Donald Tusk może jeszcze sporo zdziałać

Partyjna polityka wywiera coraz większy wpływ na działania samorządów – mówi były premier Jerzy Buzek.

Publikacja: 20.05.2019 08:17

Prof. Jerzy Buzek. Premier RP w latach 1998–2001, przewodniczący Parlamentu Europejskiego 2009–2012,

Prof. Jerzy Buzek. Premier RP w latach 1998–2001, przewodniczący Parlamentu Europejskiego 2009–2012, dziś poseł do Parlamentu Europejskiego. Przewodniczący Kapituły Rankingu Samorządów „Rzeczpospolitej”.

Foto: materiały prasowe

Co w tym roku będzie najważniejsze, jeśli chodzi o wybór najlepszych samorządów?

Mam przyjemność prowadzić Kapitułę Rankingu Samorządów „Rzeczpospolitej” od samego początku. Z ogromną satysfakcją obserwuję, jak zmieniają się kryteria oceny samorządów, razem z tym jak zmienia się nasz kraj. Nie pamiętamy już, że na początku lat 90. ubiegłego wieku wiele dzielnic miast, miasteczek i wsi nie miało kanalizacji, jak ważne były nowe ujęcia wody czy podstawowa komunikacja lokalna. A więc priorytetowym kryterium w rankingu było zaspokajanie podstawowych potrzeb mieszkańców. I oczywiście twarde dane finansowe, czerpane ze źródeł rządowych, bo od tego nie odstąpiliśmy nigdy. Potem przyszły pieniądze unijne, a z nimi pojawiły się wielkie projekty infrastrukturalne, rewitalizacja budynków, obiektów kultury i sportu, a także inwestycje nakierowane bezpośrednio na rozwijanie biznesu.

Były też wyzwania związane z transformacją przemysłową i energetyczną Śląska.

Powstała największa w kraju specjalna strefa ekonomiczna z głównymi ośrodkami w Gliwicach, Tychach, Sosnowcu i w Żorach, obejmująca dodatkowo kilkadziesiąt mniejszych obszarów naszego województwa. Powstały takie ośrodki jak Park Naukowo-Technologiczny w Katowicach czy centra innowacji przy wyższych uczelniach, m.in. Politechnice Śląskiej. Uruchamialiśmy więc tzw. złoty trójkąt innowacyjności i rozwoju: samorząd – biznes – nauka.

Teraz, po latach, coraz bardziej chodzi o komfort życia i o to, że mieszkanie w jakimś miejscu daje nam szczególną satysfakcję. Na przykład o ilość terenów zielonych. I tu z satysfakcją mogę powiedzieć, że śląskie miasta – Katowice, Jaworzno, Rybnik, Tychy – są w ścisłej czołówce.

Czyli nowym kryterium jest jakość życia? Dostęp do kultury, do edukacji, czyste powietrze?

Tak. Generalnie komfort życia, jakość życia. Z dumą patrzę na osobowości w samorządach. Z dumą wynikającą z zadowolenia mieszkańca województwa śląskiego, obywatela Polski. Osoby, która widzi, jak dzięki także unijnym funduszom zmieniły się nasze drogi, lotniska, obiekty turystyczne, rozbudowały uczelnie, szpitale, szkoły i biblioteki. W tym sensie Unia widoczna jest „na każdym kroku” – w Chorzowie, Cieszynie, Jaworznie – przede wszystkim dzięki działaniom samorządów. Zwłaszcza ci wieloletni włodarze miast i gmin świetnie sobie poradzili z przejściem od zaspokajania zbiorowych pilnych potrzeb komunalnych do wyzwania związanego z jakością życia, z zapewnieniem indywidualnego komfortu, wyboru każdego mieszkańca. To niezwykłe przejście.

Nasz ranking dotyczy zatem w dużym stopniu ludzi – którzy kierują samorządami z bezpośredniego wyboru. Oceniamy przede wszystkim prezydentów, burmistrzów, wójtów. Dobrym, pozytywnym przykładem są miasta w woj. śląskim, gdyż zwłaszcza tutaj ta wielka transformacja to nie była prosta sprawa. Mieliśmy do wykonania wielkie zadania.

