Nawiązał kontakty z Ludwikiem Frydem – krytykiem, i z Józefem Czechowiczem – poetą, a także z profesorem Ryszardem Ganszyńcem ze Lwowa, który namawiał Janusza na studia filologiczne na Uniwersytecie im. Jana Kazimierza. W trakcie kampanii wrześniowej spotkali się nawet we Lwowie. Potem był żołnierzem Armii Krajowej.
Pozostawił po sobie spuściznę, która nie może mieć miary dzieła Tadeusza Różewicza, ponieważ ta obejmuje 60 lat spełnionej twórczości, ale to bardzo wartościowe wiersze – ponad 30. A także kilka opowiadań i prób prozatorskich: widać, że szukał swojego języka w prozie. Pozostawił też zwarte, lakoniczne dzienniki, zarówno z okresu przedwojennego, nauki w szkole i szkolenia wojskowego, jak i z września 1939 roku, czerwca 1940 roku oraz z lat 1941–1942, w których opisuje wojnę jako kataklizm, a dokładnie „przewrót we wszystkim”. To jest definacja tego, co myślał i pisał po wojnie Tadeusz Różewicz, stwierdzając, że nie da się już uprawiać poezji językiem skamandrytów czy awangardy krakowskiej, bo to, co się stało w czasie wojny, w tym Holokaust, zniszczyło Europę, państwa, granice, ale przede wszystkim systemy wartości. Również z tego powodu warto traktować twórczość Janusza Różewicza jako dzieło samoistne, niezależne. Czytajmy twórczość Janusza dla niej samej.
Jak wyglądał bilans publikacji Janusza Różewicza?
To były przede wszystkim wiersze opublikowane w piśmie „Filomata” prowadzonym przez prof. Ryszarda Ganszyńca, a poświęconym kulturze antycznej, ponieważ interesował go rodowód antyczny poezji i próbował tłumaczyć starożytnych poetów.
Janusz rozdawał swoje wiersze przyjaciołom, znajomym. Szykował się do literackiej kariery. Właściwie ona się zaczęła, bo jego wiersze zamykały „Antologię współczesnej poezji polskiej 1918–1938″, przygotowaną przez Ludwika Frydego i Antoniego Andrzejewskiego, a wydaną tuż przed wybuchem II wojny światowej. Wierszem „Żołnierz modlący się” wygrał w 1938 roku konkurs poetycki czasopisma „Polska Zbrojna”, a nagrodę stanowiła publikacja w jednym z numerów tego czasopisma. Napisał kilka interesujących wierszy, na przykład „Do Kazimierza Wierzyńskiego”. Szukał intelektualnego kontaktu z poetami, o czym świadczy również „Przypisek do Norwida”.
W czasie okupacji napisał „Na śmierć Juliana Tuwima”. Właściwie była to modlitwa za Tuwima, napisana na wieść – jak się okazało, nieprawdziwą – o śmierci skamandryty. Lektura tego wiersza, również w kontekście samego Tuwima, jest ciekawa.