Iga daje nadzieję

Ma dopiero 15 lat i sukcesy w kategorii juniorek podobne do tych, jakie przed laty odnosiła Agnieszka Radwańska. Czy Iga Świątek spełni marzenia o medalu olimpijskim.

Publikacja: 25.10.2016 21:00

Iga daje nadzieję

Foto: materiały prasowe

Na przełomie września i października w Budapeszcie legionistka, zakończyła sezon juniorski. Mocnym akcentem. Wraz z Mają Chwalińską i inną legionistką Stefanią Rogozińską-Dzik wywalczyła drużynowe mistrzostwo świata. Grała „na pierwszej rakiecie”, innymi słowy była liderką polskiej reprezentacji. Na niej ciążyła największa odpowiedzialność, miała najtrudniejsze rywalki, musiała też na tyle rozsądnie gospodarować siłami, by zachować je na rozstrzygający o końcowym wyniku mecz w grze podwójnej.

Sprostała zadaniu. Nie przegrała żadnego meczu. W półfinale pokonała Rosjankę Olesję Pierwuszinę, półfinalistkę juniorskiego Wimbledonu i French Open, z którą nigdy wcześniej nie wygrała. W finale była lepsza od Amerykanki o rosyjskich korzeniach Amandy Anasimowej. Do tego regularnie zwyciężała w grze podwójnej w parze z Chwalińską.

Jak siostry Radwańskie

Ostatni i jedyny raz Polki sięgnęły po Junior Fed Cup Polki w 2005 roku za sprawą sióstr Agnieszki i Urszuli Radwańskiej. Odniesienie do najlepszej polskiej tenisistki będzie w najbliższych latach towarzyszyło młodej warszawiance. Radwańska nie będzie grała wiecznie i w polskim tenisie zaczyna się nerwowe szukanie jej następczyni. Świątek daje nadzieję.

O potencjale piętnastolatki świadczą rezultaty. Drużynowe mistrzostwo świata było kolejnym sukcesem w bogatej już kolekcji legionistki. Pomijając osiągnięcia w Polsce, gdzie od kilku lat nie ma sobie równych, za granicą nastolatka ze stolicy sięgnęła po złoty medal w mistrzostwach Europy w singlu i deblu do lat 14, srebro w grze pojedynczej i złoto w podwójnej w ME do lat 16. Były też medale w drużynowych ME. W tym roku w debiucie w Wielkim Szlemie, w Paryżu na kortach Roland Garrosa dotarła do ćwierćfinału singla, w pozostałych dwóch turniejach tej rangi w deblu – w parze ze Słowenką Kają Juvan – zatrzymała się dopiero w półfinale. Zajmuje dziś 12. miejsce w światowym rankingu juniorek, ale trzecie wśród zawodniczek ze swojego rocznika i młodszych. Wyprzedzają ją jedynie zwyciężczyni tegorocznego Wimbledonu Rosjanka Anastazja Potapowa i Anisimowa.

Gdyby do tych rezultatów przyłożyć miarkę Radwańskiej wyglądałoby to równie obiecująco. W tym wieku krakowianka nie grała jeszcze szlemów, zdobywała za to doświadczenie w juniorskich turniejach w Polsce, Czechach, na Słowacji. Dopiero rok później jako 16-latka wyruszała w wielki świat. Ale zrobiła to z przytupem – wygrała Wimbledon i w kolejnym sezonie French Open.

Krakowianka dosyć wcześniej zaczęła za to występować w imprezach zawodowych najniższej rangi. Pierwszy tytuł zdobyła w 2005 roku na kortach ursynowskiego klubu Tie-Break w zawodach z pulą nagród 10 tys. dolarów. Świątek w tym tygodniu zadebiutowała w turnieju zawodowym o tej samej randze, w Sztokholmie. Plan na przyszły rok ma podobny jak Radwańska przed dziesięciu laty – występować tylko w juniorskich szlemach i profesjonalnych turniejach, by rozpocząć wspinaczkę w rankingu WTA.

Ojciec zawodniczki Tomasz o przyszłości wypowiada się, trochę asekuracyjnie. – Nigdy nie powiem, że Iga ma osiągnąć sukces w tenisie. Dopóki jest zdrowie, chęci, radość z tego, co robi, będzie grać. Ale prawda jest też taka, że trudno się nam z tego wycofać, trochę ślepo się w to brnie, jak już zaczęliśmy i są pierwsze sukcesy – tłumaczy.

Serce rosło

Tomasz Świątek doskonale wie, że selekcja w sporcie odbywa się nieustannie. Sam zaczynał od piłki nożnej. Grał w Gwardii Warszawa. Na treningach mijał się z o dwa lata starszym Dariuszem Wdowczykiem. Znają się do dziś. W szkole zaproponowali mu treningi w sekcji wioślarskiej. Startował w czwórce na igrzyskach olimpijskich w Seulu. Miał być medal, skończyło się na zwycięstwie w finale B, bo w przededniu eliminacji rozchorował się jeden z członków załogi. To było traumatyczne przeżycie. Obiecał sobie, że jego dzieci nie będą uprawiać dyscypliny, w której zależy się od innych.

