Rzeczpospolita: Jak się śpiewa ze sztuczną szczęką i maską kobiety na twarzy?
Marek Kaliszuk: No i jeszcze z kilkoma innymi atrybutami kobiety, które wchodzą w zakres charakteryzacji. Jak się śpiewa? Ciężko. W programie „Twoja twarz brzmi znajomo” przyszło mi wcielać się z różne ikony muzyki, nie tylko kobiety i za każdym razem było to niezwykle trudne wyzwanie. Nie traktowałem tego jak zwykłego zadania aktorskiego, bo śpiewanie na przykład ze sztucznymi zębami zupełnie zmienia dykcję. Człowiek zaczyna seplenić. Pół biedy, gdy były to utwory w języku angielskim, ale gdybym na przykład wylosował Michała Bajora słynącego ze świetnej dykcji, byłoby jeszcze trudniej.
Wygrywając drugą edycję programu „Twoja Twarz brzmi znajomo”, można powiedzieć, że świetnie stopniował pan napięcie. Odtwarzając ikony muzyki światowej, a na końcu, tym razem z własnego wyboru, wcielając się w postać Marii Callas.
Wybór na początku wydał mi się szalony, a potem tak się go przestraszyłem, że zacząłem żałować. Miałem nieprzespane noce. Po trzech dniach uczenia się tej arii wpadłem w panikę.
Ale oddał ją pan w każdym spojrzeniu, ruchu, geście, nie mówiąc już o głosie.