Zaczynaliśmy od „Pornografii”

Wszystko trzeba robić z pasją i miłością. Moglibyśmy powołać do życia scenę nawet na księżycu – mówi Anna Gornostaj aktorka, szefowa Teatru Capitol

Publikacja: 30.08.2016 23:00

Rz: Większość osób otrzymawszy spadek przeznaczyłoby go na podróże, lub budowę okazałej wili. Pani włożyła je w teatr…

Anną Gornostaj: Można się z tego śmiać lub nie, ale jeśli ośmiolatka pytana o marzenia mówi, że chciałaby być dyrektorem teatru , a potem przez następne lata idzie dość konsekwentnie w tę stronę, to o czymś to świadczy. Już w szkole podstawowej udało mi się grać na deskach Teatru Wybrzeże . To było za czasów legendarnej dyrekcji Stanisława Hebanowskiego, który tę miłość do teatru jeszcze wzmocnił.

A nie marzyła pani, by założyć scenę na Wybrzeżu?

Marzenia marzeniami, ale realia są takie, że w Warszawie dla aktora jest znacznie więcej możliwości. Tu zawsze byli najlepsi twórcy i najlepsze teatry. Po prostu było z czego wybierać. Zwrócili mi na to uwagę zresztą znakomici aktorzy Wybrzeża moi teatralni mentorzy Halina Winiarska i Henryk Bista. Mówili: Anka mierz wysoko. Jedź na studia do Warszawy, a potem wybierz najlepszy teatr. I tak starałam się robić . Zdecydowałam się na Teatr Narodowy, wiedząc, że dla młodego aktora spotkanie z Adamem Hanuszkiewiczem jest czymś ogromnie ważnym. I tak było, do każdego z nas podchodził bardzo indywidualnie. Naprawdę czuliśmy się wybrańcami losu.

Zadebiutowała Pani rolą Zosi w „Panu Tadeuszu”.

Tak. Potem był udział w kilku głośnych spektaklach, ale nie ukrywam, że byłam gdzieś wewnętrznie rozdarta, bo wiedziałam, że docelowo starać się będę o angaż w Ateneum. Decyzja władz stanu wojennego o wyrzuceniu Hanuszkiewicza z dyrekcji Narodowego tylko to postanowienie przyspieszyła.

A skąd poszukiwania miejsca na własny teatr.

Ateneum przez lata wystarczało mi w zupełności. Teatr Janusza Warmińskiego i Aleksandry Śląskiej, zwany „zagłębiem śląsko warmińskim” był rodzajem wspólnoty. Utożsamialiśmy się z nim, bo czuliśmy, że obracamy się wśród ludzi, którzy są dla nas autorytetami. Oni dawali nam też poczucie bezpieczeństwa. W trudnych czasach stanu wojennego Ateneum było swoistą enklawą. Aleksandra Śląska traktowała nas jak swoje dzieci. Uczyła aktorstwa, zajmowała się naszymi chorobami, pomagała w trudnych chwilach życiowych. Taki teatr pokochałam i za takim tęskniłam. Potem przyszły czasy transformacji. Autorytety powymierały albo poszły w politykę i miałam wrażenie, że teatr troszkę się zaczął gubić w tych nowych czasach. I stąd zaczęliśmy szukać własnych dróg.

Zwróciła Pani uwagę, że większość właścicieli teatrów prywatnych miała związki z Ateneum.

Bo rzeczywiście tak jakoś wyszło. Pierwsza poszła własną drogą Krysia Janda, potem był Emilian Kamiński, potem Michał Żebrowski i ja. Ja od początku współpracowałam z Marysią Ciunelis. Ona jako urodzona społeczniczka prowadziła warsztaty dla młodzieży niepełnosprawnej, dla osób głuchych i niemych. I takim spektaklem integracyjnym były „Dzieci mniejszego boga” . Długo szukałyśmy miejsca na jego wystawienie. Sąsiedzi z Żoliborza zwrócili uwagę na Fort Sokolnickiego. Narodziło się wtedy sporo pomysłów, które spowodowały, że miejsce to zostało wydobyte z zapomnienia i doczekało się remontu. Ja oprócz tego, że byłam producentką spektakli, musiałam to ogarnąć instytucjonalnie i stałam się – jak sobie wymarzyłam w dzieciństwie – dyrektorem teatru.

Fort mimo ciekawych wydarzeń przeszedł modernizację i zmienił koncepcję. Wtedy pojawił się Capitol, na stworzenie czego przeznaczyła pani spadek.

Wszystko trzeba robić z pasją i miłością. Spadek tu dużo pomógł, ale był środkiem, który pozwala spełnić marzenie. Ponieważ uznaliśmy z mężem, że zapewniliśmy sobie i dzieciom byt, zdobyte nieoczekiwanie pieniądze mogliśmy przeznaczyć na tworzenie własnego teatru. Zrozumiałam, że z nim, inżynierem zakochanym w teatrze moglibyśmy powołać do życia scenę nawet na księżycu. A tu pojawiło się nieużywane od lat kino Capitol.

Tworząc Capitol jako jedyna artystka, prowadzi pani naprawdę prywatny teatr, w Warszawie, bez dotacji państwowe.

Nauczką była dla mnie wybrana na inaugurację premiera „Pornografii” Gombrowicza, która miała nawiązywać do wielkiego hitu Ateneum. Ten bardzo ambitny projekt w doborowej obsadzie nie otrzymał ani złotówki dotacji. Postanowiliśmy więc chodzić po ziemi i liczyć tylko na prywatnych sponsorów. Nie rezygnując z poziomu artystycznego sięgać po lżejszy repertuar, który w dzisiejszych czasach sprawdza się znakomicie. Ludzie oczekują rozrywki i mają ją tu od lat. Na scenie Capitolu grają tak różne osobowości, jak członkowie Kabaretu Moralnego Niepokoju, tancerze, artyści śpiewający, ale też aktorzy dramatyczni, którzy rzadko wykorzystani są w komediach. To, że chętnie się do nas zgłaszają, jest dla nas zaszczytem. Od początku bardzo zależy nam na dotarciu do wielu grup wiekowych oraz ludzi o różnych zainteresowaniach. A oferując też, bajki wychowujemy sobie przyszłą widownię. Chcemy, by w Capitolu wszyscy dobrze się czuli, zapraszali rodziny i znajomych.

Macie co najmniej kilka teatralnych hitów.

Zaczęło się od fenomenu socjologicznego, którym jest spektakl „Klimakterium” przejęty z Rampy przez jego twórców. Potem była współpraca z Kabaretem Moralnego Niepokoju. Pojawił się spektakl o Judy Garland w wykonaniu Hanny Śleszyńskiej , wprowadziliśmy gwiazdy programu Twoja Twarz brzmi znajomo” Marka Kaliszuka i Artura Chamskiego do spektaklu „Dajcie mi tenora” i oni naprawdę śpiewają.

A spektakl stał się wielkim hitem, z którym objeżdżacie niemal całą Polskę.

Niektóre nasze produkcje na skutek wielkiego powodzenia u widzów doczekały się kontynuacji. Tak było z Klimakterium, i tak będzie z kolejnym naszym hitem, czyli „Zdobyć, utrzymać, porzucić”, którego drugą częścią otwieramy następny sezon.

Mieliście chociaż wakacje, ponieważ jako jeden z nielicznych teatrów gracie na okrągło.

Wraz z mężem cały miesiąc spędziliśmy na Alasce, bo podróże to oprócz teatru nasza kolejna pasja. Wtedy Capitolem opiekowała się nasza córka, bo ona też połknęła teatralnego bakcyla.

Cała rozmowa www.zycieregionow.pl

Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej