Młodzi polscy siatkarze są zagłaskiwani?
Przez dziennikarzy na pewno tak, media robią im krzywdę. Bardzo lubią tych młodych chłopaków, jacy cudowni są teraz i jacy fantastyczni będą za dziesięć lat oraz ile medali nam zapewnią… Są różne przypadki: jeden młody chłopak jest pokorny, a drugi sądzi, że jest mistrzem świata, kiedy wygra jeden mecz.
Trzeba było na treningach młodych ustawiać tak, żeby dostali mocniejszą zagrywkę, która sprowadzi ich na ziemię, albo dokładać trochę biegania, jeśli przyszli zmęczeni na trening?
Akurat nie miałem takich przypadków. Młodzi częściej myślą o tym, żeby się wyspać, niż żeby imprezować. Nie wiem, co jest najlepszym rozwiązaniem. Mam taki styl, że nie przytulam.
Na Twitterze pan jest jednak przyjazny.
Ale w hali jest inaczej (śmiech).
Trzeba było w Bydgoszczy spisywać imiona nowych zawodników na karteczkach, jak kiedyś w Warszawie?
Jednemu zmieniłem, bo mi nie pasowało. Już drugi rok do jednego zawodnika mówimy „Krzysiu”, choć ma na imię Bartek. Sami sobie teraz nadajemy przydomki. Czasami, po pół roku pracy, zapytam kogoś dla żartu, jak ma imię, bo zapomniałem…
Większość życia poświęcił pan siatkówce. Oglądanie sportu może sprawiać przyjemność w takiej sytuacji?
Każdy aspekt siatkówki mnie cieszy, ale najbardziej lubię przebywanie z ludźmi. Przychodzę na trening porozmawiać, pośmiać się, podenerwować. Codziennie z przyjemnością chodzę na treningi i przesyt raczej mi nie grozi.
Po co było panu w takim razie rozpoczęcie studiów?
Dla frajdy i dla oddechu, żebym mógł coś nowego poznać, zobaczyć, nauczyć się, odłączyć się na chwilę od siatkówki. Może to jest sposób, żeby nie zwariować i się nie wypalić? Jeśli jesteś muzykiem w filharmonii, to po powrocie do domu musisz odłożyć skrzypce, podobnie się dzieje, kiedy jesteś chirurgiem. Każdy, kto ma absorbującą pracę, a taki jest zawód trenera, musi znaleźć odskocznię.
Pomówmy na koniec o tym sezonie PlusLigi. Jest zaskakujący, stare potęgi mają kłopoty.
To jest świetny sezon, bo zazwyczaj przed rozpoczęciem można było wytypować czołową czwórkę, a tu co chwilę jest jakieś zaskoczenie. Poza ZAKSĄ każdy zespół może w każdej chwili przegrać z każdym. Jeśli przed kolejką bylibyśmy pewni wyników czterech meczów, a w kolejce rozgrywanych jest sześć spotkań, to byłoby źle.
Sprowadzajmy do Polski jak najwięcej obcokrajowców, bo podwyższają poziom, a Polacy mogą się od nich nauczyć czegoś nowego, czy chrońmy swoich?
Obowiązkowo trzeba zachować gwarantowane miejsca dla Polaków. Oglądam ligę włoską i widzę, że w dwóch drużynach gra w sumie dwóch, trzech Włochów, którzy w dodatku nie są gwiazdami swoich zespołów. Uważam, że trzeba gwarantować miejsca Polakom, bo inaczej kadra się rozsypie, a to reprezentacja jest motorem napędowym rozwoju dyscypliny.