A co przed nami?

Przed nami pozostaje wyzwanie kolejnego skoku modernizacyjnego w oparciu o tzw. inteligentne specjalizacje – a więc te obszary, gdzie mamy w regionach tradycyjną przewagę konkurencyjną, silne podmioty gospodarcze, wielki kapitał ludzki, odpowiednią infrastrukturę badawczą. W województwie śląskim te obszary to: informatyzacja, medycyna i energetyka.

Mija 21 lat od reformy samorządowej, która pan wprowadził. Tam nie było dwukadencyjności, którą wprowadził PiS. Co ona zmieni?

To będziemy mogli ocenić dopiero po latach. Kadencje, które są wydłużone do pięciu lat, oznaczają całą dekadę. To już jest długi okres. Były przykłady świetnego sprawowania władzy dłużej niż dziesięć lat, były też sytuacje, które stały się powodem do zmiany. W jakim stopniu ten poprzedni system w pełni się sprawdzał, to też trudno jednoznacznie określić. Było na ten temat wiele analiz. Zmienić prezydenta czy wójta można było co wybory lub nawet w referendum, i nie zawsze się to udawało.

Te zmiany są jednak możliwe. Pokazał to np. przykład Kielc w 2018 r.

To prawda. Zmiany następowały po dwóch, trzech kadencjach także bez tego ograniczenia. Z mojego punktu widzenia to ograniczenie nie było potrzebne. Na szczeblu bezpośredniego wyboru to mieszkańcy decydują. Oni obserwują na co dzień człowieka, który podejmuje decyzje: gdzie umieścić strefę kultury, a gdzie biznesu i jakie powinny być priorytety rozwoju. Ludzie znają tego człowieka, spotykają go na ulicy. Ten bezpośredni kontakt sprawia, że można wymienić prezydenta, wójta i burmistrza, jeśli się nie sprawdza. Bądź jeśli mieszkańcy odczuwają tylko potrzebę zmiany, bo i tak bywa.

Czy samorządowcy, zwłaszcza prezydenci dużych miast, wchodzą teraz mocniej w partyjną politykę? Czy to dobrze?

""

Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski

Foto: regiony.rp.pl

Sądzę, że to partyjna polityka na szczeblu centralnym, próbuje coraz bardziej wywierać wpływ na działania samorządów. Samorządy powołaliśmy nie po to, aby administrowały pod dyktando centrali, lecz aby odpowiedzialnie podejmowały decyzje, zgodnie z potrzebami lokalnej społeczności.

Głęboka decentralizacja państwa to był projekt, który powstał jeszcze w czasach Solidarności w latach 80. XX w. W 1998 r. wprowadziliśmy dwa kolejne szczeble samorządowe: powiaty i województwa. Wszystkie trzy szczeble są autonomiczne i podejmują decyzje w różnych sprawach. Samorząd wojewódzki bierze odpowiedzialność za długofalowy rozwój regionu. Samorządy powiatowy i gminny rozwiązują codzienne, często komunalne problemy, choć dzisiaj kierunek prorozwojowy staje się coraz ważniejszy.

Ale co najważniejsze: zdecentralizowaliśmy kraj w sposób zasadniczy. Reforma samorządowa przełomu wieków to był pakiet ustaw, m.in. bardzo ważna ustawa o reprywatyzacji, która porządkowała własnościowe uprawnienia samorządów, druga to ustawa o finansowaniu samorządów terytorialnych, która uniemożliwiała przekazywanie samorządom kompetencji bez finansowania ze szczebla centralnego. Obie te ustawy, o reprywatyzacji i o finansowaniu samorządów, zawetował ówczesny prezydent RP, a ich brak bardzo boleśnie odczuwają samorządy do dzisiaj.

Samorządowcy często narzekają, że dostają więcej zadań, ale bez pieniędzy. To rzeczywiście groźne dla samorządów?

To bardzo niekorzystne. Ale równie niekorzystne są przejawy centralizacji w postaci zabierania kompetencji i pieniędzy, na przykład ostatnio w zakresie ochrony środowiska.

