia. W efekcie poziom nauczania się obniża. Konflikt między MEN a nauczycielami urósł już tak mocno, że –obie strony nie są w stanie się porozumieć ani spotkać w połowie drogi. Trudno jest więc przypuszczać, że uda się uniknąć strajku. Ostateczna decyzja w tej sprawie zapadnie pod koniec kwietnia.

Agresja nie zniknęła ze szkół

Jednym z argumentów podawanych przez rządzących było to, że likwidacja gimnazjów miała przyczynić się do poprawy bezpieczeństwa w szkołach. W ciągu ostatnich lat wielokrotnie w mediach pojawiały się informacje o aktach agresji, które miały miejsce w gimnazjach.

Z ostatnich międzynarodowych badań PISA wynika, że w Polsce istnieje większe zagrożenie przemocą w szkole niż w innych krajach OECD. Aż 21,1 proc. uczniów gimnazjum wskazało, że w ciągu ostatniego miesiąca było dręczonych – w psychiczny czy fizyczny sposób. Mogło tu chodzić o bicie, popychanie, zabieranie przedmiotów osobistych czy przedrzeźnianie – również w internecie. Średnia OECD wynosi w tym wypadku 18,7 proc.

Likwidacja gimnazjów nie rozwiązała problemów, a nawet je spotęgowała. Nagłe pozostawienie w szkołach dwóch dodatkowych roczników spowodowało, że wzrosło zagęszczenie. A więcej dzieci to większe prawdopodobieństwo konfliktów. Tym bardziej że nagle w jednym miejscu znaleźli się ci, którzy do niedawna rozrabiali w gimnazjach, oraz małe dzieci. Agresja z likwidowanych gimnazjów przeniosła się po prostu do szkół podstawowych.

Dyskusje
Jerzy Buzek: Zohydzanie Polakom Zielonego Ładu to cynizm
Materiał Promocyjny
Jak przez ćwierć wieku zmieniał się rynek leasingu
Dyskusje
10 tys. zł za krótki film. Startuje 9. edycja konkursu #63sekundy
Dyskusje
Zygmunt Berdychowski: Potrzebne jest nowe otwarcie
Dyskusje
25 lat samorządu województw. Co się udało, co przyniesie przyszłość?
Materiał Promocyjny
5G – przepis na rozwój twojej firmy i miejscowości
Dyskusje
Prezydent Lublina: Robimy to, co do nas należy
Materiał Promocyjny
Nowości dla przedsiębiorców w aplikacji PeoPay