Zdążyć przed drozdem

Produkcja wina to silny atut regionu. Ten rok będzie jednak trudny dla podkarpackich winiarzy. Po przymrozkach winnice zaatakowały ptaki.

Publikacja: 15.10.2017 23:00

Podkarpacie winnice produkują ok. 400 tys. l winna rocznie.

Podkarpacie winnice produkują ok. 400 tys. l winna rocznie.

Foto: AdobeStock

W drugiej połowie września podkarpackich winiarzy – po sięgających minus 30 stopni zimowych mrozach oraz przymrozkach w kwietniu i maju – nawiedziła kolejna plaga. W pełni winobrania na winnice rzuciły się stada ptaków, od wielu tygodni głodujących z braku owoców czereśni, wiśni, jarzębiny i czeremchy, których krzewy wiosną wymarzły.

Ciężki rok

– Nie chodzi tylko o deficyt pokarmu. Po prostu nasze podkarpackie ptaki, które dawniej winogron nie znały, nauczyły się korzystać z nowego pożywienia. Jako pierwszy wpadł na to drozd paszkot – ocenia Wiktor Szpak, właściciel winnicy Jasiel w Jaremówce pod Jasłem, emerytowany nauczyciel biologii. I dodaje: – Tak przykrego roku nie pamiętam od czasu, gdy założyliśmy z żoną winnicę 17 lat temu. Z moich szczepów poległy m.in siegerrebe i cabernet dorsa. Tylko cabernet cortis, hibernal i johanniter jakoś przetrwały.

Właściciele Jasiela szacują, że tej jesieni zbiory wyniosą tylko 10–15 proc. ubiegłorocznych. Trzeba jednak dodać, że poprzedni rok był dla winiarzy bardzo pomyślny. Z ponad 20 t winogron kilkunastu różnych odmian zebranych w 2,5 ha winnicy państwo Szpakowie uzyskali ok. 15 tys. butelek wina. Już przyszły sezon, jeśli pogoda dopisze, może być równie udany, bo przemarznięte krzewy winorośli zdążyły się już w praktyce całkowicie zregenerować. Ze skutkami ostatnich klęsk poradzi sobie także prawdopodobnie większość z ok. 200 podkarpackich winnic. Nie ucierpi też raczej renoma Podkarpacia jako kolebki współczesnych polskich win i przez 30 lat najszybciej rozwijającego się regionu winiarskiego w kraju.

Moc jakości

Podkarpackie wina, wysoko zmineralizowane, o subtelnym, dość cierpkim smaku, cieszą się wielkim uznaniem ekspertów i bardziej wyrafinowanych konsumentów. Ich jakość to po części pochodna specyficznych dla regionu korzystnych warunków glebowych i klimatycznych tworzących tzw. terroir, inny dla każdej winnicy. Wzgórza Podkarpacia z długimi południowo-zachodnimi stokami, takie jak np. na Pogórzu Dynowskim, to wymarzone tereny do uprawy winorośli.

– Najmocniejszą kartą Podkarpacia są jednak kwalifikacje właścicieli winnic i producentów win. To najliczniejsze, najbardziej doświadczone w kraju środowisko winiarzy – podkreśla prezes Polskiego Instytutu Winorośli i Wina Wojciech Bosak.

Owe najbogatsze w Polsce doświadczenia gromadzi się na Podkarpaciu od trzydziestu paru lat. Narodziny nowego winiarstwa polskiego – za jego początek uważa się powstanie w 1982 r. winnicy Golesz, którą założył nad Wisłoką Roman Myśliwiec, nazywany dziś polskim Dionizosem – to z perspektywy liczącej co najmniej 8 tysiącleci historii uprawy winorośli zaledwie niewiele znaczący epizod. Ale dla województwa podkarpackiego winnice stanowią cenny atut służący rozwojowi, a zwłaszcza promocji regionu. Samorządowe władze wojewódzkie dostrzegły to już przed wielu laty, wspierając dotacjami trzy duże projekty szkoleniowe, w których w latach 2004–2013 wzięło udział kilkaset osób planujących założenie winnicy i podjęcie produkcji wina. Stowarzyszenie Winiarzy Podkarpacia, przyjmujące członków także spoza regionu to najaktywniejsza taka organizacja w kraju, a coroczne Międzynarodowe Dni Wina w Jaśle są największą polską imprezą winiarską.

