Wystarczyły dwa lata, by Copernicus Cup wyrobił sobie markę, zdobył uznanie władz międzynarodowej federacji i dołączył do prestiżowego cyklu IAAF World Indoor Tour, czyli halowego odpowiednika letniej Diamentowej Ligi. Rok wcześniej, niż planowano.
– Zwolniło się miejsce, bo z organizacji zawodów wycofał się Sztokholm. IAAF zapytała nas, czy jesteśmy zainteresowani i gotowi. Nie mogliśmy odpuścić takiej okazji. Przyznam szczerze, że nie sądziłem, iż tak szybko staniemy się jednym z najważniejszych mityngów na świecie – mówi „Rzeczpospolitej” Krzysztof Wolsztyński, prezes Kujawsko-Pomorskiego Związku Lekkiej Atletyki i dyrektor Copernicus Cup.
IAAF chwali
Toruń znalazł się w gronie pięciu wyróżnionych miast – obok Bostonu, Duesseldorfu, Karlsruhe i Birmingham. Takiego mityngu w Polsce jeszcze nie było. Przyjechali medaliści olimpijscy, mistrzowie świata i Europy. Rywalizowali w 13 konkurencjach. Kobiety na 60 m, 60 m ppł, 400 m, 800 m, 1500 m, w skoku o tyczce oraz trójskoku; mężczyźni na 60 m, 60 m ppł, 400 m, 800 m, 1500 m oraz w skoku wzwyż.
10 lutego w Arenie Toruń wystartowało 140 zawodników z 32 krajów. Pula nagród wyniosła ok. 350 tys. zł. Zwycięzcy poszczególnych konkurencji otrzymali 3 tys. dolarów. Dwuipółgodzinna impreza była transmitowana na cały świat. W kanałach TVP obejrzało ją w sumie 1,3 mln widzów. W hali zasiadł komplet 5 tys. kibiców. Z całej Polski, głodnych lekkiej atletyki na najwyższym poziomie.
– Przedstawiciele międzynarodowej federacji byli zaskoczeni, że już pół godziny przed rozpoczęciem imprezy trybuny były wypełnione po brzegi – opowiada Krzysztof Wolsztyński. – W tym roku lepiej od nas oceniono tylko Birmingham, gdzie tydzień później rozegrano finał World Indoor Tour. Mam nadzieję, że dzięki tym ocenom pozostaniemy w cyklu na dłużej.