Od samego początku pomnik wzbudzał liczne kontrowersje i różne skojarzenia. W stylizowanych liściach lauru jedni widzieli ośle uszy, inni mieli bardziej nieprzyzwoite skojarzenia. Faktem jest, że niemal raz na rok, zwłaszcza na wiosnę, pomnik przeżywa ciężkie chwile. Do tej pory najczęściej za sprawą prawicy, która chciała go zburzyć, bo kojarzy jej się nie z historią miasta, lecz z komunizmem. Teraz ciężkie chwile przyniosła ustawa, za sprawą której z miast i wsi zniknąć mają pomniki upamiętniające m.in. komunizm. Problem w tym, że 90 proc. mieszkańców Rzeszowa, choć do komunizmu im daleko, chce, by pomnik pozostał tam, gdzie stoi – tak przynajmniej wynika z sondy przeprowadzonej w mieście.
W obronie pomnika stanął też Tadeusz Ferenc, prezydent Rzeszowa. Przeciwny jest IPN, który uznał, że pomnik należy zburzyć. Ostateczną decyzję w tej sprawie podejmie jednak wojewoda. Dobrze byłoby, gdyby chcąc literalnie realizować ustawę, wziął też pod uwagę koszty. Nie bez znaczenia jest bowiem to, że poniosą je wszyscy mieszkańcy Rzeszowa, a część z nich przed laty zapewne finansowała stawianie pomnika.