Przecież w Fabryce Samochodów Osobowych w Warszawie GM miał wszystko – wyszkolonych pracowników, teren, już stojące hale. I doświadczenie w montowaniu samochodów.
Amerykanie jednak wybrali Śląsk, który w swojej motoryzacyjnej tradycji miał właściwie tylko tyską fabrykę Fiata i wówczas jeszcze szczupłe grono poddostawców. I budowę fabryki od nowa. Nie żałowali tej decyzji ani przez chwilę.
Zapewniali, że na Śląsku będą mieli wszystko co potrzeba. Będą także bliżej zachodniej granicy, czyli ze względów logistycznych oszczędności były ogromne – bo nawet koleją na zachód bliżej ze Śląska, niż z Warszawy, a transport drogowy miał wówczas w Polsce znacznie mniej zalet, niż dziś. No i pracowników, których wyszkolą tak jak trzeba i ilu trzeba. I że teren, jaki mają tam dostępny jest idealny do perspektywicznego planowania.
Warszawa, ich zdaniem nie była miejscem na budowanie wielkich zakładów produkcyjnych. Bo takich w stolicach i to nie tylko europejskich, już od dawna się nie buduje. Podkreślali wysoką kulturę pracy ludzi mieszkających na Śląsku, ich lojalność wobec pracodawcy, co zapewne zbudowała górnicza tradycja. A czy u siebie, wśród własnej kadry kierowniczej znajdą ludzi, którzy zechcą zamieszkać na Śląsku? – Czy naprawdę wydaje ci się, że Gliwice są mniej atrakcyjne od Detroit? – usłyszałam wtedy. No rzeczywiście, bezdyskusyjnie Gliwice są bardziej atrakcyjne.
I nadal ta atrakcyjność się zwiększa, tyle że zagranicznych menedżerów zastąpili Polacy, i to nie dlatego, że są tańsi. Jeśli cudzoziemcy przyjeżdżali, to najczęściej z wycieczkami kadry kierowniczej, także zagranicznej, która przyglądała się, jak pracuje się w fabrykach, które zdobywały najcenniejsze certyfikaty świadczące o osiąganiu najwyższej jakości. – Ludzie w naszej fabryce w Tychach są niesamowici – mówił szef Fiata Chryslera Sergio Marchionne.