Gdy 25-letni pisarz wyszedł o świcie z pociągu po całonocnej podróży z Warszawy, jego oczom ukazał się iście magiczny widok. Wysiadł na stacji w Nadbrzeziu, wtedy biednej nadwiślańskiej wiosce, a dziś części Sandomierza. Razem ze swoim towarzyszem podróży doszli do brzegu Wisły i tam znaleźli rzecznego przewoźnika, z którym popłynęli na drugą stronę.
Anna Król w książce „Rzeczy. Iwaszkiewicz intymnie” z 2015 r. rekonstruuje pierwsze wrażenie literata następująco: „Wszystko w tym miejscu wydawało się im niezwykłe i tajemnicze. I ta nocna podróż, i świt, który ich zastał na brzegu Wisły, i widok zza wody na miasto na wzgórzu, niemal niezmieniony od czasów średniowiecza. Z łatwością wyobrażam sobie wrażenie, jakie na dwóch młodych mieszczuchach zrobił Sandomierz – otoczony wodą, zbudowany na wysokiej skarpie, zatopiony w porannej mgle. Ten widok, jak z tajemniczego obrazu Turnera, Iwaszkiewicz nosił w głowie przez długie lata”.
Miasto wspomnień
Tamto pierwsze wrażenie pozostanie w pisarzu na zawsze i stanie się punktem odniesienia wobec zmieniającego się miasta. W swej książce „Podróże do Polski” pisał: „Wspomnienie Sandomierza nie gasło we mnie. Zaraz następnego lata znowu się tam znalazłem”. W książce opisywał kolejne wyprawy samochodowe do miasta położonego w dorzeczu Wisły i Sanu, bo od 1936 r. przyjeżdżał tam już co roku aż do wybuchu wojny, sam albo z rodziną.
Co takiego dostrzegł w Sandomierzu, że ten stał się jego drugim domem? Przyjeżdżał tam odpocząć i wyciszyć się, ale przede wszystkim czytać i pisać. Urzekła go panorama Wisły, którą przed wojną widać było niemal z każdej ulicy. Najczęściej szukał gościny w lokalach, z których miałby nieograniczony widok na zakole rzeki. „Przerywałem pisanie czy czytanie, aby przejść się parę kroków i spojrzeć na wielkie »S« Wisły, unoszące się jak gdyby w powietrzu ku południowi, i na zieloną mgłę za rzeką, i na dym dalekiej lokomotywy, której gwizd przeciągły – jak u nas w Kijowie – przypominał mi zawsze ukochane postacie moich kolegów” pisał w „Książce moich wspomnień”.
Panorama miasta położonego nad rzeką przypominała mu Kijów, w którym spędził lata dojrzewania. Z kolei łąki roztaczające się wokół przywodziły mu na myśl stepy otaczające rodzinny Kalnik na Kresach, gdzie się urodził w 1894 r. „Roślinność tutaj zupełnie ukraińska!” – pisał w „Dziennikach”.