Niemal cały grudzień, także święta Bożego Narodzenia, druga po Agnieszce Radwańskiej rakieta polskiego tenisa spędziła w chińskim Guangzhou, w Europie bardziej znanym jako Kanton. To tam od 2004 roku organizowany jest turniej z pulą nagród 500 tys. dol. – jeden z wielu przykładów na to, jak Chiny powoli, ale konsekwentnie zdobywają tenisowy świat. W tym największym miejscowym ośrodku Linette już po raz trzeci przygotowywała się do nowego sezonu.
W grupie raźniej
Chińska przygoda związana jest z kontaktami trenera Polki Izo Zunica. Jakiś czas temu Chorwat zaprzyjaźnił się z jednym ze szkoleniowców miejscowej akademii. Chińczycy poszukiwali dobrej europejskiej zawodniczki jako sparingpartnerki. W tym czasie Polka nie miała stałego miejsca do treningu. Porozumienie zostało nawiązane.
W Guangzhou Linette ma wszystko, czego dusza tenisistki zapragnie. – Uważam, że jest to najlepsze miejsce do przygotowania przed sezonem. Jest tu wiele zawodniczek i zawodników na wysokim poziomie, z którymi mogę trenować, grać sparingi. Pogoda pozwala przeprowadzać zajęcia na dworze, nawierzchnia kortów jest zbliżona do tych, na jakich gra się w Australii. Jestem daleko, więc nic i nikt mnie nie rozprasza, tylko pracuję. Uwielbiam to miejsce – mówi „Rzeczpospolitej” Linette.
Odczuwalne są również korzyści materialne. W Guangzhou płaci się mniej niż na przykład w Dubaju, gdzie od kilku lat przygotowuje się czołówka męskiego tenisa, czy w Stanach Zjednoczonych. Koszty spadają jeszcze bardziej, bo w Chinach poznanianka należy do teamu Star River, grupy sponsorowanej przez luksusową sieć miejscowych hoteli. W zespole trenują obecnie m.in. Chinki Saisai Zheng (WTA, 85.) i Peng Shuai (WTA, 84.), czołowe chińskie juniorki, a także Zarina Dijas (WTA, 151.) z Kazachstanu czy Danka Kovinić (WTA, 71.) z Czarnogóry.
Jest z kim grać, wymieniać doświadczenia, poprawiać się. – Teraz mocno pracowałam nad techniką, szczególnie forhendu. Dużo czasu poświęciłam też cechom motorycznym – sile, wytrzymałości, szybkości, bo na nich w głównej mierze opieram swoją grę – opowiada Linette.