Opowiada o tym książka Filipa Czekały „Historie warte Poznania”. Jej podtytuł „od PeWuKi i Baltony do kapitana Wrony” wskazuje, że mowa będzie o wydarzeniach z ostatnich stu lat.
PeWuKa to Powszechna Wystawa Krajowa – pierwszą zorganizowano w Poznaniu w 1929 roku, drugą – w 2014. Autor dotarł do bohaterki, która odwiedziła obie. Podczas drugiej 97-letnia Łucja Waligóra-Wiciak była gościem honorowym, zakopywała „kapsułę czasu” z przesłaniem dla przyszłych pokoleń, podczas pierwszej – miała dwanaście lat i szczególnie zainteresowały ją stoiska ze słodyczami i tkaninami oraz książki z bajkami.
Tytułowa Baltona, podobnie jak Peweks, to okienko na Zachód, które uchylano w PRL-u. Jeden z rozdziałów książki poświęcony jest miejscowym sklepom, w których kupowało się za dolary i bony PeKaO („Tu nawet zapach był inny”).
Wreszcie, kapitan Wrona – to już historia najnowsza. Tadeusz Wrona nie jest poznaniakiem, jednak imię stolicy Wielkopolski nosił boeing 767, którym, w 2011 roku kapitan lądował awaryjnie – bez wysuniętego podwozia – na warszawskim Okęciu. Nosił, bo po tym pamiętnym zdarzeniu został sprzedany na części („Szkoda, że nie został po nim chociaż kawałek blachy z herbem” – żałuje Jadwiga Rotnicka, matka chrzestna maszyny).
– Zainteresowanie historią miasta to w dużej mierze zasługa rodziców, którzy zaszczepili we mnie w dzieciństwie miłość do Poznania – chodzili na spacery po mieście, opowiadali o poszczególnych miejscach, pokazywali plany miasta. Dzięki nim w podstawówce potrafiłem godzinami leżeć na mapie i poznawać nazwy dzielnic, ulic, trasy autobusów i tramwajów – wyjaśnia „Rzeczpospolitej” Filip Czekała.