W średniowieczu przodującym ośrodkiem winiarstwa na Podkarpaciu był Przemyśl, gdzie pierwsze winnice zakładali już w XII w. fachowcy ściągani z Krymu i Bizancjum. W pobliżu Jasła, w dolinie Wisłoki, uprawą winorośli zajmowali się benedyktyni, a w okolicach Krosna – osadnicy niemieccy. W wiekach XVI–XVIII winnice zaczęły stopniowo znikać z podkarpackiego krajobrazu w następstwie ochłodzenia klimatu („mała epoka lodowcowa”), a przede wszystkim masowego importu wina z sąsiednich Węgier. Paradoksalnie, w tych właśnie czasach, gdy o polskich winach zaczęto zapominać, mieszkańcy Podkarpacia – kupcy handlujący winem z Krosna, Jasła, Biecza, Przemyśla, Jarosławia, Dukli – zyskali sławę znakomitych enologów. Sprowadzali zza Karpat młode, często jeszcze fermentujące węgrzyny i poddawali je fachowemu leżakowaniu w swych składach. Mówiono w owych czasach o importowanym winie „zrodzone na Węgrzech, wychowane w Polsce”. Z tych bogatych tradycji do XX w. przetrwały tylko rozległe piwnice pod rynkami podkarpackich miast.

Pionier, podatek i biznes

Wśród ok. 5 tys. odmian winorośli uprawnej jest też, jeden tylko niestety, polski akcent – szczep Jutrzenka, wyselekcjonowany przez Romana Myśliwca. Pionier współczesnego krajowego winiarstwa, niestrudzony jego popularyzator, doradca, autor podręczników i programów szkoleniowych, hodowca i badacz winorośli, przyczynił się bezpośrednio do powstania co najmniej jednej czwartej z ok. 1200 istniejących w całym kraju winnic. Winorośl zajmuje w kraju prawdopodobnie ponad 1000 ha, a roczna produkcja wina wynosi 3–4 mln l, z czego na Podkarpacie przypada ok. 400 tys. l. Są to jedynie bardzo orientacyjne szacunki.

Dokładniejsza statystyka obejmuje jedynie winnice tzw. akcyzowe, których właściciele po uporaniu się z biurokratycznymi barierami mają prawo wprowadzać wino do obrotu handlowego, zarejestrowane w Agencji Rynku Rolnego. W ubiegłym sezonie było takich winnic 151. W roku gospodarczym 2017/2018 w rejestrze jest już 200 (łącznie 328 ha), a ich produkcja powinna osiągnąć ponad 900 tys. l. Listę ARR otwierają Podkarpacie i Małopolska, po 30 winnic oraz ziemia lubuska (28). W woj. podkarpackim „akcyzowe” gospodarstwa winiarskie są jednak zgodnie z galicyjską tradycją znacznie mniejsze niż w konkurencyjnych regionach. Zajmują łącznie 32 ha, w Małopolsce jest to 58 ha a w Lubuskiem – 68 ha.

Kwestia, czy „towarowa” produkcja wina może być w Polsce rentowna, wciąż nie jest jednoznacznie rozstrzygnięta, zwłaszcza że chodzi o zakładanie nowych gospodarstw winiarskich, czyli setki tysięcy złotych za każdy hektar winnicy. Znacznie ryzyko towarzyszące uprawie winorośli w Polsce, mała jej skala, wysokie podatki (23 proc. VAT, podczas gry w krajach zachodnich zwykle 8 proc.) sprawiają, że znaczący zysk zapewnia winiarzom dopiero cena ok. 40 zł za butelkę. Jednocześnie wina z krajowych winnic doceniane przez znawców, nie cieszą się wielkim uznaniem przeciętnych polskich konsumentów, którzy wolą wino o prostszym, wyrazistym smaku, importowane, zbliżone raczej do półwytrawnego niż naprawdę wytrawnego, a jednocześnie niedrogie. Popyt jest zatem ograniczony. – Przy ogólnej nadprodukcji wina na świecie optymalna wielkość winnicy w Polsce to 2–4 ha. Obniżanie ceny w przypadku trudności ze sprzedażą poniżej 30 zł za butelką oznacza straty – ocenia Wojciech Biegun. Wyjaśnia, że rozwój winiarstwa wynika u nas z potrzeb społecznych i ambicji, a nie motywów czysto biznesowych.

Owe potrzeby i aspiracje dotyczące stylu życia stają się jednak częścią biznesplanów. Na Podkarpaciu zdecydowana większość winiarzy stawia na coraz modniejszą enoturystykę połączoną nie tylko z wizytą w winnicy i degustacją, ale także zwiedzaniem okolicznych zabytków. Tak np. odwiedzający Winnicę Zamkową w Odrzykoniu to często turyści, którzy dostrzegli ją z murów tamtejszej warowni, słynnej jako miejsce zdarzeń opisanych we fredrowskiej „Zemście”.

W drugiej połowie września podkarpackich winiarzy – po sięgających minus 30 stopni zimowych mrozach oraz przymrozkach w kwietniu i maju – nawiedziła kolejna plaga. W pełni winobrania na winnice rzuciły się stada ptaków, od wielu tygodni głodujących z braku owoców czereśni, wiśni, jarzębiny i czeremchy, których krzewy wiosną wymarzły.

Ciężki rok

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej