Tak było m.in. ze zdjęciem zgromadzenia na koszalińskim rynku podpisanym „Nagelung” (wbijanie gwoździ). Okazało się, że podczas pierwszej wojny światowej była to popularna w całych Niemczech i Austro-Węgrzech akcja zbierania funduszy na cele wojenne. W duże drewniane figury mieszkańcy wbijali złote, srebrne i brązowe gwoździe, wykupione wcześniej w urzędzie miasta. Pieniądze ze sprzedaży tych gwoździ szły na potrzeby wojska.
Dziś Koszalin nieczęsto trafia na czołówki gazet. Jak było dawniej?
To zawsze było małe, lokalne miasteczko, więc nie trafiało na łamy. Może z wyjątkiem historii o wiceburmistrzu, który okazał się oszustem, co w tamtych czasach, biorąc pod uwagę ściśle hierarchiczny charakter niemieckiej kasty urzędniczej, było bardzo rzadkie.
Heinrich Thormann rządził w Koszalinie tylko przez cztery miesiące roku 1914, ale stał się sławny w całych Niemczech. Pod nazwiskiem Eduard Alexander (doktor prawa) pokonał 700 kontrkandydatów w konkursie na stanowisko wiceburmistrza Koszalina. Zasłynął z malwersacji finansowych. Trafił do więzienia. Zwolniony w 1922 roku, zapisał się do Komunistycznej Partii Niemiec (KPD), by zająć się między innymi nielegalnym handlem bronią. Przeżył wojnę. W Koszalinie została legenda i dwie ozdobne laski z napisem „Bürgermeister von Cöslin, dr Eduard Alexander”. Jak trafił pan na historię tego człowieka?
Dzięki zdjęciom na stronie Muzeum w Koszalinie. Chociaż informacje były niedokładne, trafiłem w końcu na niemiecką książkę, w której pada nazwisko Thormanna, dzięki czemu udało się ustalić dokładny czas tamtych wydarzeń. Wtedy rozpocząłem poszukiwania w prasie. Nie znalazłem gazet koszalińskich z tego okresu (kwiecień 1914 r.), ale okazało się, że sprawę opisywano także w prasie poznańskiej. Tak udało się ją zrekonstruować. Przy okazji wyszło na jaw, że zarówno koszalińskie muzeum, jak i znajomy kolekcjoner są w posiadaniu „artefaktów”, czyli należących do oszusta ozdobnych lasek. Teraz znamy ich historię.
Kiedy przypadła złota era Koszalina?