Co dla pana jest największym wyzwaniem dla samorządowców?

Przygotowanie projektów społecznych, które są nastawione na podnoszenie komfortu życia mieszkańców. Naszym  mieszkańcom nie wystarczy już bowiem, że dziś nie brakuje inwestycji komunalnych czy nawet probiznesowych, które zapewnią większe dochody z podatków, a więc zapewnią bezpieczeństwo finansowe samorządów. Gdy będą się zmniejszały środki unijne, to przedsiębiorczość będzie podstawowym źródłem dochodów samorządów i da możliwości dalszych inwestycji, poprawy jakości życia na danym terenie. Drugie wyzwanie, do którego przywiązuję ogromną wagę, to budżety partycypacyjne.
To jest wspaniała okazja działania dla siebie i innych.
W małej zbiorowości budżety partycypacyjne wzmacniają tę zbiorowość. Ludzie zaczynają zdobywać wyczucie polityczne. Dostrzegają, jak się różnią, jakie są zróżnicowane potrzeby, np. w ramach jednego osiedla. Zaczynają doceniać wagę politycznych decyzji. To działania niezbędne dla ugruntowania demokracji i społeczeństwa obywatelskiego.

Czasami jednak, np. w Krakowie, wygrywają projekty „kosmiczne”, jak szkolenie szybowcowe. Czasami partycypacja jest też bardzo niska.

Ale na przykład w Częstochowie wygrał Festiwal Footbolu czy inicjatywa Osiedlowo-Sportowo-Aktywnie. Na każdy z nich oddano po parędziesiąt tysięcy głosów. I takich przykładów jest z pewnością wiele. Obywatele uczą się podejmowania decyzji. To najlepsza szkoła odpowiedzialności.

Co do budżetu unijnego, to czy Polsce uda się wynegocjować więcej niż obecna propozycja Komisji Europejskiej?

To pytanie kluczowe – również dla przyszłości polskich samorządów. Budżet unijny to zawsze trudne negocjacje, kwestia umiejętności zawierania kompromisów na różnych poziomach – nie tylko stricte finansowych, łączenia obszarów, budowania koalicji nie tylko z krajami o podobnych interesach, ale docierania z argumentami o korzyściach do tych, którzy do unijnego budżetu wpłacają najwięcej. To wreszcie także kwestia wiarygodności co do wspólnych wartości i zasad oraz wspierania wspólnoty nie tylko wtedy, gdy idzie o pieniądze dla nas.

Sporo będzie też zależało od wyniku wyborów do PE w poszczególnych państwach. Nie tylko dlatego, że będzie to odzwierciedlało nastawienie obywateli do UE, do zasady solidarności, ale dlatego, że dyskusje nad przyszłą perspektywą budżetową będą pierwszym z takich wielkich – a do tego potencjalnie delikatnych politycznie – tematów w nowej kadencji PE. Delikatnych politycznie, bo dających pole siłom populistycznym do zbijania kapitału politycznego.

Jak pan ocenia przebieg walki o zablokowanie North Stream 2? Czy pomoże w tym Manfred Weber, jeśli zostanie szefem KE?

Zmieniamy nieco tematykę, ale cieszy mnie to, bo sprawą NS2 zajmuję się od początku. W PE nigdy nie mieliśmy wątpliwości: zdecydowana większość, w tym również część europosłów z Niemiec, zawsze była przeciwna temu projektowi. Jest on sprzeczny z duchem, zasadami i celami unijnej polityki energetycznej.
Mówiliśmy to wielokrotnie – w czasie debat plenarnych, ale i specjalnego wysłuchania publicznego na temat North Stream 2 z udziałem wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej ds. Unii Energetycznej Maroša Šefčoviča. Zorganizowałem je w PE już wiosną 2016 r. To wszystko przyniosło efekt w postaci nowej dyrektywy gazowej.
Byłem jej sprawozdawcą i głównym negocjatorem z ramienia Parlamentu Europejskiego. Udało się objąć zapisami unijnego Trzeciego Pakietu Energetycznego wszystkie gazociągi, w tym podmorskie, wchodzące do UE z państw trzecich. Oznacza to, że przy takiej inwestycji jak NS2 trzeba będzie zapewnić transparentność cen i taryf oraz dostęp stronom trzecim do infrastruktury i rozdział właścicielski dostawcy gazu i operatora gazociągu. Znowelizowana dyrektywa gazowa stawia Gazprom w dużo trudniejszej sytuacji niż dotąd. To nie przypadek, że nowe przepisy wejdą w życie za parę dni, a Nord Stream 2 już od kilku tygodni żąda zwolnienia spod ich obowiązywania i grozi skierowaniem sprawy do sądu.

