Warszawski szlif talentów

W stolicy od dawna wychowuje się siatkarskich mistrzów świata, chociaż lekko nie jest. Trenerzy pasjonaci żyją siatkówką, po prostu wiedzą, jak wychowuje się świetnych zawodników.

Publikacja: 20.10.2018 15:30

Kluby szukają talentów nie tylko w stolicy, ale starają się także przyciągać młodzież spoza miasta.

Kluby szukają talentów nie tylko w stolicy, ale starają się także przyciągać młodzież spoza miasta.

Foto: materiały prasowe

To nie przypadek, że czterech członków złotej drużyny Vitala Heynena uczyło się grać w siatkówkę w stolicy. Artur Szalpuk przez kilka lat był zawodnikiem MKS MDK Warszawa, a Fabian Drzyzga, Grzegorz Łomacz i Damian Wojtaszek trenowali w MKS MOS Wola. Nie mieli luksusów, bo w obu klubach zanim wydadzą złotówkę, najpierw dwa razy się zastanowią, czy na pewno nie można jej spożytkować lepiej. Tutaj nie przychodzi się zarabiać pieniędzy, raczej jest to przystanek w drodze w szeroki świat. Trenerzy pasjonaci żyją siatkówką, po prostu wiedzą, jak wychowuje się świetnych zawodników.

Historie się plączą

Co warte podkreślenia, ta historia nie zaczęła się wczoraj, ale trwa już od wielu lat, w obu przypadkach początek to lata 60. Przez kilkadziesiąt lat przez szkolenie w obu klubach przewinęły się tysiące młodych chłopców i dziewczyn. Na liście słynnych wychowanków są tacy zawodnicy jak Wojciech Drzyzga, Mirosław Rybaczewski, Paweł Zagumny (MKS MDK) czy Zbigniew Bartman, śp. Arkadiusz Gołaś albo Bartosz Gawryszewski (UMKS MOS).

Związki są nawet silniejsze, a historie nawzajem się przeplatają. Wojciech Drzyzga, w przeszłości reprezentant Polski, a dziś komentator Polsatu Sport, trenował przez wiele lat w MDK, ale jego syn trafił już do UMKS MOS, bo akurat wtedy dawny klub ojca miał kłopoty organizacyjne, tułał się po różnych miejscach w Warszawie, a w dodatku na Rogalińską 2 było z domu rodzinnego bliżej na treningi. Ojciec był świetnym (leworęcznym) rozgrywającym, syn zdobył dwa złote medale mistrzostw świata. – Z Fabianem świetną pracę wykonywał trener Krzysztof Zimnicki, jeden z najbardziej zasłużonych szkoleniowców w naszym klubie. A trener Krzysztof Felczak prowadził całą trójkę dzisiejszych mistrzów świata – mówi „Rzeczpospolitej” Paweł Wasilewski, dyrektor MOS Wola.

Zasług Zimnickiego jest więcej. Ten doświadczony trener przez wiele lat pracował w MDK, zanim przeniósł się na Wolę i to pod jego opieką rozwijał się przez 1,5 roku Paweł Zagumny, jeden z najlepszych rozgrywających w historii polskiej siatkówki. Ważne role w kształtowaniu przyszłego mistrza świata odegrali także Andrzej Marcinkowski (jego pierwszy trener) i Wojciech Góra.

Wojciech Góra, czyli legenda

Artur Szalpuk po przeprowadzce z rodzicami z Olsztyna do Warszawy poszedł na kilka treningów w UMKS MOS, ale ostatecznie wylądował w MDK. – Przyszedł do nas jeszcze w szkole podstawowej. Mieszkał w Olsztynie, ale ojciec założył firmę w Warszawie i przeprowadzili się całą rodziną do stolicy. Jego ojciec był kiedyś moim zawodnikiem w kadrze juniorów, więc tutaj przyprowadził syna. Po drodze próbował przejąć go MOS Wola, ale Artur po dwóch, trzech treningach stwierdził, że chce się przenieść do nas. Od połowy piątej klasy podstawówki trenował już tutaj. Początkowo, przez kilka miesięcy, u Piotra Szymanowskiego, też mojego byłego zawodnika. Potem u Romana Hołopiaka trenował aż do wieku kadeta, a w końcu ja go przejąłem – opowiada „Rz” Wojciech Góra, sekretarz klubu MKS MDK i legendarna postać warszawskiej siatkówki, który w zawodzie pracuje już 46 lat i od razu potrafi rozpoznać, czy ktoś może zostać artystą, czy nie wyjdzie ponad poziom rzemieślnika.

Talent Szalpuka do sportu widać było gołym okiem. Trener Góra wspomina, że jako młody chłopak zmuszany on był do gry ze starszymi zawodnikami, dzięki czemu szybciej się rozwijał. To stała metoda pracy w MKS MDK. – Nie stosujemy ścisłego podziału na roczniki, w których osobno trenują młodzicy, kadeci, juniorzy. Jeśli ktoś jest dobry, to powinie trenować z lepszymi od siebie, starszymi. Wtedy szybciej się rozwija: mierzy się z wyższym blokiem, trudniejszą zagrywką, mocniejszymi atakami, cały czas musi być skupiony. Artur jeszcze jako kadet trenował z juniorami i występował w juniorskich rozgrywkach. Bardzo szybko zainteresował się nim SMS Spała. Nigdy nie daję tam zawodników. Uważam, że SMS to miejsce do nauki dla zawodników z małych ośrodków, gdzie nie ma trenera albo zespołu – mówi „Rz” trener Góra.

Dyrektor Wasilewski podkreśla z kolei znakomitą pracę, jaką wykonują w jego klubie trenerzy pasjonaci. – Pracują u nas m.in. Krzysztof Zimnicki i Krzysztof Felczak, dla którego siatkówka nie ma tajemnic, trener Stanisław Lizińczyk. Jest też Adam Nowik, były reprezentant Polski. Od kilku lat współpracuje z nami Janusz Patriak, który wychował wiele znakomitych zawodniczek, choćby Agnieszkę Bednarek-Kaszę, Katarzynę Zaroślińską czy Paulinę Maj. Mamy też wielu młodych, ambitnych trenerów, którzy realizują swoją pasję. Konrad Cop był nawet drugim trenerem w ONICO Warszawa – mówi dyrektor Wasilewski.

Walka o młodych

Oba kluby szukają kandydatów do gry w całej stolicy, ale często też przyciągają do siebie młodzież z innych miejscowości. Kewin Sasak, który niedawno podpisał kontrakt z grającym w PlusLidze Treflem Gdańsk zaczynał w klubie UKS Sparta Grodzisk Mazowiecki. W najstarszym roczniku MKS MOS, który występuje w II lidze, mniej więcej połowa zawodników pochodzi z Warszawy, a połowa to przyjezdni.

W ostatnich latach klub na Woli bardzo się rozrósł. Dyrektor Wasilewski podkreśla, że kiedyś trenowało tutaj ledwie kilka grup młodzieżowych, a obecnie ćwiczy około 500 osób. Bo w UMKS MOS są zdania, że siatkówka to sport dla każdego, dlatego trenują ci, którzy liczą na to, że w przyszłości będą grać zawodowo oraz ci, dla których to pomysł na spędzenie wolnego czasu traktujący tę dyscyplinę rekreacyjnie. Już teraz zajęcia odbywają się nie tylko w sali przy ul. Rogalińskiej 2, ale też na Deotymy, na Białołęce, w Ursusie.

Ciągle też klub stara się wyszukiwać młode talenty, bo przecież do siatkówki nie każdy się nadaje, a klubów, w których można trenować są co najmniej trzy, oprócz UMKS MDK i MOS Wola jeszcze Metro Warszawa.

Ten ostatni klub powstał w latach 90. z inicjatywy Dariusza Kopaniaka, ale też ma świetnych wychowanków. To tutaj trenował Piotr Nowakowski, czyli podwójny mistrz świata z 2014 i 2018 roku. W Metrze ćwiczyli również Karol Kłos i Andrzej Wrona, czyli złoci medaliści sprzed czterech lat. Obecnie prezesem Metra jest Wojciech Szczucki, a Kopaniak pełni rolę dyrektora sportowego. – Konkurencja w walce o talenty jest w stolicy niesamowita, trzeba się nachodzić, żeby pozyskać kogoś wartościowego. Prowadzimy skauting, pojawiamy się w szkołach, na imprezach sportowych. Uruchomiliśmy projekt „Wolska siatkówka”, który obejmuje wszystkie szkoły na terenie dzielnicy. Nasi trenerzy prowadzą pokazowe zajęcia siatkarskie na lekcjach wychowania fizycznego. Mamy spory oddźwięk, wiele osób się zgłasza – mówi dyrektor Wasilewski.

Znakomita frekwencja może jednak, paradoksalnie, powodować problemy logistyczne. „W związku z reformą oświaty zajęcia w szkołach kończą się dużo później, a najmłodsze roczniki ćwiczą u nas od godziny 15. Być może będziemy musieli zaczynać zajęcia później, ale jeśli będziemy ćwiczyć od 17 do 22, to zabraknie nam miejsca, żeby pomieścić wszystkie treningi. Może wynajmiemy halę, chociaż mamy swoją – mówi „Rz” dyrektor Wasilewski.

Wigilia w klubie

Obiekt przy ul. Rogalińskiej 2 ma niesamowitą historię. Został wybudowany ponad sto lat temu i na początku służył jako kościół. Tam, gdzie obecnie odbywają się treningi, kiedyś stały ławki i siedzieli wierni. Za małymi trybunami są dawne nawy boczne. Dyrektor urzęduje w zakrystii, a absyda, gdzie stał ołtarz, służy teraz za świetlicę, gdzie siadają sędziowie, przygotowujący się do meczu. Zdarza się nawet, że dzieci odrabiają tutaj lekcje, czasami pod okiem szkoleniowców (bo w MKS MOS wielką wagę przywiązują do nie tylko do postępów na boisku, ale także dobrych ocen). Dziś jedno ze skrzydeł zajmuje III Liceum Ogólnokształcące.

W czasie wojny niemiecki Wehrmacht stworzył w tym budynku swoją szkołę i zapewne dlatego zabytkowy obiekt ocalał, chociaż na Woli toczyły się w pierwszych dniach powstania zacięte walki, a później Niemcy znaczną część stolicy zrównali z ziemią. Po wojnie budynek przeznaczono na rupieciarnię i tak był wykorzystywany aż do 1965 roku, kiedy powstał Międzyszkolny Ośrodek Sportowy nr 6. Na szczęście dziś obiekt tętni życiem, a klub ma tu swoją siedzibę, w której może organizować nawet Wigilie – rodzinną atmosferę, panującą w UMKS MOS podkreśla sam dyrektor.

Problemy lokalowe to z kolei, jedno z głównych zmartwień Wojciecha Góry. Kiedyś, jeszcze do lat 90., UMKS MDK miał swoją siedzibę przy ul. Konopnickiej 6, gdzie obecnie jest główna siedziba Związku Harcerstwa Polskiego. – W czasach transformacji nieruchomość przeszła na własność harcerzy, a my musieliśmy wynajmować pomieszczenia, których wcześniej byliśmy właścicielami. Czynsz był coraz wyższy, więc nas rozgonili po różnych szkołach. Przerwana została ciągłość szkolenia, rozpadły się grupy. Powstał tam teatr Montownia, a scena mieściła się w niecce dawnego basenu. Początkowo musieliśmy kończyć treningi o 18, bo hałas przeszkadzał w przedstawieniach. Potem przeszkadzaliśmy coraz bardziej, aż w końcu w połowie lat 90. nas wyrzucono. W tej chwili wszystko leży odłogiem. Basen, który tam był, zbudowali jeszcze Amerykanie w 1934 roku. Ci, którzy to rozbierali, opowiadali, że łzy się cisnęły do oczu. Rury były tam miedziane i mogły jeszcze 20 lat posłużyć. Wszystko zostało wyłożone korkiem, żeby nie było wilgoci i hałasu. Ludzie przyjeżdżali i odrywali stamtąd wielkie płyty korka – wspomina trener Góra.

Tramwaje pomagają

Na szczęście klub znalazł swoje miejsce w hali OSiR przy ul. Polnej 7a. Początkowo trenowała tam jedna grupa trzy razy w tygodniu, potem liczba zajęć się stopniowo zwiększała. Wynajem obiektu w tej lokalizacji nie jest tani, kiedy drużyna gra mecz wyjazdowy, trzeba odwołać rezerwację tydzień wcześniej, bo inaczej klub musi zapłacić za niewykorzystaną przestrzeń. Na szczęście współpraca na linii klub–OSiR układa się całkiem dobrze i dyrektor ośrodka idzie na rękę siatkarzom, obniżył stawkę za wynajem w weekendy i dni powszednie. Ale nawet wtedy koszt wynajmu hali to kilkadziesiąt tysięcy złotych rocznie, co powoduje, że nie jest łatwo związać koniec z końcem.

– Piszemy wnioski o dofinansowanie. Trochę pieniędzy mamy ze składek członkowskich, które opłaca około 80 osób. Znaczną część opłat za obozy letnie i zimowe biorą na siebie rodzice. Czasami dowożą nas na mecze prywatnymi samochodami, bo wynajem autokaru to już znaczny koszt. My, trenerzy, nie obciążamy budżetu klubu, bo jesteśmy zatrudnieni w oświacie na cząstkach etatów. Jakoś staramy się dawać radę, bo trenowanie siatkówki to nasza pasja – mówi „Rz” trener Góra i zastanawia się, czy skoro taki zawodnik jak Szalpuk reprezentował kraj w różnych kategoriach juniorskich, to MKS MDK nie mógłby dostawać dofinansowania z PZPS za jego szkolenie. Ostatnio coś drgnęło i na koszulkach zawodników pojawiło się logo znanej sieci klubów fitness.

W klubie UMKS MOS też na nadmiar pieniędzy nie narzekają, ale udało się pozyskać grono sponsorów, którzy pomagają w bieżącej działalności (jednym z największych darczyńców jest spółka miejska Tramwaje Warszawskie). Dyrektor Wasilewski ma nadzieję, że kiedyś uda się zbudować drużynę, która wywalczy awans do I ligi, ale żeby grać w Polsce na tym poziomie, trzeba już naprawdę pokaźnego budżetu. Raz już było blisko, ale klub przegrał rywalizację w fazie play off. Czy uda się w najbliższej przyszłości? Nawet, jeśli nie, to i tak w Warszawie będą w dalszym ciągu uczyć siatkówki na najwyższym poziomie.

Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej