Odłóżmy więc festiwal na chwilę na bok; jest bowiem w Warszawie pewne szczególne, związane z Opolem środowisko, które tworzą ludzie muzyki. Zawsze podziwiałem ich za dyscyplinę, konsekwencję, kreatywność, umiejętność łączenia wody z ogniem, bo czymże innym jest sztuka i przedsiębiorczość. Nazwiska? Pozwolę sobie wymienić tylko jedno. Piotra Remiszewskiego, wybitnego perkusisty, aranżera i szefa wydawnictwa muzycznego Anakonda. Jeśli opolska etyka pracy ucieleśnia się w osobie Remiszewskiego, to bój się Polsko, opolska fala nie raz jeszcze da o sobie znać.
Teraz o festiwalu, który tak z miastem jest nierozłączny, że słusznie nazwano Opole „stolicą polskiej muzyki”. To nie tylko wizytówka Opola. To także symbol jego trwania, bo wszystkie inne wielkie polskie imprezy muzyczne przeminęły, a Opole wciąż żyje i wciąż rośnie. Któż dziś pamięta o festiwalu kołobrzeskim? Kto o zielonogórskim? Nawet Sopot przeminął bez specjalnych fanfar, a Opole wciąż jest stolicą.
Szkoda czasu, by wymieniać największe opolskie gwiazdy. Znamy je doskonale, bo to największe gwiazdy polskiej piosenki. Ważnym elementem kreacji opolskiej były również koncerty tematyczne, dzięki którym można było wspominać największych. Co roku wszyscy z napięciem czekamy co nowego, co świeżego zaoferuje nam Opole? A Opole odpłaca się najpiękniejszym.
Proszę, by czytelnik wybaczył mi ten monotematyzm. Wiem, że nie można sprowadzać miast do jednego wyróżnika; że Opole to również wspaniała historia, świetna architektura, przemysł, wyjątkowa symbioza etniczna. Wszystko to dobrze wiem, ale myślę sobie, że niejedno z miast mogłoby pozazdrościć tej sławy, jaką niesie festiwal. Przecież on nie zdarza się nigdzie indziej, tylko tu. Warto być z tego dumnym.
Cieszę się, że „Rzeczpospolita” trafia w swoim wydaniu opolskim do naszych czytelników nad Odrę. Mam nadzieję, że przyjmiecie nas z sympatią. Bo chcemy być z wami, pisać o waszych sprawach (nie tylko o festiwalu), reprezentować wasze sprawy w stolicy. Czytajcie więc nas i piszcie do redakcji. Czekamy.