Co do Manfreda Webera – od początku należał on do wspomnianej grupy niemieckich europosłów głośno sprzeciwiających się budowie NS2. Teraz, jako kandydat na szefa KE, jasno deklaruje, że zrobi wszystko, co możliwe, by zablokować powstanie tego projektu.

Jakie są szanse Webera na zostanie szefem KE?

Manfred Weber ma poparcie swojej rodziny politycznej, za jego kandydaturą przemawiają sondaże dające Europejskiej Partii Ludowej (EPP) najwięcej głosów w wyborach do PE. Pytanie, czy to wystarczy – zarówno przy zdobywaniu większości w Radzie, jak i w ostatecznym głosowaniu w PE.

Czy Fidesz powinien pozostać w EPP?

Fidesz powinien przede wszystkim zmienić fundamentalnie swoją politykę w kierunku tych wartości, jakimi kierował się, gdy powstawał, wtedy jeszcze w opozycji do komunistycznego reżimu, i które wyznaczały jego polityczny kurs przez całe lata po 1989 roku. Ten Fidesz, wierny swoim korzeniom, powinien pozostać w EPP.

W Polsce trwa apogeum kampanii do PE. Koalicja Europejska – sojusz wielu partii – zaledwie remisuje z PiS w sondażach, a zwykle traci. To pana martwi?

Mam wielką pokorę wobec sondaży, ale trzeba też zawsze mieć wobec nich zdrowy dystans. Nie powiem tu pewnie nic nowego, ale decydujący okaże się „sondaż”, jakim będą głosy oddane przez wyborców 26 maja.

Na koniec, jaką rolę widzi pan dla Donalda Tuska w polskiej polityce?

To doświadczony polityk. Sprzyja mu kalendarz polityczny. Jeszcze może sporo zdziałać. Ale to zależy tylko od niego.

Co w tym roku będzie najważniejsze, jeśli chodzi o wybór najlepszych samorządów?

Mam przyjemność prowadzić Kapitułę Rankingu Samorządów „Rzeczpospolitej” od samego początku. Z ogromną satysfakcją obserwuję, jak zmieniają się kryteria oceny samorządów, razem z tym jak zmienia się nasz kraj. Nie pamiętamy już, że na początku lat 90. ubiegłego wieku wiele dzielnic miast, miasteczek i wsi nie miało kanalizacji, jak ważne były nowe ujęcia wody czy podstawowa komunikacja lokalna. A więc priorytetowym kryterium w rankingu było zaspokajanie podstawowych potrzeb mieszkańców. I oczywiście twarde dane finansowe, czerpane ze źródeł rządowych, bo od tego nie odstąpiliśmy nigdy. Potem przyszły pieniądze unijne, a z nimi pojawiły się wielkie projekty infrastrukturalne, rewitalizacja budynków, obiektów kultury i sportu, a także inwestycje nakierowane bezpośrednio na rozwijanie biznesu.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
Dyskusje
Jerzy Buzek: Zohydzanie Polakom Zielonego Ładu to cynizm
Dyskusje
10 tys. zł za krótki film. Startuje 9. edycja konkursu #63sekundy
Dyskusje
Zygmunt Berdychowski: Potrzebne jest nowe otwarcie
Dyskusje
25 lat samorządu województw. Co się udało, co przyniesie przyszłość?
Dyskusje
Prezydent Lublina: Robimy to, co do nas należy
Materiał Promocyjny
Nest Lease wkracza na rynek leasingowy i celuje w TOP10