Zacząłem w 1961 roku, zaraz po studiach, w Fabryce Samochodów Ciężarowych w Lublinie przy montażu samochodów Żuk. Potem była obowiązkowa służba wojskowa, a po powrocie z wojska pracowałem na stanowisku kontrolera jakości przy produkcji samochodów wojskowych SKOT. W 1970 roku zostałem wytypowany na kierownika serwisu i obsługi samochodu wojskowego SKOT S-260 w Indiach. Przez rok prowadziłem tam dla Hindusów szkolenia w zakresie pływania po rzece tym pojazdem. Po powrocie byłem kierownikiem serwisu w FSC. Zajmowałem się obsługą samochodów Żuk, a potem Lublin. Od 1990 roku byłem szefem ośrodka badawczo-rozwojowego i jednocześnie dyrektorem montażu samochodów osobowych Peugeot 405, aż do przyjścia Koreańczyków w 1995 roku.
Czyli czasy Daewoo Motor Polska.
Tak. Byłem w tej spółce dyrektorem montażu i ośrodka badawczo rozwojowego. Uruchamiałem produkcję samochodu LD100, zmontowaliśmy 40 tys. samochodów Nexia. Podlegało mi biuro konstrukcyjne i biuro technologiczne, czyli rozwój tej firmy. Po upadłości DMP przyszli Rosjanie. W Intrall Polska byłem wiceprezesem do spraw technicznych. W styczniu 2008 roku prezes Polmotu Holding Andrzej Zarajczyk powołał mnie do tej firmy. W wynajętej od syndyka Daewoo dawnej hali ośrodka badawczo rozwojowego, montowałem samochody pick-up Grand Tigery na bazie chińskiego nadwozia i komponentów koreańskich. Zmontowałem tego 125 sztuk. Przygotowywaliśmy się jednocześnie do montażu pierwszych sztuk ciągników, które początkowo były montowane w Dobrym Mieście. 15 października 2010 r. kupiliśmy dawny ośrodek badawczo rozwojowy i w tej hali rozpoczęliśmy sukcesywnie montaż ciągników Ursus w Lublinie.
O sukcesie ciągnika Ursus napisano już wiele. A jak wygląda sprawa autobusu elektrycznego, który jest montowany w Lublinie?
Zmontowaliśmy 38 autobusów elektrycznych dla miasta Lublina i jeden autobus ekologiczny, bateryjny, o zasięgu do 100 km bez ładowania. Dzięki dwukrotnemu doładowywaniu przez 10-15 minut, autobus może przejechać kolejne 70 km. Właśnie uruchamiamy dwa kolejne egzemplarze autobusów elektrycznych. Jeden o zasięgu do 180 km bez ładowania, który ponadto będzie doładowywany nie jak do tej pory wtyczką z sieci, ale z pantografu, czyli będzie automatycznie wpinał się na do sieci na 15-20 minut. Autobus może bez problemu pokonać ponad 250 kilometrów dziennie. Kolejny pojazd, który budujemy, to o autobus o napędzie wodorowym o zasięgu dziennym do 450 kilometrów.
Kiedy takie autobusy pojawią się na ulicach?