Zamiast tandety i miałkości, ale pod narodowymi barwami, stawia na wielokulturowość. Promuje choćby dziedzictwo lokalnej społeczności islamskiej, co jest zagraniem iście pokerowym. Mało który region był jeszcze kilka dekad temu takim tyglem kulturowym jak właśnie te okolice. Ścierały się w nim wpływy nie tylko polskie, białoruskie czy litewskie, ale i żydowskie czy tatarskie. Dziś znów jest to modne i trendy.
Promowanie się takimi wydarzeniami jak Festiwal Kultury Tatarskiej czy Podlaska Oktawa Kultur to dość odważna strategia, ale skrojona pod realia. Ludzie szukają dzisiaj autentyczności. Na potęgę odnawiane są zabytkowe domy. Jeszcze dekadę temu większość ludzi z radością wyrzucała stare meble, często rodzinne pamiątki, ponieważ zachłysnęła się nowościami. Wymieniali solidne drewniane arcydzieła na paździerzową produkcję rodem z tanich sieciówek. Dzisiaj widać odwrotny trend, starocie wyciągane są z zakamarków i pieczołowicie odnawiane. Wraca moda na ludowe rękodzieło, ale autentyczne, a nie „Made in China”. Na tej fali do łask wracają zapomniane ikony, co widać też po sukcesie muzeum w Supraślu.
Promowanie się wielokulturowością ma w Polsce inne udane przykłady, choćby tymi hasłami promowały się festiwale w Łodzi czy Lublinie. Zawsze przyciągały tłumy gości, ponieważ ludzie chcą takie wydarzenia oglądać. Jednak władze nie mogą zapominać, że za promocją kultury muszą pójść też inne działania.
Białystok nie bez powodu ma problem z każdorazowo nagłaśnianymi ekscesami bojówek narodowych. Łódź podobnie, w mieście trudno nie trafić na antysemickie napisy na murach, choć trzeba oddać władzom samorządowym, że ze zjawiskiem konsekwentnie walczą.
Zatem kulturą promować się warto i trzeba, ale musi być bezpiecznie. Turyści inaczej się nie pojawią, a organizowanie tak dużych wydarzeń wyłącznie z myślą o lokalnych społecznościach nie spełni pokładanych w nich oczekiwań. Z drugiej strony, jeśli rzeczniczka partii rządzącej tłumaczy, że rozumie chuligański atak podczas antyrządowego protestu, to naprawdę wszystko jest możliwe. W realiach przyzwolenia na atakowanie wszystkiego, co nie rdzennie polskie, takie festiwale zdecydowanie idą pod prąd.