Zaczął się wakacyjny sezon. Polacy ruszają w trasy, jadą na plaże. Wprawdzie plażowanie może trwać godzinami, ale w końcu każdy poczuje głód i, porzucając ręczniki czy grajdoł, wyruszy na małe co nieco. Problem pojawia się w chwili opuszczania plaży czy pomostu. W jakim „stanie odzieżowym” miłośnicy słonecznych i nie tylko kąpieli wychodzą do ludzi? Często mokrym i niekompletnym. Dość – powiedzieli włodarze Sopotu. Inni są mniej rewolucyjni, ale przyznają, że kobiety w bikini czy panowie bez koszul nie są mile widziani we wszelkiego rodzaju knajpkach czy smażalniach. Edukacja społeczeństwa trwa więc nawet w wakacje. Często niestety widać, jak bardzo jest spóźniona.
Wizerunek i propaganda
Sopot uczy turystów, którzy wychodzą z plaży i roznegliżowani spacerują po centrum kurortu, deptakach, wchodzą do różnego rodzaju obiektów gastronomii i pochłaniają lancze czy obiady. W mieście pojawią się więc plakaty, z których nawet ci co czytać nie potrafią, mogą się zorientować, że w konkretnych miejscach golasy nie pasują do otoczenia.
– Akcja przynosi skutek – cieszy się Jak wspomina Magdalena Jachim, rzecznik prezydenta Sopotu na wieść o decyzji władz rozdzwoniły się u niej telefony. Mieszkańcy pytali „Gdzie i kiedy będzie można odebrać nalepki?”. Miasto postawiło na dwa wzory: „Nieubranych nie obsługujemy” i „Stop golasom”. Taka wizerunkowo-propagandowa akcja, zdaniem włodarzy, jest potrzebna, bo plaża i centrum miasta ze sobą sąsiadują.
– Mam dosyć – mówi „Życiu Regionów” pan Krzysztof, prowadzący malutkie bistro przy popularnym Monciaku. I wylicza: tony piachu, mokre, ociekające tłustymi olejkami siedziska foteli i wylewające się na stoliki spalone i spocone brzuchy, głównie niestety polskich turystów. Zna przysłowie „klient nasz pan”, ale dla niego liczy się kulturalny klient. Przyznaje, że coraz częściej zwraca uwagę klientom, że plaże zostawili kilkanaście minut temu. Jeśli chcą pozostać niech na siebie coś wrzucą. Jaka jest ich reakcja?
– Różna – mówi pan Krzysztof. – Pracują u mnie młodzi ludzie,studenci, tak więc zwracanie uwagi gościom biorę na siebie. Co na to klienci? Jedni wychodzą obrażeni, inni wygrzebują z koszy i toreb ubrania i narzucają na siebie. Porządek musi być – mówi pan Krzysztof i zapewnia, że zwracanie uwagi się opłaci. Coraz rzadziej bowiem musi przypominać klientom o stroju, ale nalepki z szyb nie zdejmie. – Tak na wszelki wypadek, gdyby zawieruszył się jakiś golas – mówi.