ZR: Dlaczego program Mieszkanie+ rozwija się tak słabo?
Marek Wójcik: Program wymaga dłuższej perspektywy czasowej. Ten, kto myślał, że natychmiast się pojawią tanie mieszkania na wynajem, był w błędzie. Po pierwsze, nie da się szybko budować z powodów formalnoprawnych. Nieruchomości przeznaczone pod realizację Programu Mieszkanie+ miały pochodzić przede wszystkim z zasobów Skarbu Państwa, czyli np. PKP, Poczty Polskiej. Te tereny nie zawsze da się od razu przeznaczyć pod budownictwo mieszkaniowe, chociażby z powodu problemów dotyczących prawa własności.
Dla przykładu, przy okazji przekazywania dworców kolejowych samorządom w wielu przypadkach okazywało się, że obiekty te, de facto… stoją na gminnych gruntach. Przykład drugi: nieruchomości kolejowe stanowiły tzw. obszar zamknięty, nieobjęty planem zagospodarowania przestrzennego, a samorządowcy z dużą ostrożnością podchodzili do zagospodarowywania terenów przyległych do nieruchomości zajętych pod infrastrukturę kolejową. Choćby dlatego, że kolej umieszczała wzdłuż torów sieci przesyłowe. Planowanie budownictwa mieszkaniowego w obszarze silnego pola elektrycznego, nie miało najmniejszego sensu.
Co jeszcze okazało się piętą achillesową programu?
Przeszacowane zostały możliwości budowy mieszkań za kwoty, które się marzyły autorom programu. Z wyjątkiem mniejszych miast nie da się budować tak tanio, a przecież największe zainteresowanie mieszkaniami na wynajem jest właśnie w dużych miastach. Deweloperzy przy tak niskich stawkach nie chcą realizować projektów, szczególnie w czasach rosnących kosztów budowy. Wyższe koszty budowy oznaczają z kolei wyższe stawki najmu. W wielu przypadkach nie da się utrzymać czynszów – jak zakłada program – na poziomie 12–15 zł za mkw. miesięcznie czy ok. 20 zł za opcją dojścia do własności.