Wiedział , że sport musi zaistnieć w życiu dzieci, bo to świetne antidotum na nudę, choroby, wszelkiego rodzaju zagrożenia. Najpierw starsza córka Agata uprawiała pływanie, ale chorowała, zaprowadził ją więc na korty Warszawianki. – Szukaliśmy tenisa trochę po omacku, bo w Polsce trudno znaleźć właściwy klub. Na Warszawiance Agata trenowała z Urszulą Rosolską (matka tenisistki Alicji – przyp. red), a Iga w tym czasie biegała gdzieś w tyle – opowiada.

Naśladując starszą siostrę, młodsza zaczynała odbijać piłki o ścianę, potem przebijać ją z ojcem na asfalcie, gdzie siatkę stanowił futerał na rakiety. Pewnego dnia w hali Mery w ramach programu Tenisowe Asy WBK w zabawie z dziećmi wzięła udział Magdalena Grzybowska. Siedmioletnia Iga jako jedyna była w stanie utrzymać piłkę w grze z byłą zawodniczką numer 30. w rankingu WTA. – Serce rosło, jak się na to patrzyło – mówi z dumą Tomasz Świątek. Obie dziewczynki wpadły w tryby tenisowej machiny. Nieźle zapowiadającą się karierę Agaty zatrzymała niestety kontuzja kolan.

Pod opieką Legii

Igę urazy omijają. Kariera rozwija się harmonijne co nie oznacza, że bez przeszkód. Jak zawsze w tenisie problemem są rosnące z każdym rokiem wydatki – na treningi, trenerów, wyjazdy. Polski Związek Tenisowy – w ramach programu Fed Cup Future – zapewnia legionistce zwrot za występy w ośmiu turniejach ITF Junior w wysokości 2 tysięcy złotych za jedną imprezę. – PZT ma z nami kłopot, bo wyrastamy ponad przeciętność i okazuje się, że nie wiadomo, co z nami zrobić. Jednak to, co mnie najbardziej zabolało, to fakt, że po mistrzostwie świata esemesa z gratulacjami przysłała nam jedynie pracująca w związku od lat Agnieszka Dziedzic. Do dziś do dziewczyn nie przysłał jakiekolwiek listu prezes Jacek Muzolf. Tu nie chodzi o pieniądze, ale bardzo ważny dla młodych sportowców gest – mówi ojciec zawodniczki.

Warszawską zawodniczkę od tego roku opieką otoczyła sekcja tenisowa Legii i Warsaw Sports Group. Klub zapewnia korty do treningów, agencja dba o wizerunek medialny, kadrę trenerską, pomoc medyczną, zabiega o sponsorów. Grupa w tym roku doprowadziła do zatrudnienia jako szkoleniowca-konsultanta Michala Tarbarę. Co pewien czas Czech organizuje zgrupowania w jednej z najlepszych akademii na świecie – w Prostejowie. W Polsce tenisistkę prowadzą obecnie Piotr Sierzputowski, a za przygotowanie fizyczne odpowiada Jolanta Rusin-Krzepota. Świątek ma dwóch sponsorów technicznych, dostarczającego sprzęt sportowy Prince i odzież Nike. Trwają poszukiwania kolejnych, ale mimo znaczących sukcesów, nie jest z tym łatwo.

Oprócz Świątek WSG reprezentuje też Kacpra Żuka o dwa lata starszego juniora, uczestnika wszystkich tegorocznych turniejów wielkoszlemowych, dziś 24. zawodnika na liście najlepszych zawodników do lat 18. Agencja działa jako fundacja, jej założycielem jest prezes piłkarskiej Legii Bogusław Leśnodorski. On osobiście zaangażował się w kształtowanie kariery Igi. Grupę łączą mocne więzi ze stołecznym klubem. Tenisistów też. Iga chodzi na mecze piłkarskie, choć – przy trybie życia tenisistki – trudno jej znaleźć na to czas.

Czy dotrze do takiej pozycji, jaką osiągnęła w zawodowym tenisie Radwańska – finalistka Wimbledonu z 2012 roku? Nie można tego przewidzieć. 15-latka jest pełna optymizmu. – Mam nadzieję, że za dwa, trzy lata będę w czołowej setce, za pięć-sześć lat w pierwszej dziesiątce. Marzę o medalu olimpijskim. Oczywiście marzę o Wielkim Szlemie – mówi. Całkiem możliwe, że już w przyszłym roku powalczy o niego w kategorii juniorek jak przed dziesięciu laty Agnieszka Radwańska.

Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej