Można by wymieniać bardzo długo problemy, którymi coraz aktywniej zajmują się powstające ruchy miejskie, różnego rodzaju stowarzyszenia czy fundacje, ale także samorzutnie powstające, niesformalizowane grupy mieszkańców, którym zależy, by tam, gdzie mieszkają, żyło się lepiej. To doskonały sygnał – po latach traktowania przestrzeni wspólnej jako ziemi niczyjej, którą powinien się zajmować mityczny ktoś, powoli się uczymy, że zależy ona także od nas. Modne słowo „partycypacja” jest dziś odmieniane przez wszystkie przypadki, ale na szczęście na słowie się nie kończy.